21 listopada 2013
w zanadrzu
na niebieskie migdały
przywołujący do porządku telefon
z funkcją wibrujących myśli
przy datach granicznie zbliżonych
od zapętlania się w kółko
stosy dźwięczących kluczy z łoskotem brukowanych uliczek
zamykanych na ażurowe furtki
zatrzaskujące palce żelazną klamką
pod wiosenne porządki – rabat
z plikiem kart nie pachnących
by ciąć i wietrzyć aż po dna luster
a gdyby tak treści i powagi przepastnym wnękom wciąż było za mało
zapadnie i pieczęcie
urzędowych pism nieznoszących zwłoki
na wszelkie inne pośpieszne wypadki – latarka
żeby choćby ze studni prosto po sznurku
niczym lunatyk w bezpieczną drogę do własnego łóżka
łowiąc na wędkę księżyc wąsaty
całkiem podręcznie
imienne karteczki na przewlekłą niepamięć
i zapasowy guzik z pętelką
by za nos łapać osmolone szczęście
do pełni magnetyzmu
sprowadzająca z dachu na ziemię igła
by z wdziękiem sprawdzać pozycję najjaśniejszych gwiazd
lądując pod tą jedną
z damskich drobiazgów – haft i chusteczka
spod rzęs ukradkiem odparowująca nadmierną wilgoć
gdy skali brak
podzielnej kreski
na kruczą godzinę
pierścień ze szmaragdem
przywołujący w mig właściwą Arabellę
w miejsce motylich skrzydeł – porządna klamra
coby pukiel niesfornych wersów
spiąć tuż nad karkiem
i poziom trzymać
wetknietą szpilką