22 września 2015
Wjedzie Bond drezyną
To jest bardzo trudna i żmudna robota,
bo jest spory nasyp, a obok jest parów.
Porządkują teren - w górach, koło złota,
przy pomocy łopat i georadarów.
Ma to robić kolej, ale kolej nie chce.
Wojsko tylko strzeże. Wojewoda czeka,
a ciekawość wszystkich dookoła łechce.
Wkrótce spadną śniegi. Czas szybko ucieka.
Potrzebni do tego sami specjaliści.
Znani, bo ich w książce opisał Sumliński.
Wytrawni badacze spadających liści.
Twórcy najdziwniejszych kombinacji świńskich.
Choć to tajemnica była III-ciej Rzeszy -
teraz już się naszą tajemnicą stała.
Trzeba coś odkopać, lecz nikt się nie spieszy,
by się w obce ręce czasem nie dostała.
Porządkują teren. Dni spokojnie płyną.
Na mniejszą odległość zbliżać się nie wolno.
Czekają na Bonda. Wjedzie tam drezyną.
Teraz do czyszczenia wezmą dziatwę szkolną.
Wszystko według planu ściśle się odbywa.
Jest specjalna grupa i sztab kryzysowy.
Czytają Tuwima. Jest "Lokomotywa",
lecz wiersz ten opornie wchodzi im do głowy.
Próbują wszystkiego. Otwórz się Sezamie!
Ale góra milczy. Mogą w niej być miny.
Może ktoś tu kręci? Zwodzi oraz kłamie
i po cichu liczy, że my zapomnimy.