10 listopada 2011
Ród królów
Zamrozić zmęczonym oddechem czarne zasłony.
Nie wstać więcej z tronu martwej ciszy. Zamknąć oczy i nie otworzyć póki ciemność nie będzie trwać dobę.
Wyalienować się z rzeczywistości. Bo czasem to boli,
gdy czerpiesz z rzeki martwych wartości, a nad tobą kpią sobie stwory.
Pełne skarbce ideałów, lecz duchowi kanibale,
zeżarli z tego co mogli, a resztę grzechem nazwali.
Należysz do nich, bo stos spalonych ksiąg wyższy, niż twój notes z zasadami.
Dziś liczy się pięść zaciśnięta, a nie kwiat w ręce brudne wciskany.
Upadam na kolana przed panem długiego bata.
Porozbijany na tysiąc kawałków, nie pozbieram się bez błogosławieństwa perfumowanej władzy.
Lecz dla sędziów wszechwładnych wrażliwość jest kalectwem. "W kajdany i pod ziemię!
Wszyscyście nam nóg niegodni obmywać! Ród królewski może być tylko jeden".