Florian Konrad, 24 lutego 2011
wciąż pamiętam ten film dla niegrzecznych dzieci
wyświetlałaś go na starym prześcieradle
patrzyłem zawstydzony bałem się odezwać
w żyłach powstawały stosy
i odkrywałem ogień w twoim ciasnym infernie
parzyłem język
czytałaś życiorysy poprzednich widzów
i zasypialiśmy po szyje zanurzeni we krwi
(przywidzenia sączyły się z gorącego źródła)
do dziś wydrapuję spod skóry resztki tytułu
czarne samogłoski
ale odkąd spaliłem taśmę
nie potrafię ich wymówić
Florian Konrad, 23 lutego 2011
kupiłem garść gwoździ i szkło klęczę
rzeźbię tłuste imię
drewniane białe w koronie
imię- pawia
granicę
zardzewiałe godło
z desek zbijam nowe nazwisko przekrwiony szyld
(otwarte rozgośćcie się bije jeszcze ciepły)
dokarmiam udawaną śmierć nudną codzienną herezję
bawię się nią obdzieram z gazet i kapsli
biorę pod język (drży smakuje jak ołów)
wypluwam lepką pełną waty
w gardle rośnie puch
gęsty
nasączony spirytusem
Florian Konrad, 23 lutego 2011
ostrze- zalążek przekwitania
pod włosami lęgnie się pragnienie
ciebie, szyi i tycjanowych śladów
rozsypane szkiełka- tęczówki (pułapka na mnie)
niżej, aż do przetrącenia karku
zostawiam ci tępy portrecik, noc, wolność
stygnięcie i grymas- żółtą maskę
na dole mój zamaszysty podpis
lubieżność w płowiejących deskach
tyle prezentów prawie za darmo. wystarczyło
być uległą. krzepnięcie niewiele kosztuje
zabieram zapach, widzisz?
kolejna brudna data
kradnę z niej imiona do nowej wyliczanki
Florian Konrad, 22 lutego 2011
instynkt -las szuka wytłumaczenia
(niech zgadnę -wyuzdanie czy taka karma?)
hide and seek z węchem zacieram tropy
twarz-autoportret pamięciowy w mdłych ramkach
plastikowa Miss najpiękniejszy owoc tegorocznych zbiorów
jeszcze jedna kolekcja strzępków
wsiadaj podwiozę rozbiję lusterka
(zawsze przyłapują mnie gasnące białe
odbijam się w ich obrzydzeniu)
ciszej
przytul moje -filie
zostaw coś na pamiątkę
kropelkę lub smugę zapach zniknie na poboczu
leż grzecznie
zmieniam skórę gubię ślady twoich paznokci
mój oswojony Norman
zrywa kolejną wilgotną zasłonkę
Florian Konrad, 21 lutego 2011
niektóre słowa wyrastają późno w nocy
z łodyg kwiatów ze spieczonych źródeł
przeciskają się pomiędzy suchymi wersami modlitw
smakują jak wargi Białej Anny
pulsują
(słowa-maligny słowa- herbaria
w których zgromadzono wszystkie rodzaje
gwiazd popiołów i pleśni)
mają zbyt mało tlenu
znam ich krzywe nadpalone nazwy
rozumiem ich drżenie
bunt
czasami pojawiają się na twojej skórze
dotykam, zlizuję
dławię się nimi
po oderwaniu pierwszej sylaby
dach zapadnie się
Florian Konrad, 19 lutego 2011
podobno urodzono nas tej samej zimy
mamy tak samo sztuczne cienie
dziwnie nerwowe ruchy
mówią że drzemie w nas dziecięcy
strach przed nienazwanym
bezsenność- arachnofagia
śmiało nie wstydź się rozbij szkiełko
a wyleją się brudne bajki
-mówisz przeglądając się w moim odbiciu
(czuję ślady podeszw na twarzy)
ponoć oboje mamy oczy w kolorze popiołu
ale kto by to teraz sprawdzał
Florian Konrad, 19 lutego 2011
self-mutilation
wyrósł w niej nad ranem
między poniedziałkiem a ziemią
(pod mięsem kryła się moneta lub gorący popiół)
zaczął się w brzuchu, kaleczył ramiona i włosy
nie pamięta gdzie miał końce nie liczyła
jego urojeń i (od)głosów, zwiniętych listków
gryzł, stawała się pustym miejscem przy misce
okruchem dla nieproszonego gościa
wyjadał sny i kurz, pozostawiał blizny, bękart
gdy go oderwała był już zaschnięty
miał czarną twarz
postrzępiony płaszcz i mokra historię
na pamiątkę, nie przestał boleć
zostawcie go, niech śpi- powiedziała
już nie jest groźny
Florian Konrad, 1 lutego 2011
pusto
zamiast mebli mam jedynie kontury
narysowane mazakiem na ścianach
(szafki półki kwiaty bibeloty
udawane krążenie)
w szybie widze półpłynny szkic
szarą postać
ślad po szmince i filtrze
szklane oko
prymitywny mechanizm sprawia
że spotykam tylko prześwietlone kobiety
ze zdjęć Tichego
są sztywne mają rozmazane twarze
mijam je boją się więdną
jednorazowe zimne
znikają pod językiem
zamykam drzwi kulę się
okna wychodzą na ulicę
coś w nas. na wylot. czarny samolot z brystolu
zanurzony w mleku
chłopczyk rośnie od środka. coraz głębiej w mur
wyrwij mu garść włosów, kochanie
na szczęście
Florian Konrad, 30 stycznia 2011
fetish, love and terror cult .tragifarsa
krzywe twarze, w każdej zioła i zapach herezji
aby zmylić pogoń tych z desek i gliny
przywołać wieczorne bóstwa
pielgrzymka po grudach
w myślach dwa polne kamienie i lina, oznaki mężczyzny
roztrwoń mnie, albo uduś, gdy dotrzemy do celu
ktoś czeka na końcu drogi
krzepniemy, ściany pełne są oczu
voyeuryści gapią się bez cienia wstydu
stada ich, całe hordy - widzę wyraźnie
albo nie, zalecz, umyj mnie w czerwonej farbie
wiesz, czasami zmieniam się w popiół
i ścieżkę po rozgrzanych paznokciach
to nic takiego, zwykły objaw podniecenia
zatrzymuję się
dotykam językiem twoich blizn
Florian Konrad, 25 stycznia 2011
próbuję bawić się z małą Rosalią
jest zamknięta w wosku i drewnie
pierwsze oznaki zwiotczenia
we włosach żółta kokarda
otwieram jej oczy
pod powiekami rosną ciężkie bajki
strach przed oddychaniem i światłem
rozchylam fobie, wyjmuję z nich
porcelanowe obrazy i srebrną kołysankę
zapach zaschniętej skóry
ziemi rodzącej jałowe kamienie, brudne daty
w pozornym cieple kryje coś lepkiego
senność, której przestaję się bać
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.