Yaro, 28 października 2020
mamo przytul do piersi syna
nosiłaś pod sercem skarb
czułem bicie twego serca
niewinny i czysty
czułem się bezpiecznie
wykarmiałaś syna własnym mlekiem
wychowałaś jak trzeba
poszedłem w świat
pozostawiając za sobą sprawy
jakby były nieważne niepotrzebne
zostawiłem rodziców
zostało w tyle wszystko
co kochałem
wiary się nie wyprę
miłość mocna w sercu
trzymam się słów waszych
wierzę Jezusowi Naszemu Zbawcy
to spuścizna po Was w duszy zatrzymam
Yaro, 24 października 2020
ptaki wolne w przestrzeni nieba
lasy łąki domem schrońmy się
człowiek okrada ich z całych sił
pomieści ptaki w rezerwatach
gdzie spotkasz Indian
wojny głód skurczą świat
niewolnicy pola pełne bawełny
pełna miska z ryżem
jedz bo nic lepszego
dzień długi praca
w nocy nie zaśniesz
głośno myśli krąg
w łańcuchu żurawie
w kajdanach dłonie
płacz
płacz długi czas skrócił Bóg
z uśmiechem patrz w słowa
będzie dobrze ból trwa chwilę
świat ma miliardy lat
śmierć chwilę trwa
cisza bywa przed burzą
po burzy słońce tęcza
śmiech spokojnie otulam cię
wypłyńmy w rejs by spotkać
Boga
by usnąć w ramionach jak dziecko
radośnie
ustaw maszt naprzód śmiało
Yaro, 24 października 2020
nie odwracaj się od lat które przeminęły
przez chwile byliśmy razem
jak na drzewie liście
pamiętasz szelest jesieni
skrzypiała
smyczek po strunach skrzypiec
babie lato oplatało cienką nicią rzęsy
słońce za jeziorem schowało koronę
płonęłaś w ramionach stęskniona
czasem wspomnij o mnie
jestem chłopcem
sercem w tęsknocie
Yaro, 23 października 2020
lubię rap jestem młody
lubię dziewczyny wygody
nadszedł czas życia z zapomogi
słowa proroka zasłania maska
kolejny dzień ze szklanego obrazka
z ust wyplute zdania
nie jestem sobą za dnia
nocą włóczę się po ulicach miasta
szukam cię czytam słowa
rzucam obrazy na mur
miasto umiera powiedział prorok
każdego dnia każdej nocy co rok
zasypiam głęboko na uszach z muzą
zaprzęgasz się do roboty jak wół
upadamy na kolana by wstać
upadamy by walczyć walka w nas
wiara naszą siłą miłość kruszy lód
z serca płynie siła w głowie plan
nie zostawię cię
nie zostawię spraw przed nami
kocham braci i siostry
czy deszcz noc czy dzień
nie poddam się bo
nie jest jak powinno być
Yaro, 20 października 2020
przychodzisz
jak myśl do głowy
nie boję się ciemnych dolin
światło rozprasza mrok
jesteś przy mnie
pośród modlitw
Yaro, 19 października 2020
świat byłby lepszy
gdyby nie starość
zamiast recepty
jak za młodu
odbierać dobre świadectwo
człowiek czuje w środku lwa
miłość nie tabletka
nie potrzeba na szczęście
ocena zdrowia najwyższą
życie wycena zbędną
Yaro, 19 października 2020
Drodzy Kowidanie liczby nie kłamią
popatrz w oczy śmierci kochanie
chorujemy będziemy żyć w niewoli
zaszczep się boś głupi stary czy młody
profity spadną z nieba jak mana i chleb
umorzą długi będziesz ciągle w podróży
punkt docelowy to wrota piekieł
zaszczep się bo nie widzisz drogi
nie ma wyjścia enter naciśnij śpij
w niewiedzy tchórze to zdrajcy
bez zdania honoru i godności
podaj się wywieś fałszywą flagę
obudź się człowieku wstań do walki
Chryste daj mi siły by wstać
Chryste daj mi siły by walczyć
Yaro, 19 października 2020
odpadł dojrzały liść
czerwony z żółtym ogonkiem
mienił się kolorami pięknej jesieni
słońce promieniem
oświetlało gwiazdę
na drzewie
spadał lekko po drodze
trącał gałązki inne liście
zerwał pajęczynę tkaczowi
posypała się kora
po deszczu z wczoraj
opadał delikatnie
chwytał się wszystkiego dokładnie
spadł dotknął nieba
mimo że wisiał
blisko gwiazd
niepierwszy nieostatni
spadł by nawozem się stać
w brunatnej ziemi
Yaro, 17 października 2020
po kałużach chadzam jak dziecko
wystukując imię deszczu
spadł kilka chwil przede mną
z ciemnych chmur teraz tęcza
połączyła niebo z ziemią
uciekam daleko
dokąd biegnę nie wiem
zielono jasne niebo bo ty
nie pozwolisz odejść
dalej jak na koniec palca
szukam deszczu który spadł
szukam wody która wsiąkła głęboko
pod skórą gnieżdżą się dreszcze
bywam dzieckiem mam się dobrze
rodzi się człowiek gdzieś daleko
we mnie
Yaro, 14 października 2020
czerwieni się mieni w żółte liście
deszcz kropi babie lato srebrzyście
oplata krzaczki małe pajączki tkacze
na stawach odgłosy kolorowe kacze
zapadam w sen melodii pejzażu w parku
siedzą ptaki na parapetach na skwarku
zajęci pracą ludzie pędzą niczym lokomotywy
każdy narzeka każdy spragniony odnowy
na lepsze złote czasy kalosze płaszcze
parasole z szafy szumi las w dłonie klaszcze
zapadam się w w myślach zagadkowych
na gałęziach czarno białych brzozowych
nie patrzy na mnie podejrzanie sroka
nie mam nic co mogłaby ukraść czarnooka
zamykam drzwi i okna zimno w okiennicach
wiatr szaleje piach unosi jak w baletnicach
po lecie zostały w wspomnieniach
w dal odeszło ciepło głębia w westchnieniach
żółte czerwone jabłka zapach siana
zielone łąki ptaki podróż podniebna bociana
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.