11 sierpnia 2010
Lucky luz
Ostatniej nocy byłam martwą szamanką
ułożoną na wzgórzu, gotową do spalenia.
Miałam się ulotnić do nieba, śpiewali o tym
ci, którzy z czcią obsiedli stos, czekając
wiatru, by mnie podpalić, rytualnie
rozwiać w pośmiertnym tańcu. I pożegnać.
Taki sen dobrze zapamiętać, wykorzystać
okazję, kiedy możesz kołować nad sobą
jeszcze cielesną, w jednym kawałku, ciepłą
i znajomą. Taką, mimo śmierci, pełną mocy.
Kiedyś, gdy to nadejdzie, żeby mnie zabrać
– czasu zabraknie, na taką lucky luz jak teraz,
kiedy po raz kolejny kartkuję noc spokojnie.
Nie drżę, nie uciekam, przeglądam śmierć.
Poezja
Proza
Fotografia
Grafika
Wideo wiersz
Pocztówka
Dziennik
Książki
Handmade