25 marca 2018
Pasja
W pałacu piłatowym zasiadły mądre głowy.
Za nas mówią: Określmy, jacy sami jesteśmy?
I spośród władzy stadła wstały krzywe zwierciadła,
byśmy w nich oglądali, czym się chcieliśmy chwalić.
I orzekli najprościej: Wspólnie swe winy noście.
Nie szukajcie pociechy za wszystkie wasze grzechy,
bo dziś tylko Marsz Żywych obrazem jest prawdziwym.
Na temat rozliczania, można mieć różne zdania.
A sąd był piłatowy. Ten sam, a jednak nowy.
Nad nami się odbywał. Swoje ręce obmywał.
Niesiono z każdej strony z ostrych cierni korony
i zakrywano paszcze krwisto-czerwonym płaszczem.
I karano surowo Naród spuszczoną głową.
Pokorną i milczącą przed dyskusją gorącą.
Nadzieja była tycia. Motyw ochrony życia
nie znalazł zrozumienia. Czaszki wyszły z podziemia.
A myśli przestrzeliny nie dowodziły winy,
bo już prawili ludzie o Zmartwychwstania cudzie.
O zgodzie i ugodzie i narodu w Narodzie
prawniczej wielkiej roli. Pan Bóg na sąd pozwolił.
A Duch powstrzymał dech. Nie władza, lecz wasz grzech
wynosił z ulic krzyże. Do Czaszki było bliżej
przez ekstremalne stacje, a sąd wygłosił racje
w Studiu na Woronicza o Polski dwóch obliczach.
Jak dwóch stronach pieniądza. Sporom nie było końca.
Czekało biczowanie sumienia na ekranie,
a kto już wyrok śledził, podchodził do spowiedzi,
wiedząc, ze ministerium szykuje nam Misterium,
bo były zbieżne daty i Pasji i zapłaty.