Stefanowicz, 20 czerwca 2011
okno odbija zgasłe twarze
światłocień sieni a za oknem
przetacza się korowód zdarzeń
i każde takie nieistotne
jest niedorzeczność w cichej scenie
jakaś niezręczna rzeczyzwisłość
cóż gdy niczego już nie zmieni
to co tak łatwo kiedyś przyszło
wirują kłębce nad czajnikiem
kolejna parzy się herbata
prawda że byłem kiedyś nikim
teraz mam wszystko nie mam świata
spuchnięte myśli drętwy język
stolik a na nim słów międzyczas
chwytam się resztek tej poezji
co jest już tylko prozą życia
rozdwaja się wytarta lina
wiążąca codnia rytm i schemat
a choć jest z nami w nas i przy nas
niczego poza nią już nie ma
Stefanowicz, 8 czerwca 2011
teraz jesteś cichy.
czasem tylko westchniesz.
na powiekach ciężko
zawisł sen, czerwień warg
łuszczy się płatkami róży.
jesteś taki cichy
i taki nie jak co dzień.
więdniesz mi przez ręce.
nie chcę pisać o niepokoju.
mogę już nigdy nie pisać.
bylebyś był zdrowy.
Stefanowicz, 7 czerwca 2011
Cyk, cyku, cyk,
Pstryk, pstryku, pstryk,
Cyka zegarek z szafeczki.
Cyk smyku, cyk,
Pstryk smyku, pstryk,
Srebrzyste drżą wskazóweczki.
Cichutko cyt,
Bo głośno zbyt,
A zasnąć chcą zabaweczki.
Cichutko, cyt,
Bo każdy zgrzyt,
Odgania sen znad główeczki.
Cichutko smyku,
Bo spać w koszyku
Kładą się już klocuszki.
Cichutko smyku,
Bo na stoliku
W sen zapadają kwiatuszki.
Cyk, cyku, cyk,
Pstryk smyku, pstryk,
Spać wreszcie chcą poduszeczki.
Więc bądź cichutko,
Przytul leciutko,
Poduszki do swej główeczki.
Stefanowicz, 30 maja 2011
z bladością na ustach i skronią pod wiankiem
na skarpie ciemnego podzamcza
przysiada jak co noc w poblasku kaganka
w królewskich purpurach i zamszach
błądząca i błędna jest snem choć nie we śnie
własnością i panią na włościach
pustymi oczami spogląda boleśnie
ze smutkiem i w duszy i w kościach
jamistym wapieniem wawelski fundament
pospołu ją więzi i gości
przez Wisłę i z Wisły toczonym balsamem
naciera śródnocne nicości
jak co noc gdy z nocą się ściga w przetrwaniach
z wyrzutem spogląda przez palce
gdzie Miłosz z Asnykiem śnić mogą bajania
pozgonnym zaspaniem na Skałce
na ciche podwale skąpane w półcieniach
i Brackiej deszczową ciasnotę
w pragnieniu i głodzie sennego istnienia
co nie ma już przedtem i potem
wołają ją fali głębinne wahania
choć nie śpi gwałt zmierzchu ją budzi
bo w śmierci topielczej jest bezsen nic zamiast
i wolno jej tylko się łudzić
z cyklu: krakowskie zacisza
Stefanowicz, 28 maja 2011
jak długie może być czuwanie
tak wielka czasem jest czerń źrenic
gdy staną lęki o pół kroku
zdrętwiała chwila wpół się łamie
ziemistym cieniem na zieleni
szakłaku witką drży niepokój
coś może stać się więc się stanie
gdy ciszą tkwimy ogłuszeni
czernieją nawet błyski w oku
zdrewniali w kłącza ścięci w kamień
gąszczem jesteśmy i czekaniem
a lęki stoją o pół kroku
komentarz poetycki do grafiki Leszka Kostuja
http://www.kostuj.netgaleria.pl/files/W20zagajniku20.JPG
Stefanowicz, 26 maja 2011
tamtego dnia brzozy
trzęsły się z gorąca
i nudów a trzmiele szeptały
ciepły wiatr
pyli mak
żadnych skarg
powietrze nie znało
asercji nie było niczego
do pojęcia więc nie istniało
niepojęte
prominentne
i pośpieszne
chłopiec którego nie ma
gonił za latawcem a ten
nie miał czasu by czekać
trudno powiedzieć kto był
bardziej ulotny
inspirowany wierszem laury bran "To nie był sen II"
Stefanowicz, 24 maja 2011
przeze mnie początek i koniec
chłód słowa skroplony na skórze
nad głową w granatach rys nieba
odcienie cieknące przez dłonie
przede mną błękitu przedburze
w rzek mroźność się wtapia i wlewa
znajome obrazy łakomie
odbijam w lustrzanej naturze
znajome obrazy łakomie
w rzek mroźność się wtapia i wlewa
przede mną błękitu przedburze
odcienie cieknące przez dłonie
nad głową w granatach rys nieba
chłód słowa skroplony na skórze
przeze mnie początek i koniec
Stefanowicz, 23 maja 2011
między cieniami na twojej twarzy
żaden proszony rozbłysk nie gości
w grawiurze skóry rys skończoności
oboje tacy jesteśmy szarzy
popiel pejzaży rozmyty cwałem
chwil okulałych w zdziczałym pędzie
i nic już po nas i z nas nie będzie
wciąż bardziej jestem kim się nie stałem
sięgam po ciebie a tam już pustka
szaro się gęsi i drwi bezgłośnie
mijam i nie znam już żadnych olśnień
i tylko twoje znam szare usta
Stefanowicz, 22 maja 2011
dawno dawno temu dzisiaj
w wełnianym lesie dywanu
dwa dinozaury stoczyły bój
na śmierć i życie
triceratops z iguanodonem
starły się gwałtownie
być może jeden z nich
musiałby umrzeć całkowicie
i pójść do nieba
gdyby nie to że zakochały się
w sobie bez pamięci
triceratops powił dziecko
a iguanodon się cieszył
zamieszkali razem
ostatnie promienie
październikowego słońca
wróżyły koniec pewnej ery
wkrótce już nie będzie dinozaurów
Stefanowicz, 22 maja 2011
szarością pośród szarych ludzi
wyciera krokiem swoją ścieżkę
i buty ciszą ubłocone
tu światła trzeba by się łudzić
przedsięwzięć trzeba nieomieszkań
zamiast barwionych wiatrem mrzonek
zapięty w kurtce każdy guzik
wyschniętych ust zacięta kreska
w spoconej dłoni pyłki monet
choć pomyślałbyś że się zgubił
on tylko idzie - jak tu przestać
z biletem w sobie znaną stronę
w duecie z "villanella alienatio" Miladory";
villanella alienatio
Pocztówka z filmu „Nocny kowboj”.
gdzieś przez październik brnie samotnie
w kowbojskich butach z pustką w głowie
w kurtce zapiętej na guziki
wśród tłumu ludzi tak przelotnie
opływających go swym chłodem
jakby nie istniał lub był nikim
u rąk w kieszeniach brzęczą sople
zgrabiałych palców licząc drogę
z okruchów monet tworzą mity
wędruje poza w głąb i w siebie
w dni nie będące żadnym chlebem
w dni których już nie można zliczyć
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.