Zygmunt Ryznar, 12 października 2022
Zapach czasu
Unosi się
wszędzie
w powietrzu i marzeniach sennych
w woni dzieciństwa
w dymie nadpalonych nadziei
jak kleszcz wkręcony
śpi
dla zmylenia
w myślach
a potem wyrusza na żer
Zygmunt Ryznar, 1 lipca 2020
ćwr-ćwr-ćwr
ptaszek poranny
wita
perliście
puk-puk-puk
deszcz wiosenny
budzi
do działania
sz-sz-sz
wiatr jesienny woła
że pora
zawijać do portu
grz-grz-grz
grzmot każe
robić
rachunek sumienia
Instrumenty życia
grają rozmaicie
ale kończą zawsze
tak samo
.... ciszą
Zygmunt Ryznar, 12 listopada 2017
Bezsilność
zaglądasz w każdy kąt
odkrywasz zakryte i juz odkryte
oczy krążą
kroki wiodą
znanymi i mniej znanymi ścieżkami
nie omijając śmietnika
ale nic z tych rzeczy
nie licz na to
że przypadkowy wiatr ci podrzuci
możesz zadawać pytania
bez odpowiedzi - retorycznie
to świat hałaśliwy ale głuchoniemy
tak jest
jak zgubisz
jedyny klucz do mieszkania
młodość
albo jeszcze gorzej
żonę
albo najgorzej
siebie
coś ważnego co zgubisz
nie wiedząc kiedy i po co
nie zakiełkuje po raz drugi
mimo iż tli się w tobie
i spala nie siebie a ciebie
Zygmunt Ryznar, 15 marca 2017
W nocy jestem wojowniczym kotem
po przebudzeniu szarą myszką
kto kogo pożarł ?
mocą
czy tylko myślą ...
P.S. Sami siebie zjadamy
nie wiedząc o tym.
Zygmunt Ryznar, 1 lutego 2017
sen-nocy-letniej
gdy otworzyłem oczy
na plaży morze ludzi
pusto u mego boku
a pełno niepokoju
potem nic i nikogo
tylko kępy traw
śmieci rozrzucone
bełkot fal
zamki już podmyte
wieże wywrócone
słońce śle całusy
coraz bledsze -
szukam niecierpliwie
w tą i tamtą
i tak w kółko ....
póki jasno jeszcze
bez adresu nie trafię
bez biletu nie dolecę
bez ciebie się rozpłynę
ty
syreno
z głębin wołasz
na podwodne zgubne rande-wu
nie wiem jak się nazywam
i gdzie mieszkam
zapomniałem jak wyglądam
zapraszasz - więc ....
Post Scriptum:
-------------
gdy otworzyłem oczy
nie ma plaży
ty u mego boku
i zapach spokoju
Zygmunt Ryznar, 5 października 2013
Poezja nie jest muzyką
ale
obdarzy nas rytmem
uzbroi nastrojową melodią
zaniepokoi zgrzytem literowym
zamknie lecz otworzy
nowe horyzonty
Tak naprawdę
daje nam wszystko od razu
jak płomień
po czym gaśnie
nie zostawiając popiołów
lecz
zasiewając ziarna
Zygmunt Ryznar, 22 kwietnia 2013
Tam skąd wypływam
drzemiąca ciepła woda
liny leniwe wędką-patykiem łapane
na rozlewisku raj ślizgania i tarzania
role diabłów morskich grane
Igraszki igraszkami
ale wreszcie bujam w płynnych zawirowaniach
maturalnego balu
poczym odpływam na tratwie dorosłości
kończąc ze snami
Aby pierwszy dobiec do mety
dżwigam w głowie
grube akademickie tomy
niepotrzebnie
tak jakby coś z tego wynikało pewnie
Na szczęście u brzegu nimfa
mnie wita
a potem gwar dziecinny
rozświetla dalszy szlak życia
Płyniemy biegniemy tą drogą
jakby nie miała końca
ale przecież nawet wielka rzeka
po wielu zakrętach
dokądś ucieka
Butelkę wrzućmy do oceanu w dali
w niej spojrzenia niedokończone i zdania
przeprosiny zapomniane
przytulenia tkliwe wnucząt
niech to płynie do wszystkich
po wsze czasy aż każdy adres się ustali
W nurcie rzeki
krok taneczny małżonki wyczuwam
plusk plusk plusk
potem
ostatni wodospad
szum i wrzask
ale
jeszcze nie czas...
Kraków 21 kwietnia 2013r.
Zygmunt Ryznar, 19 lipca 2012
Szara Myszka
czmychająca przed gwarnym światem
schowana we wnętrzu
ale ma drzwi otwarte
W "ciemności" widzi to czego nie widzi nikt
podgląda drobiazgi
żadne wcielenie natury nie jest jej obce
oczyma cebuli i kota
pyta o sens życia
formułuje to co niedefiniowalne filozoficznie
a najważniejsze
ma w sobie wiele sprytnych zakamarków
pełnych zadumy, ciszy i chichotu
oraz ciepłego klimatu dobroci
krucha ale płynąca lekko
jak łagodny podmuch wietrzny
Teraz
gdzieś Wysoko
a jej Dzieci-Myśli
jak drobne myszki
rozbiegły we wszystkie strony świata
niczym echo
które ciągle powraca....
Post Scriptum.
Post ten zamieściłem "na pamiątkę" spotkania Pani Wisławy na spacerowniku Młynówka Królewska w Krakowie niedaleko jej miejsca zamieszkania. Było to parę miesięcy przed jej odejściem. Ubrana skromniutko w odcieniu szarości ("szara myszka") szła lekkim krokiem. Nie zdawałem sobie sprawy, że już wtedy chorowała. Miałem ochotę podejść do niej - pozdrowić i zamienić parę słów... Miałem nadzieję, że będę miał jeszcze okazję do napotkania jej na często uczęszczanym przeze mnie szlaku. Ten wpis zastępuje mi tę nieodbytą rozmowę.
Kraków luty 2012
Zygmunt Ryznar, 10 października 2011
0.
Nie musisz byc piękna, ale bądź jedyna - jak wtedy - wyśniona
gdy kusisz kącikami ust i płyniesz tanecznym krokiem w me ramiona
1.
chude nastroje i monotonny stukot dnia codziennego
od niego kołyszą się przytulenia na ścianie pokoju mego
2.
im bardziej tęsknisz - tym radość większa
spijasz ją z tych ust - to kropla najcenniejsza
3.
Odwiedź ciszę
Ona więcej powie niż gwar
Odwiedź ciszę i przebij chmurę
na horyzoncie zobaczysz siebie
4.
Jestem - jestem - obok ciebie
aby podać ci rękę i nawet siebie
5.
skowyt wiatru boli - cisza staje się słyszalna
zaś błysk pioruna zamyka drogę - oto burza.
P.S. Zamierasz wtedy mimowoli
ale wiesz że jesteś cząstką przyrody
oraz
świadkiem panem i niewolnikiem
6.
Wlatujesz Ikarze w przestworza z dziecinnym uśmiechem i pełen słońca
Żyj jednakże pogodnie i z powagą - aby nie odleciały skrzydła
7.
Niefortunny krok i łza nabrzmiała spływa lawiną.
Zabiera ze sobą nie tylko wzajemne żale ale i nas samych.
P.S. Zapewne każdy dźwiga w pamieci obraz kropli,
która jak lawina pogrzebała coś, czego już nie pamiętamy
a co uważaliśmy za cenne.
8.
Jak nie spaść wchodząc między ludzi
gdy przepaść ich rozdziela
9.
Myślisz jak najprościej trafić do celu
ale czy to wyprostuje Ci zakręty ?
10.
Oto człowiek: słabi wierzą w siłę woli
Brzydcy uwielbiają tylko piekne twarze
11.
Im tęsknota większa, tym radość pełniejsza
Nie przesadzaj jednakże z tęsknotą, gdyż radość może chodzić swoją własną drogą
12.
Patrzeć, to nie to samo co widzieć,
znaczyć może: uwielbiać najpierw potem nienawidzieć
13.
Nie depcz butami ciszy zamkniętej między nami
Pomerdaj ogonkiem lub klaszcz radośnie jak motyl skrzydełkami
P.S.Nie depcz tego czego nie widać - Nie każda cisza jest zła
14.
mostów nie trzeba budować, bo oczy przetną nawet góry
- wystarczy tylko patrzeć i kochać choćby poprzez chmury
15.
Trwaj - Nie odchodź w ciemność bezgłośną - Posiej ziarno i rośnij z nim
niech pali się w Tobie płomień nadziei i trwa szum życia
16.
ludzie odlatują jak samotne młode ptaki
w pojedynkę i w nieznane sobie szlaki
17.
Podaj na talerzu strawę niecodzienną pozbawioną ości
a na deser dobre słowo i trochę radości
18.
Wersja1
miłość to sen nocy letniej
nie otwieraj oczu bo zamieni się w sen zimowy
Wersja2
nie budź miłości gdyż to letniej nocy sen
jak oczy otworzysz zapadniesz w zimowy sen
19.
Jeśli życie jest potem - to Śnimy na jawie
a jak jest naprawdę - nikt nie wie prawie
20.
Jeśli życie i śmierc są snem
to czym jest zwykły sen?
Zygmunt Ryznar, 25 grudnia 2010
KONCERT NA CZTERY PORY ROKU
WIOSNA [ Allegro assai]
narrator:
[wiosną
światłość króluje nad ciemnością
dzień nad nocą
życie nad śmiercią
miłosć nad nienawiścią]
słoneczny błysk-błysk po oczach
owiewny pac-pac na policzkach
w uszach bzyk-bzyk zbłąkanego owada
w nozdrzach woń świeżej zieleni
a w sercu...?
pukpuk-bachbach !
to nadzieja wali jak młot
to-nic-to-nic
uspokaja rozum
przyjdzie na to czas
przyjdzie czas
plamy z wielkimi ślepiami
wzlatują znad deptanych kałuż
powieka na oczach szczelnie stulona
przykrywa blask ziemi
czuję nieśmiały dotyk promieni
chwytam łagodne wiatru spojrzenie
kosmyki moje flirtują nade mną
upojony jestem strojną harmonią dźwięków.
[swiergolenie] śwr-śwr-śwr-ćwr-ćwr-ćwr-ćwr -ćwr-ćwr-ćwr
[żuczenie] zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż
[chrząszczenie] chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz
Słucham burzy świergotu
perkusji dzięcioła
krakania wrony
słońce ciepło opada na skronie.
światło rzuca kolorowe zasłony
a wiatr rozdaje słodkie pocałunki
jam spokojny
tęsknoty tylu wiosen
wypaliły się na twoich wargach
uciekły przez twoje oczy
zasnęły na twoich piersiach
ale chyba wolno mi
nadstawić policzek
na pocałunek wiosny
-może rozwinie się w miłość.
"gę-gę-gę"
zawołał wiatr "
ę-ę-ę"
odpowiedziało echo
i gąska moja nadeszła
ładna sukienka fioletu
czarne oczęta
ciemna szyjka
bluzeczka lekko rozpięta
na butkach szpilęta
zgrabna
pełna dąsów, wyobrażeń
niby skromna małorozmowna
jak święta mumia spokojna
a za nią
[nadchodzi..........]
kle-kle -kle KLE-KLE-KLE
Malutka królewna z zadartym noskiem
Słucham klekotu pantofelków
[ mija - przefruwa obok.....
udaje że nie widzi mego spojrzenia
ale spowalnia krok ]
kle---kle------kle---------kle
czuję ten powiew
to faliste drżenie powietrza
gdy przechodziła obok
[odchodzi.... ]
KLE -- kle - kle - kle - kle- .......
[na chwilę odwraca głowę
uśmieszek w kącikach ust
wie, że się podoba
i to jej na razie wystarcza ]
często powracam
do tych wrażeń
przejęty
wsród nocy bezsennych
z zielenią wiosny
rosną i moje pędy
LATO (Concertino)
narrator:
[ W lecie
światłość prawie bez końca
Miłość rozkwita w promieniach słońca
a na nienawiść nie ma czasu -
to życie samo nas niesie
jak wiatr w górach
i jak fala morska]
[któż nie lubi szumu fal lub powiewu na szczycie góry]
nad Morzem Czarnym
ulice światłe
poobrzucane w kwiaty i palmy
a dalej
drgawki zielono-sine morza
w wodzie bzikują matrony i panny
a w nocy czarne przestworza
gdy nad Bałtykiem jestem
z powodu wspomnień
smutno mi na tej plaży
Po co niknące na piasku ślady
po tej postaci jednej
po tym tłumie na promenadzie
Po co uśmiech po tym śmiechu gromadnym
Po co uciekłem w ciszę i w burzę zarazem
w bełkot morza i ludzi
świstów pełen i grzmotu powracającej fali
szszszsssssszzzzzz-uuuuuuuuuu
potem chwilowe wyciszenie i zamierające
plum-plum-plum
a czasem łopot skrzydeł mew
i wrzaskliwe
kre-kre-kre
a w górach
pokłony traw
silnie dmucha wiatr
FiiiiiiiiiiiiiiiiFyyyyyyyyyyyyyysssssssssssss
ponad grzbiety mgliste
przelewanie chmur
na pijanych obłokach nieziemskie abstrakcje
w oddali oblicze pogodne księżyca
stąpam po dachu świata
pływam po morzu wzburzonym
gdy wypadnę przez burtę marzeń
kto rzuci mi
koło ratunkowe?
stawy mgieł
śpiąca karawana grzbietów
błądzące rytmy melancholii
spokój świata
w ktorym ludzie rozgrzebują
własne niepokoje
nic nie mamy do powiedzenia
gdy przemawia piękno bieszczadzkiego lata
słuchac, patrzeć
pomarzyć
i kochać tylko
JESIEŃ (Presto)
narrator:
[ Jesienią
ciemność wkracza do światłości
Noc zrównuje z dniem
Owoce miłości ważą przeciwko
ukrytemu ziarnu nienawiści]
liść szur-szur
przędzie się żółty dywan
na dole
a przedtem
fiki-miki
fikołki na wietrze
gdzie zdarzyć się może
muśnięcie liścianego brata
który kiedyś
się kłaniał z naprzeciwka
liść klap-klap
a jeszcze przedtem
wytrzymywał każdy huragan ...
Nie upadaj bezsilnie jak ten liść
i nie narzekaj
że podmuch był za silny
Skoro istniejesz
to cierp i ciesz się jak Grek Zorba
śmiej się pajacu
bo w życiu jak w operze
płacz i twórz
przeklinaj a żyj
i miej nadzieję...
kochaj kochaj bo życie tak krótkie
to zaledwie błysk
a potem tylko
ciemność
milczenie
wspomnienie
i cisza
W życiu jak w kuźni
Plamy żółte białe zielone tu i tam.
Głuche gromy walących młotów kolosów
szeptanie ciał.
Rozwrzeszczana czerwień żelaza
dymu grające obłoki
Z iskier i żaru poezji czar
Nie walcujmy więc siebie na szarą blachę życia.
Nie krzycz !
Wyszeptaj do mnie cokolwiek....
jestem obok Ciebie !
aby podać Ci rękę
a nawet siebie.
ZIMA [Adagio]
narrator:
[w zimie
nie starcza światłości
żar serca ogrzewa zziębniętą miłość
a nienawiść zapada w sen zimowy]
[brrrrr...jak mroźno!
chrzęści krzepki mróz
chrz-st chrz-st chrz-st chrz-st
nogi zaczynają nieść jak oszalałe konie]
Iglaste panny w bieliznie śnieżnej
słuchają z przymrużeniem ucha
jak my - ciemne plamy na dole -
szukamy słów jeszcze niewypowiedzianych
a już wędrujących do ujścia
[mówienienamroziejestszkodliwenagardło]
nie mówmy więc za wiele
w słowa nie można zamienić
kruczych włosów
otulających całunem wdzięku
smaku oczu
w które można się wtapiać
jak w ciemność bez końca
w słowa nie można zamienić
zarówno własnych cierpień
jak i własnej rozkoszy.
Lekko powiedzieć tęsknię
Trudno wyrazić tęsknotę
Niezdarnie zabrzmi
gdy powiem
brak mi twych oczu
twego ciepła
twego uśmiechu
i naszych rozmów
tęsknota jest snem o szczęściu
rozstanie jest łożem
na które układa nas życie
Dobranoc !
FINALE [Grave ]
narrator:
[tam
ciemność króluje nad światłością
noc nad dniem
miłosć nad życiem
i nie ma miejsca na nienawiść]
Jeśli obudzę się na drugim brzegu
Rzeki Przemijania
nie będę sam
nikt nie odbierze mi
Naszej melodii
która trwa od chwili
kiedy zaszemrały
Nasze wargi
zatrzepotały
spłoszone rzęsy
Nikt nie odbierze mi Twojego zapachu
tej części Naszego ducha
który
towarzyszył zawsze Naszym rozstaniom.
Zycie jak pieśń serca...
najpierw pełne porywów
potem zadyszane
a w końcu...
ciche
cyt cyt cyt
to wszystko i nic
[???]
..........
------------------------===============================================
KONCERT NA CZTERY PORY ROKU
WIOSNA [ Allegro assai]
narrator:
[wiosną
światłość króluje nad ciemnością
dzień nad nocą
życie nad śmiercią
miłosć nad nienawiścią]
słoneczny błysk-błysk po oczach
owiewny pac-pac na policzkach
w uszach bzyk-bzyk zbłąkanego owada
w nozdrzach woń świeżej zieleni
a w sercu...?
pukpuk-bachbach !
to nadzieja wali jak młot
to-nic-to-nic
uspokaja rozum
przyjdzie na to czas
przyjdzie czas
plamy z wielkimi ślepiami
wzlatują znad deptanych kałuż
powieka na oczach szczelnie stulona
przykrywa blask ziemi
czuję nieśmiały dotyk promieni
chwytam łagodne wiatru spojrzenie
kosmyki moje flirtują nade mną
upojony jestem strojną harmonią dźwięków.
[swiergolenie] śwr-śwr-śwr-ćwr-ćwr-ćwr-ćwr -ćwr-ćwr-ćwr
[żuczenie] zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż-zzżżżżż
[chrząszczenie] chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz-chrzszcz
Słucham burzy świergotu
perkusji dzięcioła
krakania wrony
słońce ciepło opada na skronie.
światło rzuca kolorowe zasłony
a wiatr rozdaje słodkie pocałunki
jam spokojny
tęsknoty tylu wiosen
wypaliły się na twoich wargach
uciekły przez twoje oczy
zasnęły na twoich piersiach
ale chyba wolno mi
nadstawić policzek
na pocałunek wiosny
-może rozwinie się w miłość.
"gę-gę-gę"
zawołał wiatr "
ę-ę-ę"
odpowiedziało echo
i gąska moja nadeszła
ładna sukienka fioletu
czarne oczęta
ciemna szyjka
bluzeczka lekko rozpięta
na butkach szpilęta
zgrabna
pełna dąsów, wyobrażeń
niby skromna małorozmowna
jak święta mumia spokojna
a za nią
[nadchodzi..........]
kle-kle -kle KLE-KLE-KLE
Malutka królewna z zadartym noskiem
Słucham klekotu pantofelków
[ mija - przefruwa obok.....
udaje że nie widzi mego spojrzenia
ale spowalnia krok ]
kle---kle------kle---------kle
czuję ten powiew
to faliste drżenie powietrza
gdy przechodziła obok
[odchodzi.... ]
KLE -- kle - kle - kle - kle- .......
[na chwilę odwraca głowę
uśmieszek w kącikach ust
wie, że się podoba
i to jej na razie wystarcza ]
często powracam
do tych wrażeń
przejęty
wsród nocy bezsennych
z zielenią wiosny
rosną i moje pędy
LATO (Concertino)
narrator:
[ W lecie
światłość prawie bez końca
Miłość rozkwita w promieniach słońca
a na nienawiść nie ma czasu -
to życie samo nas niesie
jak wiatr w górach
i jak fala morska]
[któż nie lubi szumu fal lub powiewu na szczycie góry]
nad Morzem Czarnym
ulice światłe
poobrzucane w kwiaty i palmy
a dalej
drgawki zielono-sine morza
w wodzie bzikują matrony i panny
a w nocy czarne przestworza
gdy nad Bałtykiem jestem
z powodu wspomnień
smutno mi na tej plaży
Po co niknące na piasku ślady
po tej postaci jednej
i
po tym tłumie na promenadzie
Po co uśmiech po tym śmiechu gromadnym
Po co uciekłem w ciszę i w burzę zarazem
w bełkot morza i ludzi
świstów pełen i grzmotu powracającej fali
szszszsssssszzzzzz-uuuuuuuuuu
a w górach
pokłony traw
silnie dmucha wiatr
FiiiiiiiiiiiiiiiiFyyyyyyyyyyyyyysssssssssssss
ponad grzbiety mgliste
przelewanie chmur
na pijanych obłokach nieziemskie abstrakcje
w oddali oblicze pogodne księżyca
stąpam po dachu świata
pływam po morzu wzburzonym
gdy wypadnę przez burtę marzeń
kto rzuci mi
koło ratunkowe?
stawy mgieł
śpiąca karawana grzbietów
błądzące rytmy melancholii
spokój świata
w ktorym ludzie rozgrzebują
własne niepokoje
nic nie mamy do powiedzenia
gdy przemawia piękno bieszczadzkiego lata
słuchac, patrzeć
pomarzyć
i kochać tylko
JESIEŃ (Presto)
narrator:
[ Jesienią
ciemność wkracza do światłości
Noc zrównuje z dniem
Owoce miłości ważą przeciwko
ukrytemu ziarnu nienawiści]
liść szur-szur
przędzie się żółty dywan
na dole
a przedtem
fiki-miki
fikołki na wietrze
gdzie zdarzyć się może
muśnięcie liścianego brata
który kiedyś
się kłaniał z naprzeciwka
liść klap-klap
a jeszcze przedtem
wytrzymywał każdy huragan ...
Nie upadaj bezsilnie jak ten liść
i nie narzekaj
że podmuch był za silny
Skoro istniejesz
to cierp i ciesz się jak Grek Zorba
śmiej się pajacu
bo w życiu jak w operze
płacz i twórz
przeklinaj a żyj
i miej nadzieję...
kochaj kochaj bo życie tak krótkie
to zaledwie błysk
a potem tylko
ciemność
milczenie
wspomnienie
i cisza
a w życiu
jak w kuźni
plamy żółte białe zielone tu i tam
gromy walących młotów
szeptanie ciał.
Wrzaskliwa czerwień żelaza
dymu grające obłoki
Z iskier i żaru poezji czar.
Nie walcujmy więc siebie na szarą blachę życia.
Nie krzycz !
Wyszeptaj do mnie cokolwiek....
Jestem
jestem obok Ciebie !
aby podać Ci rękę a nawet siebie.
.
ZIMA [Adagio]
narrator:
[w zimie
nie starcza światłości
żar serca ogrzewa zziębniętą miłość
a nienawiść zapada w sen zimowy]
[brrrrr...jak mroźno!
chrzęści krzepki mróz
chrz-st chrz-st chrz-st chrz-st
nogi zaczynają nieść jak oszalałe konie]
Iglaste panny w bieliznie śnieżnej
słuchają z przymrużeniem ucha
jak my - ciemne plamy na dole -
szukamy słów jeszcze niewypowiedzianych
a już wędrujących do ujścia
[mówienienamroziejestszkodliwenagardło]
nie mówmy więc za wiele
w słowa nie można zamienić
kruczych włosów
otulających całunem wdzięku
smaku oczu
w które można się wtapiać
jak w ciemność bez końca
w słowa nie można zamienić
zarówno własnych cierpień
jak i własnej rozkoszy.
Lekko powiedzieć tęsknię
Trudno wyrazić tęsknotę
Niezdarnie zabrzmi
gdy powiem
brak mi twych oczu
twego ciepła
twego uśmiechu
i naszych rozmów
tęsknota jest snem o szczęściu
rozstanie jest łożem
na które układa nas życie
Dobranoc !
FINALE [Grave ]
narrator:
[tam
ciemność króluje nad światłością
noc nad dniem
miłosć nad życiem
i nie ma miejsca na nienawiść]
Jeśli obudzę się na drugim brzegu
Rzeki Przemijania
nie będę sam
nikt nie odbierze mi
Naszej melodii
która trwa od chwili
kiedy zaszemrały
Nasze wargi
zatrzepotały
spłoszone rzęsy
Nikt nie odbierze mi Twojego zapachu
tej części Naszego ducha
który
towarzyszył zawsze Naszym rozstaniom.
Zycie jak pieśń serca...
najpierw pełne porywów
potem zadyszane
a w końcu...
ciche
cyt cyt cyt
to wszystko i nic
[???]
..........
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.