8 grudnia 2012
Z parapetu
na ulicach sezon na biel, w perspektywie zmiany. usta pełne
nieprzespanych nocy, w nieodsłoniętych świtach budzimy się razem.
a jednak trudno uchwycić wzajemne. z lekko wyblakłych nut
pełnych violinów, pozory grają pierwsze skrzypce.
żeby to wszystko ogarnąć jak należy wciskam białe
i czarne klawisze. plączą mi się oczy, a może fałsz w nutach.
w dotykach zamykamy nieistniejące tajemnice. teraz jesteśmy
czyści, myślimy inaczej. pogodzeni ciszą potrafimy wybaczać.
w zakamarkach tli się dialog. ta historia mija nas, pełznie
przez wszystkie senniki. zanurzeni w sobie oswajamy przypływy.
snują się tylko za nami wyszczerbione cienie wątpliwości. dziwnie
tak patrzeć na dłonie, czas wyrzeźbił na nich ślady, lecz zmienił kierunek.