29 października 2012
Puk...puk!
Bez wsparcia z nieba, bez protekcji,
trudno z jesiennych wyjść infekcji.
Dyskomfort w duszy nieustanny
ma nawet człowiek nienaganny.
I choćby nawet nic nie zgrzeszył
nie będzie się spokojem cieszył
bombardowany okropnością
i wezwań, apeli mnogością.
Jak emocjami wciąż targany
znosić ma wielkie huragany
śledząc wyniki licznych debat?
Wiedzieć kto wygrał, a kto przepadł?
I komu przestrzelono głowę,
lub czy prawdziwe są tuskowe
szczególne wyliczenia rano,
że mniej, lub więcej to - to samo?
Jak obawiając się śnieżycy
może na jakąś pomoc liczyć,
gdy nie dotyczy go in vitro?
To sprawia, że jesień jest przykrą.
Inną niż te uprzednie - Złote.
Wszystko przesuwa się na potem
i gdyby nie to wsparcie nieba -
trudno, o jutro by się nie bać.
Wszystko się bardziej już nakręca.
Niczym się stała zwykła nędza.
Każdy spodziewa się wielkiego,
a to jest jesień - nic takiego.
Przejściowa pora, więc są przejścia
i tylko odrobiny szczęścia
tym razem trudno się doszukać,
a wczesna zima do drzwi puka.