Proza

sabathini


dodane wcześniej pozostała proza dodane później

27 lipca 2011

2. Pomiędzy udami: Alex

      Z Alex połączyła Lilith fascynacja poezją i literaturą, wykożystywana na swój własny użytek. Rozmawiały o książkach zakazanych w tej szkole, o swobodnych i otwartych poglądach na świat, o buncie i wszechogarniającej kontestacji. Razem słuchały piosenek, rozmawiały o wszystkim i o niczym. Myśli o Alex nie dawały Lilith spokoju. Pojawiała się w snach i nie pozwalała zasnąć, bo gdy tylko Lilith zamykała oczy, widziała jak Alex bezwładnie opuszcza ręce, a niebieskie oczy ma nieruchomo spowite mgłą.. i stała tak przed nią na wyciągnięcie ręki, ale nieuchwytna, zrozpaczona i bezradna, zapłakana. Wtedy Lilith żałowała że się rozstały, że pozwoliła by osoby z zewnątrz wtargnęły w ich życie i wszystko zniszczyły. Chwile, w których zdawały się nie istnieć dla świata, minęły bezpowrotnie. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że to co najlepsze właśnie trwa i że kiedyś zwyczajnie się wyczerpie. Myślami, nocą wracała do niej, do tych beztroskich chwil, kiedy żadna z nich nie zastanawiała się co potem. To były ich chwile, one dawały im sens i siły.. Czasmi Alex odchodziła tylko na chwilę, by wrócić zaraz z koralami i gdy zakładając je Lilith na szyję prowadziła jej dłonie zaczepiając nimi o swoje ubranie, szepcząc- to dla ciebie...weź wszystko..mnie przede wszystkim. Scałowywała dokładnie jej częste łzy, odganiała ustami wilgotnymi całą niepewność i obawę, że któregoś wieczoru mglistego znów kogoś straci, że jak kiedyś gdzieś zniknie, to już na zawsze. Że utraci ją bezpowrotnie i to nie ze swojej winy, tak jak Laurę. I błądząc po rozpalonym ciele Alex, niecierpliwym wzrokiem chciała ją właśnie taką zapamiętać.. Tylko jej i nikogo więcej. Z nieujarzmionymi lokami spadającymi na jasną twarz, z palcami wplecionymi niespokojnie i chciwie w lniano-złote długie włosy Lilith. Zawsze mówiły sobie, że to się nigdy nie zmieni, że nic nie jest w stanie zepsuć tej przyjaźni z trudem zbudowanej, bo taka przyjaźń nie jest dla zwykłych ludzi. To było cos więcej niż czysta relacja przyjacielska, więcej było w niej fascynacji i zaangażowania, więcej czułości i troski. Było też jednak nieco zazdrości i zachłanności, by każdą chwilę spędzać razem, pomimo wrogich i nienawistnych, przepełnionych nawet politowaniem spojrzeń koleżanek w szkole żeńskiej. Obie jednak chyba zbyt często musiały wracać do swoich silnie emocjonalnych i zamknietych światów. Potrafiły odgrodzić się od wszystkiego grubym murem i trwać tak nieprzerwanie w obłędnym tańcu twoich emocji , oraz paskudnie ciemnych i nieprzychylnych nikomu myśli. Jak w transie podkreślały kolejne wersy w ulubionych wierszach,choć siedziały obok pisały do siebie kilometry listów ponieważ nie mogły otwarcie okazywać sobie uczuć, nie w tym otoczeniu na które były skazane. I w tej trudnej sytuacji nie były odosobnione, takich przyjaciółek jak one było tu mnóstwo. Może dlatego też niełatwo było funkcjonować samej. Nauczycielki nie panowały nad dziewczętami, a jedynym, ich zdaniem, rozsądnym wyjściem było niszczenie tych związków i układzików, co niestety kończyło się czasami tragicznie i doprowadzało zrozpaczone i odepchniete dziewczęta, którym odebrano jedyną radość, którym niszczono pierwsze miłości do prób samobójczych, samookaleczeń, podwójnego życia i przeczenia samym sobie. Alex i Lilith też były po takich przejściach, w sobie nawzajem szukały wsparcia. Pochłaniały wszystko, co chociażby graniczyło z metafizycznością, by się tym zachwycać, by się w tym spełniać i trwać tak bez pamięci, by wyrwać się z emocjonalnego piekła, w jakim przyszło im mieszkać. To co było między nimi dla Lilith z czasem przerodziło się w czystą poezję, było tak nierzeczywiste, nierealne i niemożliwe wręcz, że nie mogłam przestać o tym myśleć.. Alex wciąż za nią tęskniąc przychodziła do niej nocami, nigdy nie tracąc jej z oczu, musiała mieć Lilith zawsze na wyciągnięcie ręki. Może momentami było to zbyt zaborcze, ale tak bardzo nie mogły żyć bez siebi,e że musiałyśmy mieć siebie na wyłączność i najlepiej w każdym momencie. Gdy tylko nadarzyła się okazja bycia blisko to konieczne i oczywiste dla nich było skorzystanie z tej szansy. Niepokorna i uśmiechnięta owieczka, która rozbrajała śmiechem, w różowych balerinkach i żółtej opasce. Jakimś cudem udało jej się zawsze przemycić kolorowy szal i słodkie perfumy. Pachniała wanilią i cukierkami anyżowymi. I chociaż Lilith nienawidzi anyżu, tak na Alex pachniało to wszystko niesamowicie, dopełniało ją, charakterystycznie zakreślało w otoczeniu. Ale Alex podobała sie również Laurze, stały sie więc z Lilith rywalkami, z których niestety Lilith była na przegranej pozycji, bo nie potrafiła w porę zauważyć wiążącej sie bliskiej relacji między Alex a Laurą. Zaczęły przesiadywać razem długimi godzinami i chyba było im dobrze, skoro gdy przychodziły na kolację były dziwnie uśmiechnięte. Lilith wciąż trzymała sie z boku. Bała się, by nie usunięto Laury ze szkoły, obwinaiła sie za wszystkie niepowodzenia osób, które miały z nia kontakt. Odsuwała się powoli w cień. Wolała gdy Laura musiała gdzieś wyjechać, jak po prostu jej nie było, wtedy Alex mgła jej poświęcić cały swój czas. Jednak wciąż naiwnie i zbyt łatwowiernie wmawiała sobie że zawsze będą razem, że przecież nikt nie jest w stanie im siebie zabrać. Obie miały apodyktyczne i ciężkie osobowości, codzienne spięcia były więc nieuniknione, ale zawsze kończyły się niepohamowaną żądzą. Uciekały wtedy po schodach do wspólnego pokoju na trzecim piętrze, śmiejąc się i wyzywając naprzemiennie i zamykały z hukiem drzwi. Wtedy nic nie mogło im przeszkodzić, przestawały istnieć dla świata. Lilith miała w sobie ogromną niepewność, chociaż Alex działała na nią tak odurzająco jak narkotyk. Obie uwielbiały korale, siedziały na korytarzu po szafkami śmiejąc sie do rozpuku, lub płacząc w chwilach ciężkich jadły łyżeczką wykradzioną z kuchni nutellę. Alex uwielbiała cukierki anyżowe. Zawsze jakoś dziwnie mieniły się w słońcu, gdy leżały na trawie wiosną, a niebo trwało nad nimi nieruchome. Mrużyła oczy, gdy przez te cukierki patrzyła na słońce,a w międzyczasie obgryzała paznokcie.
     Wszystko było dla niej zachwycające gdy miała dobry dzień, a gdy czuła się podle, świat taki się stawał dla niej, wtedy była w stanie zrobić wszystko by się od niego uwolnić, by choć na chwilę zapomnieć.. Lilith czasami czuła się przy niej jak zabawka, której bezkarne dziecko może w każdej chwili połamać wszystkie delikatne elementy. Nieokiełznane myśli dominowały nad rozsądkiem. Nie mogły czasami powstrzymać swych dłoni, gdy Alex siadając przy Lilith małym palcem gładziła jej zaciśnięte usta rozchylając je lekko i mimowolnie rozsuwała pulchne nogi. Delikatne brwi marszczyła niczym w skupieniu największym szepcząc swoje pragnienia. Nigdy nie miały ich dość. Lubieżności i wszystkie perwersje lubiły łączyć z dziecięcym przekomarzaniem się. Ile to razy turlały się na łóżku zupełnie bezcelowo przypominając sobie cały miniony dzień, przepełniony potknięciami i błahostkami. Uwielbiały tak się droczyć, bo niby w złości rzucały się wtedy na siebie i całowały się zachłannie.
     Lilith nie znosiła obecności Laury, ale z czasem nauczyły się żyć, jakby jej nie było. Rzadko coś mówiła przy mnie. Po tamtej kłótni gdy Lilith znów miała cięższe dni i walcząc z samą sobą stępiła niejedną żyletkę obudziła się w szpitalu, a Laura przyszła do niej. I patrzyła tylko, nawet nie płakała, była zła i w końcu powiedziała, że nie zasługuje na Alex, że na nikogo nie zasługuje skoro tak robi, i wyszła. I od tamtej pory zawsze była gdzieś obok, tak jakby pilnowała by Lilith przypadkiem nie odebrała jej Alex zupełnie. To była swoista walka na którą zawsze się zgadzały.. Lilith znowu zamknęła oczy. Wtuliła się w Alex i nasyca się jej obecnością, szorstki koc w kratkę oddziela je od świata. Niebo nawet nie drgnie, nawet wiaterek lekki się nie zerwie.Laura czytała wiersze Przerwy-Tetmajera na głos, siedząc na kamieniu. Miękko i lekko ciepło wypuszczała z ust każde słowo. I gdy Lilith się jej przygląda skupionej całą sobą, patrzyła jak równomiernie oddycha, jak językiem zwilża usta i lekko odchyla głowę w stronę cienia, nachodziły ją wątpliwości, czy aby napewno Alex jest tą, której pragnie, czy nic do Laury nie czuje. Głos Laury wzbił się w powietrze. Alex czule zza rzęs ledwie rozchylonych patrzyła na długie nogi Laury manifestacyjnie wyciągnięte tuż przed jej głową. "Kiedy na oczy srebrno- szafirowe spuści powieki i na wznak upadnie..."- szybuje ponad murem i bramą ogrodu.. Żadnego wiatru, żadnej kłótni, żadnego człowieka poza Nimi.. Nimi trzema.. I właśnie wtedy Lilith uświadomiłam sobie swoje tragiczne położenie. Wiedziała, że nie jest w stanie zrezygnować ani z Alex, ani z Laury, i bała się że one czuły względem siebie to samo i że któregoś dnia zwyczajnie odejdą razem.
     Rodzice zabrali Alex ze wspólnego raju, jej matka szalonym spojrzeniem chciała to wszystko ogarnąć, ale jakoś nie zauważyła nawet blizn na jej rękach przykrytych bandażem, ani marmurowych nieruchomo ust , i spazmatycznego śmiechu gdy wszystkie dziewczęta stanęły w oknach i patrzyły jak odjeżdża. Okazało się że była na terapii. Odebrano jej wolność, całą radość i chęć życia, zaczęła znowu brać tabletki, i miała nawet nie zdać matury. Nie panowała nad sobą, popadała naprzemiennie w szał, euforię, albo zanosiła się od płaczu, i taką ją przywieźli po miesiącu rozedrganą, już niczyją.. i nawet przestały rozmawiać jak kiedyś, Laura nadal snuła się za nimi jak cień.Alex siedziała samotnie na korytarzu i układała rzeczy. Lilith zadawała jej tysiące pytań z troski o nią, chciała się wytłumaczyć, obronić przed wyrzutami sumienia
ale nie chciała jej słuchać,odwróciła twarz, Laura wyszła z pokoju, przeszła obok i nawet nie spojrzała. Bez słowa minęła dziewczyny lekkim szelestem rajstop trójek żółtych, i zatrzasnęła za sobą drzwi toalety. Loki Alex bladym światłem wpadającym przez maleńkie okno na końcu korytarza lśniły miedziano, kasztanowo, i miała różowe baletki z kiczowatą kokardką poprawianą bez przerwy w chwilach nerwowych..Lilith złapałam ją za rękę, już wszystko się wygoiło i pod rękawem było gładko, a na policzkach miała ślady po rozmazanych nocach. Nieobecna i daleka. Obca.

     Na zewnątrz rododendrony zaczynały kwitnąć beżem, więc we trzy siedziały w ogrodzie oparte o siebie plecami. Wiatr bawił się w ich włosach wplatając w nie błękit i promienie słońca, muskał subtelnie rumiane twarze i wysunięte spod sukienek blade nogi, a miłorzęby i niezapominajki uginały się lekko. Świat zamarł w bezdechu, i czasem tylko kot przebiegał przez ogród, lub jaskółki podfrunęły na pobliskie kamienice, których jedynie dachy zza muru się wynurzały. Lilith chciała zatrzymać czas na wieczność, ale tylko ta chwila jedna była dla nich. Czuła to wszystko głęboko, jakby nic się nie liczyło, a świat istniał tylko dla tej jednej chwili. Alex przerwała upajanie się tą chwilą i zapachem azalii, popatrzyła na Laurę w błękitnej anielsko sukience zwiewnej, którą tak bardzo lubiła, ściszyła głos i bezszelestnie prawie nie otwierając ust, chcąc powierzyć Lilith swego rodzaju największą tajemnicę, przybliżyła piegowatą swoją twarz do niej i powiedziała, że kocha Laurę. Lilith spodziewała się tego, jednak nie przypuszczała, że nastapi to tak szybko.







Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1