Marek Gajowniczek, 9 czerwca 2015
Ciężkie czasy. Trudne życie.
Pewna forma miała wyciek.
Nie pierwszy raz to się stało,
lecz tym razem poleciałoooo...
Nie brakuje już poglądów
wieszczących dymisję rządu
i to jeszcze przed jesienią.
Zamieszają. Wiele zmienią.
Sytuacje będą nowe.
Może nawet wyjątkowe
z nowym już dowództwem zbrojnym.
Okres będzie niespokojny.
Alarmowe słychać dzwonki
i to chyba nie skowronki
świergolą z samego rana.
Zmiana! Zmiana! Zmiana! Zmiana!
Wszyscy wzrok wznieśli do góry
tylko jeden kundel bury
ogon wysoko zadziera
koło chińskiego serwera.
Ciężkie czasy. Trudne życie.
Pewna forma miała wyciek.
Nie pierwszy raz to się stało,
lecz tym razem poleciałoooo...
Marek Gajowniczek, 9 czerwca 2015
To nie jest tak wcale łatwo,
prawdę wyciągać na światło.
Wielu ma ją dość głęboko.
Tam, gdzie ucho oraz oko
z trudnością wielką dociera.
Prawda przeszkadza, uwiera
nieraz obu stronom sporu.
Podobna do nowotworu,
jest bolesna, ale własna.
Kiedy człowiek już ją zastał
ujawnioną, całkiem gołą,
nie jest mu wcale wesoło.
Wolał by toczył się spór.
Po to Zastrzeżony Zbiór
jest okryty tajemnicą.
Niektórzy rąbek uchwycą
i wydają wówczas książki.
Krąg odbiorców, dosyć wąski,
może prawdą zmysły sycić,
jeśli zdoła myśl uchwycić.
W ten sposób na I-Pe-eNie
literatów pokolenie
wyrosło nam bardzo liczne,
a tomy, opasłe, śliczne,
zdobią naszych księgarń półki.
Widziano pierwsze jaskółki
zapowiadające Noble.
Powstały w ten sposób groble
prawdy na kłamstwa potopie.
Pokazały Europie
jakich lotów jest tu sztuka.
Prawda nie da się oszukać
i kiedyś ludzi wyzwoli.
Dziś nas cieszy. Nieraz boli,
a czasem bywa brzemieniem
z ciężkim śmiechem lub milczeniem.
Marek Gajowniczek, 8 czerwca 2015
Patrzyli na to ludzie zdziwieni,
a on opłatek podnosił z ziemi
z uszanowania dla daru nieba.
Czy wyraźniejszych znaków potrzeba?
Kiedy radości zabrakło tchu
podpalić chciano poznańskie Q.
Wóz, co antenę miał na swym dachu
zdemolowało kilku rodaków.
To też są bardzo znaczące znaki,
że czas się kończy dla byle jakich.
Dla pokręconych, upadłych w grzechach.
Komuś się może to nie uśmiecha?
Od tego jednak nie ma odwrotu.
Wszyscy chcą zmiany i kraj jest gotów,
by teraz zdjęcia robić z Kukizem.
Panom dziękując - dając im wizę.
Marek Gajowniczek, 7 czerwca 2015
Tak jest system urządzony,
że sprzedają nam lip tony
i badziewia kilogramy.
My pijemy i zjadamy
i wdychamy świata chemię.
Spływa i spada na ziemię
odpad cywilizacyjny.
My chłoniemy, jak nikt inny
tablicę Mendelejewa.
Nikt się po nas nie spodziewał,
że wytrzymamy tak długo
z takim handlem i usługą.
A za miedzą, gdzieś w kurorcie
zasiadło przy świata torcie
wybrańców siedmiu wspaniałych,
a pyszności ich czekały,
jakich nie zobaczysz w Tesco.
Niebo barwę ma niebieską
i dla wszystkich taką samą.
U nas za to dziękowano.
Różny jest wynik dzielenia.
Nam zostały Dziękczynienia.
System wzmocni się i zmieni.
My za to, błogosławieni
za wszystko będziemy potem.
Rząd nam wysiadł przed odlotem,
bo go także dotknął pech.
Nawet do sąsiednich Czech
nie mógł się na grilla wybrać.
Jakieś fatum, trzeba przyznać
ciąży na nas w tym Porządku,
a kraj cały, bez wyjątku
ma nad głową szachownicę.
Co tam, panie w polityce?
Trochę się poświętowało.
Bogu dzięki! Przeleciało.
Kto za to wszystko zapłaci?
Pewnie nie Iluminaci.
Pewnie nie Bilderbergowie -
tylko szarych ludzi mrowie,
którzy wrzucą im na tacę
swe zakupy, czas i pracę.
Marek Gajowniczek, 6 czerwca 2015
Niespodzianie przyszła miłość.
Żadnych oznak jej nie było
i nagle wybuchła żarem,
a uczucia dawne, stare
pojawiły się nam w oczach.
Zapomniana. Wciąż urocza.
Nagła. Nieoczekiwana.
Rozbudziła się zaspana,
gdy słońce mocniej przygrzało.
Wypełniła sobą ciało
i szarpnęła nasze serca.
Teraz chce, by ją utwierdzać
o słuszności odrodzenia.
Na światło wyciąga z cienia
i uściskiem wiąże dłonie.
Niech nie myśli, nic tu po niej
i niech latem z nami mieszka.
Niech buszuje w drobnych grzeszkach
i w pieszczocie i w czułości.
Niech śpi z nami, niech się gości.
Niech z rozkoszy oczy mruży.
Jeszcze dobrze się przysłuży
zdrowiu i radości ducha.
Już nie taka zawierucha,
bo przecież ma swoje lata.
Doświadczeniem jest bogata,
przez to dobrze ułożona.
Miłość wiosną powtórzona.
Zaplątana w czułe słowa.
Nasza, własna i domowa.
Marek Gajowniczek, 6 czerwca 2015
Rejent Milczek - milczeć musi,
ale wie od swej mamusi,
co się działo w Strasznym Dworze,
lecz o tym mówić nie może.
Cześnik także o tym wie
i dlatego mówi - nie,
ukryte znając powody.
Mur ich dzieli. Nie ma zgody.
Tak już bywa na tym świecie,
że wyrasta nowe kwiecie
i do słońca pnie się w górę.
I przed murem i za murem.
Z czasem, sobą spór przesłoni.
Próżno nadal, obaj oni,
bronią dostępu młodzieży.
Że mur zniszczą, nikt nie wierzy.
Chcą, by trwała kłótnia stara.
Wszystko na nic! Młoda para
przejmie po nich to zamczysko
i odtąd się zmieni wszystko.
Starzy będą stali z dala.
Znowu blaskiem zalśni pałac.
Papkin wąsik nieco przytnie
i ekstradycji uniknie.
Podstolina, choć biadoli -
ustąpi ze swojej roli
i może razem z Cześnikiem
będzie zwiedzać Amerykę.
Należy tu jeszcze dodać:
Pan Bóg wtedy rękę poda,
a z wyborczego zwycięstwa
Zgoda zrodzi się, nie Zemsta.
Spokój powróci po latach.
Pozostaną tylko w datach
rocznicowe dawne troski.
Może taki był plan boski?!
Powróci znów chleb powszedni,
a z tragedii i komedii
zrodzi się mądrość zbiorowa,
by przed ludem nic nie chować!
Marek Gajowniczek, 6 czerwca 2015
To, co dzieli obie strony
jest dziś w Zbiorze Zastrzeżonym.
Otwierać go nie należy,
bo się włos na głowie jeży.
Niezłą sprawia nam kabałę.
Wszystko jest niezrozumiałe!
Powoduje spory nowe.
Znaczy dzieci resortowe
i podnosi ofiar wnuki,
a z historii nam nauki
żadnej dzisiaj nie przedłoży!
Czasem tylko palec boży
z piramidy kogoś strąci.
Zastrzec, schować, potem mącić
potrafią tym wszystkim służby.
A lud ciemny jest... bo któż by?
Marek Gajowniczek, 5 czerwca 2015
Do lasu, nad wodę, w góry,
za miasto, na działkę, na wieś.
Trochę technicznej kultury
i w Polskę wyrusza gawiedź.
Siodełko twarde i wąskie.
Przesz. Ustępują pedały.
Jest weekend. Odsuwasz troskę.
Zaliczasz się do wspaniałych.
Niebo jaśniutkie nad tobą,
a skóra piecze i pali.
Benzynę wciąż mamy drogą,
więc co się ma - to się chwali.
Chcesz zdrowym być - musisz kręcić!
Bez tego czeka cię tusza.
Potrafią media zachęcić.
Na rower siadaj! Wyruszaj!
Nie dla nas autostrady.
Ryczałty są dla wybranych.
Jest upał i eskapady
podniosą ducha w nas samych.
Że trochę to azjatyckie?
Świat to już jedna jest wioska!
Już kręcą tak kraje wszystkie.
Nie różni się od nich Polska.
Marek Gajowniczek, 5 czerwca 2015
Burzanem zarasta rola.
Dzikie pola, dziki step.
Nie oddadzą Mariupola.
Dywersantom kula w łeb.
Wojaczka - strach i niedola.
Wczoraj cywil - dzisiaj trep.
Okopy. Minowe pola.
Pod bandażem czarny skrzep.
Kolega bez hełmu polazł.
Gorąco, a pada Grad.
Jeśli taka boża wola,
popatrzysz jeszcze na świat.
Jeżeli się dogadają.
Jeśli rozejm będzie trwać...
O cholera, znów strzelają.
Głupia wojna... psia ich mać!
Marek Gajowniczek, 4 czerwca 2015
Poszli z hostią po Krakowskim
po tym wszystkim, co tu bywa.
Chcieli, za nakazem boskim,
świat prawdziwie ponazywać.
Kościół nazwać kościołem.
Boga nazwać Bogiem.
Relatywne nowosłowia
zostawić za progiem.
Solidarność przygarnęli
walką osłabioną.
Na ramiona swoje wzięli.
Szli jak za ikoną.
I stanęli na placu
z księdzem - męczennikiem.
Nagle, od strony pałacu
wzrastającym podniosło się krzykiem
„Boże, coś Polskę...” Słów już nie słyszałem,
bo nad ludzi zalewem na niebie ujrzałem
jak Papieski Krzyż wyciągnął ramiona.
„W imię Ojca i Syna…" Ofiara spełniona.
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.