Colett, 25 lipca 2014
brakuje mi twoich dłon
chociaż fiołki pachną tak samo
wtedy ich bukiet
dzisiaj z rozbitej doniczki
układam mozaikę
w ogrodzie
mówisz – kobiety nawet kwiatkiem
gdy w altanie
otulają mnie cudze ramiona
spokój ma swoją cenę
jak kolce wśród pnączy róż
bez piekła nie odstąpię
od ciebie
Colett, 20 lipca 2014
dotykam twojego nieba
omijając miejsca
których unikają anioły
mówisz - niesłusznie
poszukującym nie odmawia się
źródła
gdy już rumienią się brzegi
skrzydeł
odkładam strój matki i żony
by znowu dotykać twojego
nieba - jest wiele dróg
których nie przeszliśmy razem
Colett, 10 maja 2014
Jeszcze z jarzębin można korale,
jeszcze się kasztan wśród traw ukrywa,
żuki w stokrotkach mają zabawę,
jesień jak żywa.
Jeszcze zielono w myślach i słowach.
za babim latem biegną spojrzenia,
sarna za sarną mknie długonoga,
dojrzewa ziemia.
Jeszcze się kolcom róże wzbraniają
przed przymrozkami, gdy uczuć braknie
chociaż kolory były wykładnią
na przekór prawdzie.
Jeszcze się snują plany zawiłe
z palcem po mapie, tamta rozmowa
jednak nadeszła, jeśli na chwilę,
nie czas żałować.
Colett, 28 stycznia 2013
napęczniałe łakną dotyku
od fioletu po biel przez purpurę
oczekując zwykłego zbliżenia
to tylko cień brzmi jak błogosławieństwo
gdy zieleń nie wystarcza by zakryć
tamto lato
pełne zuchwałych chwil
gdy jego zapach docierał głębiej
niż słowa zza lekarskiego fartucha
bez przebaczenia
Colett, 21 stycznia 2013
napadało
świat się zwinął pod kołderką - chwilą białą
malowane mrozem okna całowało
zimne słońce – dnia artysta
napadało
napadało
dłonie splotły się ze sobą by nie zwiało
dobrych myśli dobrych wspomnień przy kakao
w cieple lampy co nad stołem
napadało
napadało
między kocham cię albowiem a przegraną
gdy nagroda za trzy grosze niczym wiano
rozgościła się na dobre
napadało
napadało
zapisała się piosenka choć to mało
na melodię kiedyś wspólną - zakazaną
dziś już obcą - przecież wczoraj
napadało
Colett, 24 grudnia 2012
jeszcze jedną dziś popełnię zbrodnię
za brak weny bo tak jest wygodniej
chociaż nadal dobre mam narzędzie
płyną słowa lecz już nie najszczersze
jeszcze raz przepełni czarę gorycz
skoro życie pcha wciąż między wrony
czarne pióro moją zagra rolę
krętych schodów nie uchroni poręcz
gładkie ściany ludzkich wnętrz zamilkną
świetlny miraż znów zasłoni przyszłość
jaka byłaś nie ma już znaczenia
chwilą tylko w szklanej kuli lśnieniach
jeszcze nieraz znajdę trudną drogę
memu fatum nadal imię problem
czas je zmienić w końcu na wyzwanie
i z sandałów strzepnąć kurz nim skłamiesz
jeszcze tylko…
Colett, 24 grudnia 2012
w piekle dzisiaj świąteczniej, rodzinniej
dla sikorek odkładasz słoninę
a miauczącym włóczęgom dla smaku
spod bigosu podrzucasz okrawków
w kuchni tańczy pod garnkiem już ogień
i mniej jakby ja sobie ty sobie
dobroć budzi się nawet w diablętach
gdy uśmiechem godzina muśnięta
sprawy dzieją się dziwne niezmiernie
pomoc zjawia się kiedy w potrzebie
jedno z drugim przeciwko trzeciemu
jak z obrazem i dziadem ty przemów
znika zmarszczka co lwa ma w genezie
lampki z drzewka mrugają zawzięcie
do rodzynek skąpanych w serniku
gdy za oknem ta pierwsza po cichu
w piekle dzisiaj świąteczniej, rodzinniej
chociaż tutaj nieprędko ktoś milknie
chwila staje się inna niż wszystkie
gdy kolędą otulasz kołyskę
Colett, 27 października 2012
.
zanim wszystko już zostało powiedziane
drink (bo trema) szybkim haustem zgasił płomień
noc żegnała srebrną łuną - szedł poranek
gdy autora sen rozłożył po przedmowie
cytowane raz w całości raz fragmentem
niosły słowa chęć do płaczu lub do śmiechu
były brawa i toasty na zachętę
dając światło w tym wyścigu ku zwycięstwu
bzu białego który zdobił każdy stolik
woń budziła w każdej pani słodkie dreszcze
zaś panowie ukrywali w każdej dłoni
bukieciki konwalijek drżące deszczem
jedno tylko miejsca wcale mieć nie chciało
choć się snuła zgodnie z planem przedstawienia
myśl przewodnia o poecie co niestałość
wzniósł na podest przez tworzenie w urojeniach
Colett, 15 sierpnia 2012
Goniąc kormorany
gdy wiatr w oczy - prawym halsem
po promieniu kręgu błądząc
chcesz ominąć bo to łatwe
choć znasz tych, co źle osądzą
cień mielizny gdy tuż zakręt
wciąż napełnia oczy strachem
nim się żagiel wiatrem sztachnie
chwile jakby już dojrzalsze
cisza zaćmień wiecznych łaknie
by o zmierzchu powstać słowem
nowy księżyc pełny zaklęć
chce przed świtem zdjąć żałobę
by obudzić w już wyblakłej
akwareli tamte treści
nim jeziora wzburzysz taflę,
chcąc sen nocy letniej prześnić
Colett, 12 lipca 2012
przemoczyłaś nie wiem czemu
z drzewa obok liście suche
miękko płyną gdzieś bez gniewu
ja nie umiem
choć przejść miałaś tylko obok
błysnąć z dala jednym mgnieniem
nadal duszę drążysz wodą
jak kamienie
świat się zmienił poszarzało
płaczą okna firankami
wiatr się nadął po niestałość
a bez zakwitł
za godziną kiedyś szarą
znów po ścianach błądzą cienie
coś z przelotnej pozostało
zadziwieniem
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.