4 lipca 2011
Jezus Chytrus
Wewnętrzne strony dłoni
przybrały kolor czerwieni
kiedyś zgniją i odpadną
dwa metry pod horyzontem
szpieguję codziennie rano
przez zakratowane okienko
wielkości moich stóp,
które jako pierwsze opuszczą te mury
Jezus Chytrus lepkie ma rączki
odebrał to, co rzekomo podarował
pozostawił mortadelę o smaku tektury,
kawę zbożową i pajdę suchego chleba
wącham egzystencje pasiaków
szukam zapachu kwitnącej akacji
chore myśli dają złudzenie wolności
więc od złego świata odgradzam się
grubym flanelowym kocem
o samotności w kratkę
Na sobotnich spacerach
w płytkiej studni pod pochmurnym niebem
na szali rzutu monetą
stawiam wiarę i wyrzeczenie
zostaje na Twoim