6 stycznia 2014
lato (rework)
Lato. Żar z nieba niemiłosierny. Nawet pies zlitował się nad kotem, zaprzestał gry w "złap ogon" i dał mu odpocząć w cieniu swojej budy. Siedzimy na werandzie rozleniwieni, obstawieni kawą i lemoniadą. Dzieci się nudzą.
Babcia rozmawia ze swoją szwagierką, chichoczą jakby im ubyło ze czterdzieści lat. Nie czuję że wpadłam na nudne rodzinne spotkanie. Ręce nabrały im pewniejszego chwytu, bo ciocinej wiśniówki nie wolno zmarnować, na policzki wstąpiły rumieńce. Najmłodsze pokolenie znudzone poszło zbierać maliny. Tak to się oficjalnie nazywa, ale z dala dobiegają mnie nawoływania Apaczów i jakieś podejrzane piski.
Starsze panie po raz pierwszy odkąd pamiętam nie narzekają na stawy tylko biegają do kuchni po coraz to inne przysmaki.
Pies niemalże przytulił się do kota który nagle zrywa się przestraszony najwyraźniej wtrąceniem się do rozmowy dziadka, posiadacza nadzwyczaj donośnego głosu.
-Tak kiedyś moje panie! To były dowcipy! z chłopakami staremu Jaśkowi, on pijak był jakich mało było, wzięliśmy...
- O pamiętam to pamiętam - potakuje babcia
- Cicho bądź kobieto daj skończyć. No i ten Jasiek miał taki wóz, no taki normalny konny i my jak to chłopaki głupie pomysły mieliśmy, wzięliśmy mu ten wóz rozłożyliśmy na części. A on, Jasiek znaczy, zbudował stodołe niedawno, wszyscy się śmiali z niego bo gdzie to stodoła z płaskim dachem. I wzięliśmy mu ten wóz na stodole złożyli z powrotem. Jasiek wraca i widzi ten wóz na stodole, pijany był jak zwykle, ściągnąć nie miał jak, sam nie da rady nas tam czworo było, a wogóle to nie wiedział że my na części rozłożyli żeby wnieść. I biegnie do ludzi, krzyczy że mu diabeł wóz na stodołe wrzucił. Zamieszanie na rynku robi a my po cichu szybko znowu wóz znieśli. Jasiek jak zobaczył go pod chałupą to aż zbladł. Ludzie go potem za wariata mieli...
- A pamiętasz jak żeście wszystkie psy w wiosce pozamieniali?
Idzie człowiek rano chce psa nakarmić a ten na niego warczy. Patrzy nie jego pies!
- Jak żeście to zrobili wujku -
-A znaleźliśmy w lesie zdechłego wilka. Taki jeden powiedział nam że jak się wilczym sadłem nasmarujemy to psy się będą bały i żaden nie pogryzie.
-I to działa?
-Działa. A jak żeśmy potem z chłopakami tym sadłem śmierdzieli! Cały tydzień! Babcia mnie całować nie chciała bo mówiła że śmierdzę - uśmiecha się dziadek
- I tak najlepsze było jak Andrzej tego Niemca na konia podsadzał..
- A tak byłem z nim wtedy. Do domu wracaliśmy godzina policyjna już była strach trochę, a tu Niemiec nas zaczepia. A pijany!
W trupa prawie. I chce żeby go na konia podsadzić. Andrzej powiedział daj to Cie podsadzę. I wziął wiecie , zrobił koszyk z rąk i tak podsadził że ten spadł na drugą stronę. Ja powstrzymuję śmiech a Jarek, do Niego coś Ci się nie udało dajemy jeszcze raz. Znowu mocno popchnął i Niemiec jeb o ziemię.
- Janek weź się wyrażaj przy dzieciach! - oburzyła się babcia
- Daj spokój babo, daj spokój mówię. Niemiec sobie pośladki otłukł jeszcze dwa razy, zły się robił, bałem się że się skapnie, więc daje Jarkowi znaki "daj spokój", bo inaczej to by pewnie dalej z siodła zrzucał.
- I co dalej? -
- Nic. Niemiec poprosił żeby do domu zaprowadzić. Potem strach było wracać, bo godzina policyjna, a Niemiec w nieznanej nam części miasta mieszkał. On to zauważył i powiedział że jak będą jakieś problemy to powoływać się na pułkownika von Üxküll. Podziękował nam jeszcze. I do domu o dziwo wróciliśmy bez problemów. Żaden patrol nas nie zaczepił.
Z malin dobiega nas głośny krzyk. Pełne paniki, poderwanie się od stołu okazuje się niepotrzebne, to tylko Meksykanie napadli na Apaczów.
Chwile potem siostra znakami prosi mnie o odejście od stołu. Jak odmówić siedmioletniemu wcieleniu słodyczy?
- Co się stało ? - pytam
- Bo wiesz króliki wyszły z klatki -
- Same? - unoszę groźnie brew, zastanawiając się jak daleko zabrnie w kłamstwa ten rozpuszczony aniołek.
- Same - odpowiada uosobienie szczerości.
- Same? - powtarzam
- No weź ratuj - łapie mnie za rękaw, pięcioletnia córka kuzynki sąsiadki czy jakoś tak. Patrzy się na mnie jednym okiem brązowym i jednym niebieskim. Mało kto wie że to nie naturalny efekt że jasne oko jest ślepe, bo dawno temu zjadł je rak.
Nie potrafię długo wytrzymać tego spojrzenia.
Króliki oszołomione gorącem czy też wolnością nie stawiają oporu.