28 maja 2012
Odetchnąć
Przyszedłem tu znów
To mój azyl odpoczynek
Od świata tamtego
Od pracy niespełnionych marzeń
Tu mogę rzucić kilka słów
Nie ważne czy piękne i barwne
Tu mogę zamknąć oczy
Wyżalić i nie płakać wcale
Wszystko wokoło denerwuje
Wyjątkowo i uparcie na przekór
Kiedy trochę spokoju gdy brak
Sił na plany sił na myśli
Kłębią wierzgają grzmocą
Nagłe pioruny głośno
Swą zadziornością targają
Resztki zmęczonego ciała
Nie nie pozwala mi odetchnąć
Wiatr słońce a potem wieczór
Tylko wydziera wydziera wnętrze
Wydziera ochotę wydziera spojrzenie
Tu usypiam na chwilę zostawiam
Usłane wśród słów tych stos zmartwień
Choćby na chwilę przez moment
Może padnie ten mój organizm
Widły kolce szorstkie szumy
Drażnią przymykane oczy
Wstaję i jak automat na nowo
W ruch ten niechciany raniąncy
Bronię się zapieram sił tych brak
Dokoła jak w szeregu batalionu
Tysiące czarnych flag ze sztyletami
Brną do mnie zbliżają ostrza
Próżno czekać kojącej melodii
Którą potrafią ptaki nucić
Próżno być myśleć o pragnieniu
Nie zostanie ugaszone
Tu cicho w zgiełku na chwilę
Urywam plakaty z napisami
Które przed oczyma szyderczo
Wskazują porażki wskazują koniec
Pukam i krzyczę nie słyszą
Bo głos nie wydobyty bo nie chcą
Zadławiony cichy bez energii
Jak kwiat ku zmierzchu