Bartłomiej Boruta, 7 września 2022
Dziś mam 44 lata
i nic
otworzyły się oczy niebieskie
i nic
robak sumienia przestał skrzeczeć
i jest cisza
było zielono, będzie biało
pejzaż daltonisty
Trzeba mi wrócić do źródła
"Na człowieka to ja się już nie nadaje
nie mam talentu do życia."
"Może się Pan przytulić do terminala"
Zbliżam się z przymusu
"Nie na takie loty Panowie,
nie na takie loty krojono nam skrzydła"
Tymczasem wiem już prawie wszystko
i mogę spokojnie pomilczeć.
a nawet pierwszy rzucić kamień
Po wojnie opowiem to wnukom.
Będę udawał, że śmieję się z nimi
Dziś mam 4444 lata
Bartłomiej Boruta, 31 lipca 2017
Powiedz to wreszcie, powiedz
we mnie to żyje, znasz odpowiedź
i mimo że wyciągam ręce
zawsze podliczysz mnie a konto
Zawsze na kredyt muszę kochać
zawsze coś sobie wyobrażam
że mam co chciałem
i że goręcej tylko Słońce
Wszystko mnie boli, wszystko
wolno mi tylko patrzeć w pustkę
może się wreszcie sobie przyznam
i na dno spojrzę
w palcach rozmienię złoty krążek
bo chcieć i nie móc
to drugie imię
Bartłomiej Boruta, 29 grudnia 2011
Poprowadź mnie ku plażom jasnym i roztropnym
nad rozpustne akweny ustrojów doskonałych
Ona spogląda nerwowo
Znacząco wygina wiatrołomy palców
Czy źle Ci tutaj ze mną
w pałacowej ksenofobii ciała?
Bez rozbłysków, łomotów
bez skrzekliwego robaka sumienia?
Z moich ust wyfruwają trzy słowa
i giną wczepione w jej zlepione włosy
Zapominam..
Bartłomiej Boruta, 5 czerwca 2011
Spróbuję raz jeszcze
zabliźnić złamane serce
wyprażonym chwilami szczęścia
cementem uczuć wyższych
Raz jeszcze zaprzeczę pragnieniom
grymas rozpaczy przykryję
kotarą wrodzonej godności
Uczepię się kurczowo
wywodu mądrych starców
rtęciobrodych alchemików ciała
Głosicieli teorii
"o podstawach chemicznych bólu odrzucenia"
Na szczęście wystarczy odejść
przekroczyć ostatni próg
Choć na chwilę wybrać tę drogę
do świata spowitego
tylko jedną barwą
barwą Jej oczu
Bartłomiej Boruta, 17 maja 2011
Wiem, że zapomnisz każdy wyraz
Tak jak się zapomina liście
I w zakaźliwych strunach głosu
Odnajdziesz antyseptyk szlochu
Z obrazów barokowych mistrzów
Przyswoisz tkanki cząstki tłuszczu
Okryjesz nimi nagość myśli
Wstaniesz twarz zmyjesz
zbudzisz kota
Bartłomiej Boruta, 15 maja 2011
Jeszcze nie pora by szukać przyczyny
Jeszcze do oczu podnoszę tę scenę
Usiadła napięta jak spłoszona nimfa
Ściskając kurczowo grudkę przeczucia
Długo patrzyliśmy sobie w oczy
Wsłuchani w koncert rozrywanej duszy
Zbrukane serce obmywały
kolejne fale cierpienia
aż stało się czyste,
doskonałe, marmurowe
Gotowe popękać w misterną mozaikę
Na zewnątrz wszystko było zwyczajne
Niebo nie spadło na nas z trzaskiem
Z ust płynęły słowa wyważone
Przykładna retoryka, celne argumenty
Nie sposób było uratować tej miłości
Bartłomiej Boruta, 8 maja 2011
Nie lubię wiosny
gdy w grobach nieszczelnych
gorzka woda stoi
a po niej jak widma
podziemnych przestrzeni
Galeony trumien
bez załogi żywej
dryfują w ciemności
Na grotmaszcie krzyża
żałosne pajeczyny żagli
daremnie czekają ożywczych passatów
Ale jeden Człowiek
do masztu przybity
czeka by u Kresu
krzyknąc głośno - Ziemia
I tylko raz w roku
betonowy nieboskłon
przebijają ogniki św. Elma
zwiastując lodowy spokój
Bartłomiej Boruta, 5 maja 2011
Czemu na mnie palisz opiumowe dymy
Czemu mnie oplatasz kadzidlaną wstęgą
Weź Ty lepiej moje listy, słowa, rymy
I z nich zrób kadzidło i podpal nade mną
Tego dymu właśnie bezcielesnych woni
Co z oczu łzy wyciska i za serce chwyta
Potrzebuję teraz gdym wszystko przetrwonił
I twarz moja od cieni jak od zmarszczek zryta
Teraz gdy się wrogami stają przyjaciele
I to com cenił w bilon się rozmienia
Niech się w tym wonnym zanurzę popiele
Myśli mych dawnych i głosów sumienia
Niech mnie ogarną na nowo poezje
Do żył niech przenikną słowa eteryczne
I zwalczą okrutną mych uczuć amnezję
Zmyją z oczu półcieni obrazy tragiczne
Bartłomiej Boruta, 15 maja 2010
Spłoszone szumem
opuszczanej kotary snu
czarne motyle
w panice opuszczają
szerokie doliny
przymkniętych powiek
Nad wyśnioną krainą
zapada złowroga cisza
zwiastująca nadejście świtu
Zwinięty w rulon
arkusz nieba
otwiera drogę ucieczki
wiatrom i powietrznym dzwonom
Wyniosłe szeregi
drzew odwiecznych
aby przetrwać przyjmują
niegodną postać
podłogowych desek
Wstęgi rzek
i słone jeziora
łuszczą się w popłochu
w błyszczący piasek
rozsiany po kątach
Mieszkańcy krainy
zbiegają ze schodów
do schronów podświadomości
Bez lęku przyjmują
nadchodzący kataklizm
Rankiem nie wierzyłbym już
w istnienie tego świata
gdyby nie martwa jaskółka
wtulona w moją dłoń
Bartłomiej Boruta, 13 maja 2010
Doszedłem do biegłości
W sztuce tracenia czasu
Kunszt ten doskonalony
Przez całe moje życie
Pozwolił mi poszarpać
Monotonne linie czasu
I skruszyć je w dłoniach
W drażniący oczy pył
Dziesiątek i tuzinów sekund
Nietrudno zauważyć prawidłowośc
Im drobniej pokruszę czas
Tym łatwiej przelatuje
Między palcami
Lecz zanim opadnie
W otchłań przeszłości
Mija bezwstydnie długą
Jak blizna linię życia
Otwartą niby rana
Linię złamanego serca
Płynnie przemierza dolinę
Pomiędzy gładkim wzgórzem Wenus
A pomarszczonym pagórkiem Marsa
Lubię obserwować minuty
Ich płochliwą defiladę
Przed wyniosłą dyktaturą kciuka
Tak trwa bez końca
Codzienny przemarsz straceńców
Szarych zmęczonych minut
Niegodnych zaszczytu pamięci.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.