Colett, 14 marca 2011
znów nie pomogły schody do nieba
szydzi z obrazu garniec ze złotem
czerwień bucików runęła w przepaść
kiedyś zapomnę
zbladły kolory na słonecznikach
krople na szybie też dziś nie tańczą
wiatr na gałęziach świat ukołysał
senną romancą
mantra (za grekiem) wiem że nic nie wiem
zdobi wygasły w kieliszku toast
w lustro spojrzenie ciągle niepewne
choć czas mu sprosta
zegar obudzić nie chce kurantem
dzień postanowił zniknąć za rogiem
kosmate myśli grosza nie warte
na twardej sofie
cień się za własnym ogląda cieniem
do odegrania kolejna rola
chociaż iskierki lśnią w oczach szelmie
gdy spada woal
Colett, 20 lutego 2011
za oknem wkrótce wiosna a dusza wciąż moknie
jak gdyby ktoś ją w deszczu do pieszczot namawiał
malując strugą wody gdzie ślady niedotknięć
gdy bujna wyobraźnia do źródeł przywabia
na drzewach wkrótce pąki a myśl wciąż zamknięta
jak gdyby cień bez światła nie wstawał do życia
promieniem rozbudzany gdy pada na blejtram
ciekawość zaspokaja na chwilę przed dzisiaj
dla wczoraj nie ma jutra gdy słowa wciąż echem
jak gdyby wielki kanion ktoś okrył atłasem
wśród nocy rozszalałych spętaniem nim wzeszedł
na niebo starzec lśniący północą z majaczeń
za chwilę przedświt życia gdy celem partenon
bez szansy dla odmieńców tych samych od zawsze
z bilansem który znowu wyjść nie chce na zero
wbrew zmianie pory roku i woli płci słabszej
.
Colett, 19 lutego 2011
W.Sz. z podziękowaniem za inspirację
http://postscriptum.net.pl/viewtopic.php?t=13852&highlight=zapomniane+kapliczki
Kłaniają się polanom kikuty drzew starych,
kapliczkom przycupniętym na zboczach wśród świerków.
Kołyszą gałęziami gdy stają zegary
bo pragną czas zatrzymać nim zdążysz coś przeczuć.
Ciemnieją od lat strasząc już nagą koroną.
Skruszone czas omija - śpiew ptaków nie dla nich.
Sąsiednie stoki co rok bieszczadzki* czar chłoną
nie skąpiąc cienia z palet, gdy człowiek znów zranił.
Piosenka znad ogniska nie wzniesie się ku nim
choć przecież, o ironio, stos suchych gałęzi
zalega dawne ścieżki, gdzie młody las kusił
z plecakiem, w którym serce umiało zatęsknić.
Kłaniają się pokornie kikuty drzew starych
gdy halny je odwiedza, o zmianach donosi.
Kołyszą gałęziami jak gdyby wiedziały,
że cieniem już nadzieja, nie warta trzech groszy.
*licentia poetica - faktycznie Karkonosze
Colett, 30 stycznia 2011
i pokazałam - cóż się stało
mówią że takie mają wzięcie
nie można ciągle na wytrwałość
od tego skrzydeł nie przybędzie
chociaż chwilami wiało mocno
postanowiłam dość i basta
czas zmienić garb na linę prostą
by grą na nerwach już nie szastać
nim czara w końcu się przeleje
i nie pomogą słodko brzmiące
słowa zepchnięte w zapomnienie
do zawiązania końca z końcem
że są sposoby na rogate
uwierzę pewnie koło jutra
dziś na szatana pora zatem
nim żartem stanie się wymówka
Colett, 28 stycznia 2011
mówisz że można jeszcze wierszem
choć postawiło kropkę życie
że horyzonty skrywa szersze
choć w zwrotkach tłoczno od przemyśleń
porozmawiajmy zatem proszę
popełnić zechciej kilka wersów
twoją powagę zmienić w psotę
potrafię tak jak tęczę w deszczu
że chciałeś miękko jeszcze wczoraj
zaakcentować koniec zdania
nie zrozumiałam biedna głowa
musisz wybaczyć bo sprzątałam
kurze strzepnęłam z najwcześniejszych
tych w których warkocz lśnił od jaskrów
i z tych wśród których grały świerszcze
gdy pióro nocą po omacku
mówisz że można jeszcze wierszem
że się wśród zwrotek rozuśmiecham
więc nie obiecuj budząc dreszcze
żądam rewanżu nie każ czekać
Colett, 1 stycznia 2011
to nie ona wprowadzała
mnie w świat kobiet
czas przepływał
między kolejnymi wizytami
w sali pełnej śpiewu bez melodii
za drzwiami w których
nie było klamek
więcej
o wzlotach i upadkach
wiedziała poduszka
i miś z naderwanym uchem
pamiętający poranek
bez matki w szesnaste
urodziny
przywracana zdrowiu
wieczorami otulała kołdrą
w rytmie kołysanki
przy której zasypiały
później i moje dzieci
***
park za oknem
w fontannie słońca
matka rozmawia
z ptakami
Colett, 30 grudnia 2010
w piekarni u Heńka
nigdy nie było tak cicho
codziennie nad pieczywem
unosił się zapach poranka
biel czapki od progu
witała przechodniów
bywały dni gdy szyby
traciły blask
milczeniem otulając
powszedni
jak dziś
gdy puste półki
nucą
pieśń na wyjście
Colett, 30 grudnia 2010
błyszczą świąteczne latarnie
konie parskają w zaprzęgu
wiekowy stangret tubalnie
wzywa kolęduj
tam brukowane uliczki
w śniegu podają kopytom
rytm starych pieśni by wyśnić
następną cichą
i uśmiechają się oczy
ktoś kapelusza uchyla
gdy się wśród kramów panoszy
skrzydlata zima
***
gasną świąteczne latarnie
ogniem rozgrzani zziębnięci
zaśnij znużony kloszardzie
twój sen się prześnił
Colett, 27 grudnia 2010
pół prawdy to całe kłamstwo
przysłowie żydowskie
wystarczyło słowo aby stanąć poza
pośród trzaśnięć drzwiami bez wiary co prosta
gdy za ścianą rajem śnienie w bezgłos dzieci
istotniejsze bardziej niż rzeczowy sprzeciw
przecież tak najprościej choć się trudnym zdaje
utracić przez pośpiech cienie spoufaleń
gdy dla głodnych uczuć stać ma za okrasę
rozterka nim gesty zdążą objąć fałszem
w korytarzu echem spływa suche łkanie
bezowocnych myśli o spełnieniu pragnień
trudno o prawdziwiej pokazane kłamstwo
kiedy toast za nas pustą wznosisz szklanką
Colett, 9 października 2010
niepewność towarzyszy jej do drewnianych krat
chociaż co rano błogosławieństwem smaruje chleb
Pobłogosław mnie Ojcze bo zgrzeszyłam
w półmroku nie widać sinych warg
rozciętej brwi dłoni zaciśniętych na kawałku sznura
z przygarbionych ramion spływa czas
przepełniony goryczą
żarliwa prośba o rozgrzeszenie
zawisa między ustami a konfesjonałem
Idź w pokoju
kolejnym z piątków
zaczniesz wszystko od nowa
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.