gabrysia cabaj, 15 maja 2013
nowa energia życia
nowa energia śmierci
nowa energia miłości
energia energii
orgia naoczna
origami lęku brzdęk
rozbijamy się w tysiące odłamków
lustra
wirujemy
we władaniu snów ale
znów
ten ów
ta owa
pozdrowienia bratnie i stokrotne
kiedy leżymy to płyniemy
kiedy płyniemy lecimy
co leci spada
co to to to
no
przekażmy sobie znak ryby
napowietrzne dzwoneczki cichuteńko ding
rosa rosa rosa dzyń
zielone oczy młodej trawy
(w moim ogrodzie pod korzeniami
życie się toczy toczy się życie myślami
ostatecznymi
tam światła nie ma
tam smuga cienia tam smuga cienia)
ciiii
podnieśmy ręce opuśćmy ręce
a teraz w prawo
lub lewo
lub tu i tam
aż westchnie ziemia zapieje kur
i jeszcze raz i jeszcze
i jeszcze
przelecą nas >>>>> jaskółki
.
gabrysia cabaj, 14 maja 2013
Tutaj nie ma przypadku -
jesteśmy umówieni.
Zakładam żakiet, zapinam pasy.
Tak pewnie prowadzisz, synu,
jedną ręką,
nutą nonszalancji.
To coś znaczy, że tata usiadł
za tobą.
Mówisz - spoko, znam kod do bramy.
Twoja Marta, królewna, wychodzi
spod pióra:
w obcisłej granatowej sukience,
z tą złotą ozdobą,
upięty dobierany warkocz,
pszeniczny kłos.
Taka dzisiaj (po)ważna, skupiona.
Niby krew z krwi (matka ma oczy kosa)
a z żebra,
skóra zdjęta z ojca.
Nigdy nie myl jej z Barbie.
.
gabrysia cabaj, 4 maja 2013
Przeskoczyć wieczność
w jednym mgnieniu oka
To przecież niełatwe.
Panu się już udała ta sztuka,
gdy my jeszcze musimy
(bo ktoś nas odroczył?)
uroczo wdzięczyć się
za drewnianym (o)płotkiem,
bardziej widząc niż wiedząc.
Pewnie pan nie wie, umarły poeto,
że mamy nową rodzinę pszczół,
noszącą pyłki kwiatowe
w szczeliny
muru z czerwonej cegły.
To dla nich różowe stokrotki
papuzie bratki;
dla nich forsycje i tulipany.
W betonowych kręgach aksamitki
i pelargonie
cieszące Słońce (oko Pana B.)
Mówimy - kurwa -
ale dzisiaj jest pięknie,
jakbyśmy właśnie lecieli
nad ogrodem
siedząc na skrzydle motyla
jedną chwilę
.
gabrysia cabaj, 9 kwietnia 2013
Czasem można pisać sobą - bierze się od-
powiedzialność,
płyn do czyszczenia; spoglądając
za okno (za słowo)
- machając papierowym ręcznikiem
do połysku - zastygać, zadumywać się?
Fasadowy smutek przybliża do Stwórcy.
Radość, jako element natury, osobisty, od-
głębny chichot, zamieszanie wyobraźni,
która się zderza
z modnym uczłowieczaniem zła. W świecie
równoległym
można być od się,
jak byt niepowtarzalny, podobny
tylko do siebie, rozumiesz?
.
gabrysia cabaj, 3 kwietnia 2013
To wygląda jak balet - tancerz
wstaje w akcie.
Najpierw prawą stopę opiera o ziemię
potem lewą.
Teraz łydki błyszczą: stalowe podpory
(metaliczny świst!) Gdy wysuwa ramię
podnosi też głowę,
prostując sylwetkę.
Jest jak wyrzutnia średniego zasięgu
skierowana w niebo. Falują
łańcuchy, a na każdym hak. Tu
p ó ł o b r ó t
w zwolnionym - Wielki Transformator
jak z milionów serc
tłumi
swoje miejsce, postawiony
w cieniu. Patrzę
na to z okna - taki zwykły konus
z palcem na guziku;
taki Mocny Kolos (przed chwilą)
a śpi.
.
gabrysia cabaj, 22 grudnia 2012
Dlatego, żeśmy nie zwolnieni: trybiki korporacji,
monterzy kabelków, ostoje biur, taśmo rąk pracowitych;
i wy - nakręcacze śrubek, wulkanizatorzy, kierowcy
miejskich autobusów, szambonurcy, szpiedzy pospolici,
świecie pracy, kagańcu oświaty, żywy tłumie polityków,
zielona służbo zdrowia, policjanci i złodzieje (nie!
złodzieje nie!) drogowcy, kolejarze pod górkę, leśnicy,
słudzy wszelkich telefonii, gwiazdy różnej maści,
pociągowe konie, restauratorzy i rejestranci, klubowicze,
partyturo na dwie ręce, i jeszcze górnicy, hutnicy i tamci,
którzy; rolnicy i frezerzy, a zwłaszcza poeci
i jeszcze raz - aktorzy
- cieszmy się i radujmy !
Oto Łaska na białym koniu nadjeżdża,
wśród nocnej ciszy
się rodzi
.
gabrysia cabaj, 14 grudnia 2012
Prześladują mnie żywe obrazy zabitych
i cierpiących, widok ciał, egzekucji, rannych dzieci*
13 grudnia 2012 roku o godzinie trzynastej z minutami
zagotowały się kartofle; srebrzyste wieko podskakując,
wypuszcza nadmiar pary, jak zeszłowieczna lokomotywa
i zaraz przenosimy się na pustynię; i co tam widać?
Dramatyczną scenę, która swego czasu wstrząsnęła
sumieniami świata: sudańskie dziecko (sama skóra i kości)
za plecami sęp, czekający na tłusty kąsek. Ot, migawka.
Czego nie widzimy to człowiek za obiektywem – podobno
przegonił tego zwiastuna śmierci, podobno usiadł później
pod drzewem i długo podobno płakał, modląc się do Boga
podobno myślał o swojej córeczce.
Idziemy dalej, do następnego obrazu: Trang Bang (pod-
skakuje pokrywka) – wietnamska wioska w tle, zniszczona
przez napalm. Grupa dzieci uciekających szosą w przyszłość
- pośród nich naga dziewczynka – ten ból na twarzy nie do
przeżycia, jakby chciała wyskoczyć w biegu
z poparzonej skóry.
A gdyby tak podpalić szyny i choćby przez moment widzieć
pędzący pociąg? Ach, gdyby tak zobaczyć jak znika w innej
rzeczywistości, w nieznanym wymiarze.
Gdyby się nie przyznać, że stale chodzi za mną człowiek,
na którym powieszono psy. Gdyby się nie przyznawać,
nie pisać, nie czuć tego, nie widzieć nic po -
za garnkiem.
*Kevin Carter
.
gabrysia cabaj, 3 grudnia 2012
Ten świat potrzebuje jedynie
odrobinę cudowności
Siedzieli przy stole, gdy wyrzuciło ją
na przeciwny brzeg.
Taka smutna osoba z jabłkiem
w gardle, idąca dalej i dalej
Królowo pokoju w ciemności -
ile wody upłynie zanim
poczujesz, jak spomiędzy żeber wylatuje motyl
Wtedy już można po-
wrócić, posprzątać cały ten niedzielny
bałagan.
Cytat z filmu: Cyrk Motyli
gabrysia cabaj, 21 listopada 2012
w `86 na kraj spadła chmura pyłu radioaktywnego
od sąsiadów kanałami leciały skąpe informacje
oficjalnie już po ptakach wzywano matki z dziećmi
świeciliśmy w długich kolejkach przed ośrodkami
zdrowia ciężarne kobiety musiały obejść się smakiem
zaopatrzone w łożyska czyniące cuda niewidy
w tym czasie łąki uginały się od bydła chlewy
pękały w szwach później jesień i te wszystkie
szarości mgły deszcze widok z okna oddziału
septycznego na stary cmentarz prześladujący
mnie do dzisiaj
jakby to było wczoraj na ten boży świat dalej przychodziły
piękne dzieci umierali starzy ludzie niedługo w programie
trzecim polskiego radia de mono i kochać inaczej
powoli kończył się boom demograficzny
.
gabrysia cabaj, 20 września 2012
Powstałem z potrzeby
i wyobraźni.
Mój kształt nie jest tu całkiem
od rzeczy, jak rondo -
samo w sobie
ma niewielkie znaczenie, ale
w odpowiednim miejscu
i czasie - ho ho! Jazda.
I ta cała otoczka: twarz, ręka,
która mnie uchylała
- witam, pozdrawiam serdecznie,
kłaniam się.
Teraz ślepy jestem, nieczuły
i do śmiechu mi nie bardzo.
Gdybym tylko mógł wyśpiewać
całą prawdę,
ja -
bezbrzeżnie pusty,
dogłębnie sam,
filcowy świadek
(koronny)
w niewiadomej sprawie.
.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.