10 marca 2012
Hafizie...
teraz już wiem
że dzieliłem z tobą
los tułacza
noce chłodne
spędzone w kącie foliowego namiotu
gdy wkoło szron
skradał się cicho
srebrząc stopami liście koniczyn...
jakże rozjaśnił się mój umysł skołatany...
teraz już wiem...
wtedy szeptały mi o tym
kołyszące się na sztormowym wietrze
bambusowe zarośla
gromkim głosem śpiewało morze
a każdy kamień na plaży
opowiadał mi tę historię na nowo
byłem ogłuszony...
teraz już wiem...
światło przychodzi z otchłani
skrada się jak mysz
w poszukiwaniu darowanych okruchów chleba
krąży wokół...
światło przychodzi z głębi
z otwartej gardzieli krzyczącego osamotnienia
przychodzi z modlitw samotności
ciepło przychodzi z pieca
który buduje się zdrętwiałymi z zimna rękoma
ciepło przychodzi z ognia
nad którym płacze się z rozpaczy
gdy nie chce się rozpalić...
Hafizie...
jakże drogie są memu sercu...
jakże bliskie...
twe wiersze