Poezja

Robert Rudiak


Robert Rudiak

Robert Rudiak, 10 czerwca 2010

DEWIATOR

ten to jest dopiero dewiant
pokazują na mnie na ulicy

przyprowadza do domu różne kobiety
potem tłuką szkło albo wyją do rana

a jak najdzie go natchnienie
wena – jak to mówią artyści

wtedy gasi światło i staje nago w oknie
albo długo gada ze sobą

mówi że rozmawia z duchami
albo pije z nimi lub co gorsza zasypia

potem pokazuje napisane koślawo kartki
twierdzi że to zapiski z seansu nekromancji

ale to są tylko wiersze z których nic nie wynika
zwykłe wiersze

ale on mówi że je trzeba czytać
między wierszami



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 10 czerwca 2010

ZWIASTUN

chyba już czas
przeistoczyć się w anioła
i skoczyć w ciemność

ubrać w białe prześcieradło
wjechać na dziesiąte piętro
i stanąć na krawędzi życia

poczuć wiatr w nozdrzach
usłyszeć głosy zmarłych
rozłożyć ramiona do lotu

jeszcze machnąć na wszystkich ręką
pożegnać świat splunięciem
i odbić się od dna szybko pewnie mocno

ostatecznie jak
wyrok przepowiednia armagedon



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 7 czerwca 2010

ANTROPOCENTRYZM

jak fakir zawinięty w całun
albo mumia z bandażem na oczach
staję na progu wszechświata
u świtu nowej ery dnia
wiatr na dziesiątym piętrze
podrywa do lotu

odbijam się jak kosmonauta
wprowadzony w stan nieważkości

zamykam powieki zaciskam pięści
wargi w locie otwieram szeroko
aby ostatni raz złapać wiatr w płuca
powietrze w nozdrza
oddech w usta



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 7 czerwca 2010

ROZMOWA ZE STARĄ MATKĄ STAREGO SYNA

coraz częściej rozmawiamy
o bólu
którego coraz więcej jest
w tobie
we mnie
pomiędzy nami

coraz rzadziej mówimy
o przyszłości
ta coraz bardziej staje się niedosiężna
w twoich myślach
w moich ustach
w naszych pragnieniach

coraz częściej rozmawiamy
o strachu
jego przybywa z każdym dniem
ty boisz się tego co przed tobą
ja lękam się o to co będzie
gdy odejdziesz…



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 7 czerwca 2010

PSALM DLA MATKI

Gdzie jesteś mamo? Gdzie?!

Ta stara kobieta
z niedowładem ciała
z oznakami sklerozy
z pomarszczoną twarzą
podstępnie zabrała mi ciebie…

Mamo! Gdzie jesteś, mamo?!

Ta siwa kobieta z naprzeciwka
co porusza bezdźwięcznie ustami
czasami gada od rzeczy
i nie poznaje już nikogo
zajęła teraz twoje miejsce…

Dokąd odeszłaś mamo? Dokąd?!

Ta nieznajoma kobieta obok
głucha jak pień
co wygląda jak roślina
marnieje i niknie w oczach
zjawiła się tutaj nagle zamiast ciebie…

Mamo! Dokąd odeszłaś, mamo?!

Śpij teraz spokojnie obca kobieto
zostanę przy tobie do końca
będę trzymał cię za rękę aż zaśniesz
będę tulił i głaskał na dobranoc
i czekał jak przez sen wypowiesz moje imię…



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 5 czerwca 2010

ŻYCIE INSEKTA

Wiesz dlaczego brzydzimy się robactwa
gdyż jest podobne do nas

Świat tak samo oglądamy z pozycji płaszczaka
dlatego uparcie wydaje się nam płaski

Żywimy się odpadamy zgnilizną moralną
jesteśmy tak samo brzydcy odrażający cuchnący

Żyjemy w ciemnościach bo tak raźniej
żyjemy stadnie – larwa przy larwie

Tylko jedno co nas odróżnia in minus
to krzyk którego nie umiemy się wyzbyć

Robak mężnie milczeniem znosi każdy ból
choćbyś polał go wrzątkiem przypiekał kroił żywcem

My skarżymy się na wszystko nawet w modlitwie
złorzeczymy i oskarżamy wszystkich poza sobą

Nawet nasz bóg upodobnił się do insekta
stał się tak samo milczący i głuchy



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 5 czerwca 2010

SPOTKANIA Z DUCHAMI

są – już są…
schodzą się powoli… niepewnie…
jest Bogdan i Konrad
kuzynka Ela
babcia Wiktoria przychodzi ostatnia

z prosektorium nadchodzi Andrzej
którego zabili na dyskotece
ze sznura odcina się Krzysiek
aby wyruszyć w podróż do nieba

po torach biegnie Marek
z odciętą głową –
inny Marek umarł nagle
na zapalnie płuc

tak jak doktor Paweł odszedł cicho
na zawał
jak wcześniej Augustyn – profesor
od komunikacji pozawerbalnej
albo Adaś co zniknął we śnie –
odeszło ich tak wielu…

jak dobrze czuć ich oddech
przed zaśnięciem
kiedy gasną świece
zamykają biblię
kluczyk zawieszają na gwoździu



Robert Rudiak

Robert Rudiak, 5 czerwca 2010

ŚLEPE WNĘTRZE INTRUZA

Pamięci Maurice’a Maeterlincka


jest byt i pustka
bywa wnętrze i przeznaczenie

w ten czas ostateczny gdy otoczy cię dwunastu ślepców
w ten czas... w ten czas ostateczny...
czekać będziesz na przewodnika ku ostatniej drodze
znając świat ledwie z dotyku lub szmeru
usłyszysz głuchy szept modlitw albo płacz dziecka
jęk starców krzyk kobiet oddech zegarów i dzwonów
wtedy znajdziesz niewidomymi oczami niewidzialnego Boga
w ten czas ostateczny gdy otoczy cię dwunastu ślepców
w ten czas... w ten czas ostateczny...

jest cisza i jest ciemność
bywa światło i bywa chaos

w ten czas ostateczny gdy na ramieniu usiądzie niebieski ptak
w ten czas... w ten czas ostateczny...
czekać będziesz na spotkanie z umarłymi
kiedy owocowe drzewa ukołyszą cię do snu
świat cały skurczy się do wielkości jabłka
a przedmioty przemówią szeptem dusz nieznanych
wtedy obudzisz się w wymiarze szczęśliwego życia
w ten czas ostateczny gdy na ramieniu usiądzie niebieski ptak
w ten czas... w ten czas ostateczny...

jest sen i jest śmierć
bywa miłość i bywa przebudzenie

w ten czas ostateczny gdy zawoła ciebie głos z zaświatów
w ten czas... w ten czas ostateczny...
pójdziesz na jego dźwięk ku bramom tajemnym
kiedy przestrzeń stanie się bezbrzeżna a czas bezgraniczny
ujrzysz sylwetki zmarłych z palcem na ustach
kiedy wybiegną na powitanie jasną drogą absolutu
wtedy poznasz słodki smak odchodzenia ku wieczności
w ten czas ostateczny gdy zawoła ciebie głos z zaświatów
w ten czas... w ten czas ostateczny...


(1997)




  10 - 30 - 100






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1