Proza

Bezka


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

21 lutego 2025

Protokół odbioru cz.2 SF

Kiedy Juma mył się pod prysznicem, naszły mnie refleksje. Niby lubię być szczera, ale często nie jestem. Kalkuluję w myślach. On nie. Chyba jest prawdomówny do bólu, a taką formę wypowiedzi najtrudniej zaakceptować. Nie pozostawia marginesu niedopowiedzenia. Oczywiste jest jedno. Prawda. Tyle tylko, że tak na serio, nikt nie chce prawdy wprost.

Wychodzi się, ot tak, z własnej strefy komfortu i trzeba się zmierzyć z inną koncepcją widzenia rzeczywistości. I to oczami drugiego człowieka. Przypomina to czytanie komuś niewidomemu. Nie wiesz, czego się spodziewa po twojej interpretacji, a musisz to zrobić na tyle dobrze, by zrozumiał sedno utworu i jednocześnie pozostał indywidualnym odbiorcą. To cholernie trudne.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Jumy, dochodzący z łazienki.

– Przynieś mi czysty ręcznik!

– Chwila…

Poczłapałam do szafy w przedpokoju, wybrałam mu purpurowy frotte, najmniej używany.

(W takim momencie mój tato powiedziałby „jasna dupa!”).

*

Juma panoszy się w moim azylu. Wszędzie go pełno, co gorsza, hałasuje i do tego jest skoncentrowany, póki co, tylko na sobie. Jak ja to wytrzymam jeszcze dwie doby?

Mój plan był prosty. Zadzwonię do Wspomagania Sytuacji Marginalnych i zapytam o możliwość zamiany marzenia. No tak, ale jak dostanę w zamian trójkę dzieci?!

O tym nie pomyślałam… Dam sobie spokój z tą zamianą.

Kiedy ukradkiem zerkałam na Jumę, zauważyłam, że zmieniają mu się rysy twarzy. Twarz staje się bardziej pociągła. Tak mnie to zaniepokoiło, że musiałam spytać, o co chodzi.

– Juma?

– Tak?

– Zmieniasz się? Znaczy, to może zabrzmi głupio, ale twoja twarz zmienia się…

– To normalne. Będę się zmieniał do końca próby. To jest zapisane w umowie SDM, o przyjęcie marzenia. Czytałaś ją? – Spojrzał na mnie zaciekawiony.

– Nie pamiętam, nie mam pojęcia, gdzie ją mam, poszukam…

– Boisz się?

– Czego? – Oddałam pytanie za pytanie.

– Tego, kogo ujrzysz za dwie doby. Będę miał nową twarz. Tak więc nie przywiązuj się zbytnio do aktualnego wyglądu. To, że teraz mam na przykład ciemne włosy, nie oznacza, że jutro nie mogą wszystkie wypaść. Wygląd nie powinien mieć żadnego znaczenia w doborze marzeń. – Obrócił się w stronę dotykowego ekranu. – Szukam sobie zajęcia – poinformował mnie od niechcenia.

– Ale przecież tyle razy słyszałam, że ten pierwszy, najpiękniejszy moment zauroczenia jest wówczas, kiedy spośród milionów twarzy zapamiętujesz właśnie tę jedną, tę, która będzie wpisana w pamięć już zawsze. – Chciałam przeciągnąć naszą rozmowę.

– To głupie. Ludzie przez to są zbyt powierzchowni. Co z tego, że są atrakcyjni fizycznie, skoro nie da się z nimi głębiej porozmawiać na żaden temat ? – odpowiedział.

No tak, chciałam – to mam. Same niewiadome. Czy ja to potrafię ogarnąć? Usiłowałam sobie przypomnieć, gdzie mogłam wrzucić umowę na marzenie. Niestety, nadal miałam pustkę w głowie.

Narzuciłam sweterek i przypomniałam sobie, że muszę zrobić zakupy na weekend.

– Masz na coś ochotę? Idę do sklepu… – rzuciłam.

– Kup żytni chleb i białe wino, dobrze?

– Jasne…

Wyszłam na klatkę schodową, poczułam chłód…

Kiedy tylko znalazłam się w niewielkim sklepie, natychmiast przypomniałam sobie obietnicę, że przenigdy nie kupię żytniego pieczywa. A jednak było pierwszym, co włożyłam do koszyka. Juma prosił. Zdałam sobie sprawę z tego, że myślę o nim non stop.

Na dłuższą chwilę zatrzymałam się przed regałem z winami. Juma życzył sobie białe, nie sprecyzował, ja nie dociekałam. Czyli wytrawne? Może jednak półwytrawne? Albo słodkie? Jednak chyba półsłodkie? Świetnie! – biłam się z myślami.

Wybrałam wytrawne. Zawróciłam i dorzuciłam jeszcze półwytrawne. Może uda mi się trafić w gust. Poza tym wzięłam sporo torebek z suszonymi warzywami, a także inne przetworzone produkty. Bylebyśmy przetrwali następny tydzień. Tutaj robi się zakupy dwa razy w tygodniu. Każdy ma karnet i ograniczoną ilość czasu.

*

Wróciłam do mieszkania spokojniejsza, prawie pogodzona z nową sytuacją. Kiedy spojrzałam na Jumę, nadal siedzącego przed ekranem, prawie krzyknęłam. Twarz miał strasznie napuchniętą i czerwoną, oczy ledwo widoczne jak maleńkie szparki.

– Juma, co się dzieje? – zapytałam przez łzy.

– Nic. Twoje marzenie się realizuje… Boli jak cholera…

Niewiele myśląc, postawiłam siatki i pocałowałam go w policzek. Spojrzał na mnie nieufnie.

– Przepraszam, przepraszam… – bełkotałam.

– Dam radę. Spokojnie – wyszeptał obolały. – Chcę żyć, być tutaj, mam zadanie do wykonania. Rozumiesz? Pomożesz mi?

– Postaram się… – wybąkałam zaskoczona.

– Oczekuję odpowiedzi: tak lub nie.

– Tak.

Bezsensowna procedura, pomyślałam, skoro marzenia tak cierpią.

– Mam pracę – powiedział.

– Ciekawa?

– Niezbyt.

– To poszukaj innej – dorzuciłam.

– Muszę coś robić, inaczej zwariuję, chyba jestem pracoholikiem… Hmm… – Zamyślił się.

– Poczekaj, przemyśl jeszcze. Lepiej robić coś, co daje satysfakcję – podpowiedziałam tak, jakbym miała ją z własnej pracy.

– Muszę pracować w Archiwum Ziemskich Kataklizmów i Wojen… Zobowiązałem się Braciom Wolności, że pomogę rozwiązać zagadkę korupcji… Nie mam wyjścia – rzekł.

– Masz… Każdy ma…

– To mój cel.

Spędziliśmy kolejny wieczór nie tak, jak pragnęłam, ale nie było gorzej, niż poprzednio. To dobry znak. Za każdym razem, kiedy zerknęłam na jego twarz, ogarniał mnie lęk. Myśl o tym, kogo naprawdę zobaczę, z godziny na godzinę coraz częściej wracała. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak wymyślanie ideału kogoś, w kim chcemy mieć przede wszystkim oparcie w chwilach słabości i w chwilach szczęścia jest idiotyczne. Wtedy jeszcze chyba chciałam wierzyć, że są na świecie ideały…

Niestety moje marzenie – teraz – właśnie siedziało przede mną i raczyło się lampką wytrawnego wina.

– Jak to jest, być marzeniem? – zapytałam wprost.

– Trudno. Staram się dopasować do ciebie, jednocześnie obawiając się odrzucenia z byle powodu. Od ciebie zależy moje być albo nie być. Gorzej trafić nie mogłem… – roześmiał się jak dziecko.

– Gad.

– I dla nich jest miejsce – skwitował.

– A jeśli jestem najprawdziwszą wariatką? Nie boisz się?

– Każdy normalny człowiek się boi, ale nie zapominaj, że mam ogromną cierpliwość. Wytrzymam o wiele więcej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić… Jeśli uznam, że chcesz zbyt wiele, wycofam się, zniknę. Rozumiesz?

– Nie możesz! Nie bez mojej zgody! – Zaakcentowałam pierwsze dwa wyrazy.

– Sama mi na to pozwolisz. Dzisiaj jeszcze tego nie rozumiesz – zapewnił i ze stoickim spokojem wziął spory łyk trunku.

– Wielu moim znajomym dostarczono marzenie. Jestem tu od dawna i wiem jedno, co więcej, jestem tego pewna, marzenie samodzielnie nie może podejmować decyzji o odejściu! – wypowiadałam starannie każde słowo.

– Podejmiemy ją wspólnie, kiedy będziesz gotowa…

O co mu chodzi, coś jest na rzeczy… To dziwne, bo nie było kontroli z SDM, a już chce odejść? Muszę być czujna, bardzo. Juma ma zapewne jakiś cel, jestem pewnie tylko przykrywką…

– Nie kombinuj, mała, głowa cię rozboli. – Uśmiechnął się szelmowsko.

– Pomyślałam, że skoro źle się czujesz, dzisiejszą noc spędzę na sofie w drugim pokoju – zaproponowałam.

– Masz jakiś problem?

– Nie mam problemu, ale jeśli mam być szczera, to ci nie ufam. Najgorsze jest to, że nie pamiętam marzenia. Za Chiny nie mogę sobie przypomnieć akurat tego jednego. Nie mam pojęcia dlaczego. Wiedziałabym, o jakiej marzyłam twarzy, czy cechach charakteru… – W nagłym przypływie emocji zwilgotniały mi oczy.

– Jutro jest kontrola z esdeemu. Musisz mnie przyjąć, rozumiesz?!

– Przemyślę to…






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1