9 sierpnia 2012
Byłeś, jesteś, będziesz.
kiedy żagiel mej duszy
trzepotał na wietrze
Ty chwytałeś go w dłoń
i mówiłeś "przeczekaj"
a kiedy serce moje
pulsowało uparcie
Ty chwytałeś je w dłoń
i mówiłeś "nie zwlekaj"
gdy żebrak wyciągał
swą drżącą dłoń
Ty chwytałeś je w dwie
i mówiłeś "nie poddawaj się "
mojemu ojcu
Kilka dni temu po raz pierwszy zaniemówiłem. Nie wiem, czy to przez wzruszenie, zmieszanie, wstyd, smutek, żal. Po prostu ścisnęło się moje nadwyrężone serce, oczy utkwiłem w jednym punkcie i trwałem...
Sprawcą mojego stanu był kilkuletni, żebrzący chłopiec. Miał takie śmieszne, odstające uszy i długi nos. Podszedł, gdy siedziałem z J. w kawiarni,na Rynku, w Kazimierzu. Na dworze było juz ciemno, a ciepły kwietniowy wieczór dobiegał końca. Na stoliku stały dwie szklanki piwa - jasnego (moje) i ciemnego. Chłopiec pojawił się jakby "znikąd", ze słowami. - "Proszę pani, ja potrzebuję pieniędzy na bułkę ".
Mówił trochę dziwnym akcentem, nie potrafiłem go zidentyfikować. Sądzę, że był Polakiem.
Teraz, kilka dni po tamtym wydarzeniu, zaczynam się zastanawiać nad sprawami, które wtedy nie miały żadnego znaczenia. Nie potrafię w pełni oddać moich uczuć. Trudno przelać najgłębsze myśli na papier...
Kiedy wracam myślami do tamtego wieczoru, widzę światełko świeczki zamkniętej w butelce i pochylonego nad nią chłopca. Dostrzegam jego długi nos, który jakby był wyciągnięty jeszcze bardziej.
Potem nagle wyłoniła się ręka J. podająca chłopcu pieniądze...
dziś żałuję , że nie chwyciłem rąk chłopca w swoje dłonie