21 maja 2016
Multisensoryk
niosę bukiecik mokrych od rosy frenezji
staję się niezrównoważony
(to niemal to samo co niezrównany)
ekscentryczny obrzęd przejścia: przed kamerą
toczy się dialog dwojga świrów
(amant i femme fatale za dychę!)
głosy wnikają w siebie
powstaje jeden, nierdzewny
którym można by śpiewać arie z Traviaty
deklamować poezje Herberta czy Dylana Thomasa
i oświadczać się jakiejś leciwej
ale szalenie dzianej matronie
stojącym nad grobem krezusom
to głos nie do wygłaszania orędzi
w polskononserwatywnym bagienku
zbyt obojnacki. tembr LBGT
pora przeciąć struny