25 lutego 2020
Rok w martwym mieście
Zima:
Do śniadania czytałem raporty o stanie pogody
na najbrudniejszych z klatek schodowych:
żadnych dobrych wiadomości dla nieposiadającego
wełnianej czapki.
Zresztą od przemarzniętej pobudki przeszkadzało
przekleństwo świadomości, jednak martwy pogłos
kukułki zza ściany zmuszał do wyjścia w przestrzeń
zacieśniającą się w kierunku wiosny.
Do której nie doszło,
prawdopodobnie z powodu wymodlonego unieważnienia
modlitw.
Latem gazety nieco wyblakły, egzorcyści nie przyszli
do opętanej kukułki.
Jesień nadeszła, kiedy chleb stał się czerstwy,
a ściana ciemniejsza.
Zima:
Ciąg dalszy.