Istar, 11 listopada 2012
staję się wrażliwa na każdy odgłos
każdy szum w uchu przypomina kroki
skrzypią drzwi w starej szafie a ja
biegnę otworzyć
lekarz mówi że to syndrom odstawienia
że to się leczy
trzeba podrażnić skórę użyć innych dłoni
nawet jeśli - to co z sercem
z tym co w głowie na duszy
tam nie sięga dotyk tam się odróżni
smak zapach inny pocałunek inne milczenie
inne obce nie twoje
Istar, 10 listopada 2012
co z kobietą która myśli podobnie ale nie ma
zaostrzonej lufy tłum rozstępuje się przed nią
trędowate myśli kaleczą nawet ból zdaje się milczeć
chociaż powinien mieć tu ostatnie słowo
co z kobietą która wiesza sukienkę na sznurku
myśląc o linie po której wybrałaby się do niego
ćwiczy kiedy idąc ulicą próbuje zachować równowagę
ma tyle ciepła że strącone z dachu ptaki
dobrzeją przy jej piersi potrafi tak przetrwać
do rana póki nie odlecą do innej
co z kobietą która nie kłamie w żadnym uczynku
jest bardziej a nikt nie chce więcej
Istar, 6 listopada 2012
wczoraj mnie tu nie było zakładam że wiersz
pozostawiony na łóżku zamiast zmiętej pościeli
to wróżba na przyszłość
mroczny widok ulicy chociaż ściany przebija błękit
kaloryfer ustawiony na off i ta niezgrabnie rzucona
myśl świadczą o kimś samotnym
jeszcze ciepłe obręcze jakby wtulał dłonie
w drewno reagując na martwość przedmiotów
życiem co obrzydło bez niej do granic miasta
w którym przypadkiem spotkał inną
wysiadła elektryczność
noc walczy o swoje prawo do ciszy
mam taki sam odruch
wolę gesty zamiast rozmowy
Istar, 6 listopada 2012
tak dawno nie kochałam się w chabrach
kiedyś w polu na sadzonkach kartofli
późnym latem pobiegliśmy do lasu
szczytujące trawy współrosły
tak dawno nie podglądałam mchu
nisko niżej niziuteńko
rozpasłego na podniebieniu traw
drzemka w ciągu dnia przeciąga się we mnie
skóra rozbudza zapachem ulegam
gdybym potrafiła opisać w słowach
tęsknotę dziewczyny w zielonej sukience
pobrudzonej chłostą nocy
zapamiętałabym jaki kolor oczu miał księżyc
szukając sposobnego wieczoru
kwiatów w sepii pod prześcieradła kochanków
już dobrze
są jeszcze łąki jak hamaki
rozwieszone między drzewami
jeszcze komuś powiem jakiego koloru
i uwierzy
cały calusieńki mój
Istar, 31 października 2012
wierzę w ten las
na skraju dosadzamy drzew
żeby nie tracić cienia
wszystko zaplanowane
borówkowe korale od święta
brunatne kapelusze na deszcz
na złość wrzosowe bukiety
ziemia trzyma nas w garści
choć nie ma od czego uciekać
uciszam natrętny wiatr kiedy całuje
moje piersi pod twoimi palcami
słońce ciepłym muśnięciem
kreśli namiętność ust
nie przesadza się starych drzew
Istar, 24 października 2012
powtarzam to jak kain winę
jeszcze będziemy wodą
nim do martwej studni
wrzucą kamienie
czas popłynie dalej
Istar, 17 października 2012
kiedy rozbijemy się i wkroczymy
w rzeczywistość nie pojmując istoty snu*
wydłużają się rzędy książek
gubią tytuły pod którymi kryją
baśnie tysiąca i tej jednej nocy
wracając zachowuję resztki w oku
bursztynowe guziki
kiedy rozpękło niebo woda wyrzuciła
pół martwe ptaki
brzegokrążcy grzeją dłonie
pozbawiając życia co przytomniejsze
przyprawiają o sen
nie mogę wrócić
czas nam nie sprzyja
ani pogoda
byle deszcz szkodzi kochać
* J. Kapłon
Istar, 11 października 2012
lubię kiedy słowa tworzą coś
na kształt bukietu chabry finezje
tulipany kosmyk gipsówki bez
wirtuoz zapachu i pręcik trawy
z biedronką na dwie kropki
lubię kiedy dotykasz moich ust
mam życzenie ale nie muszę go
wypowiadać jesteś początkiem
i końcem każdego
świat darowany z rozkładem dróg
często zachodzą na siebie
przy jednej z dębowych bram
wrzosowym stole karmimy ptaki
układasz się przy mnie jak wiatr
rozczesuje włosy znajdujesz liść
a lato było piękne tego roku
został po nim jeszcze jeden zagubiony
ruszają trawy w tan drzewa odkładają
gniazda na głóg tam zimują nierodne
i nam tu dobrze dłużej jak na
cztery pory roku
Istar, 11 października 2012
niczemu nie dziwić się
nawet jeśli przemija
gwiazda gaśnie gniew w oku
ryba gdy życie płynie bez nurtu
wiatr kładzie trawy
kamień kryje w strąku
wszystkiemu się dziwić
że cię nie ma w środku
w odbiciu
owoc dojrzałej krzewiny
marszczy czoło późną porą
z ogrodu wychyla
weź mnie
też mam swoją pestkę
Istar, 9 października 2012
zwyczajnie garbimy się przeplatając dłonie coraz niżej
by zetknąć usta przez uchylone okna wabiąc ptaki
zlatują się po okruchy którymi obdzielasz co słabsze
składam obrus wpatrzona w dwa kubki dostrzegam
jedną stroną lustra jak wysychają krople
zapomnisz ten i inne smaki zanim przygotuję
kolejną ucztę na dwa krzesła
niektóre rzeczy pozostają cierpliwe noszę je
w dłoniach do późna wilgotne częściej powodują
drżenie ten przyjemny odruch zetknięcia
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.