10 listopada 2010
jesienny
Złote liście pięknych marzeń
Odleciały na cieplejsze południa
Zostały tu tylko parasole i deszcz
I mokre bruki i puste okna
Trochę ciężko przeliczać każdy dzień
Na srebrne grosze książki i papierosy
Wciąż wygrywam pasjanse bo juz nie wróżę
Karty kłamią- podlizując się sercu
A myśli świecą po szybach jak auta wśród nocy
Pędzące przez życie do śmierci i drzew
W pokoju pachnie zastygłym woskiem
Pod powiekami szarość - zgasiłam ostatnią ze świec