4 sierpnia 2012
Jabłko
Wyjąłem scyzoryk i zacząłem obierać jabłko.
- Jest idealne, bo nie jest doskonałe.
Pomyślałem.
Między pierwszym a drugim siekaczem z prawej strony, miałem w ustach źdźbło jakiejś słomy. Żułem ją sobie ustawicznie i zupełnie nie wiedzieć czemu, sprawiało mi to ogromną przyjemność.
- Sporo się do tej gęby sprowadza.
Zadumałem się na moment.
- Ładna ta łąka. Taka… pachnąca.
Chabry, rumianki, czerwony mak, łubin i oset.
Oset wprawdzie trochę kłuje jak go dotknąć, ale róża też. Czy ktoś ma do róży pretensje, że kłuje?
- Nie chciałbym go poznać.
Gdzieś daleko w tęczy migocze nieśmiało pagórek. Chociaż może to już wzgórze,
kto to wie.
- Ja nie mam pojęcia.
- Ja też nie, pójdziemy to sprawdzić?
Tak, nie, tak, nie, nie wiem…
- Podrzesz sobie spódniczkę. I pokłujesz nogi, a masz naprawdę ładne nogi.
Ciekawe co odpowie.
- Daj kawałek, wygląda soczyście. Albo nie, daj mi całe a sam obierz sobie następne. No już, nie daj się prosić! Trzeba zobaczyć co jest za tym wzgórzem.
- Daj już spokój, to kawał drogi stąd.
Jej dłoń w mojej dłoni, jest ciepła i drobna. Ciekawe, jak wyglądają te motyle w moim brzuchu i czy są piękniejsze niż te, które siadają na jej jasnych włosach. Chyba nie. W moim brzuchu jest tylko kawałek jabłka. Zresztą, nie wiem.
- Kto pierwszy na górze, ten wypowiada życzenie!
Mieć Cię na zawsze i przychodzić tu co noc.
- Poczekaj na mnie!
Jest piękna i to nieuczciwe, rozprasza mnie. Jak taka drobna istota jest w stanie pędzić tak szybko? Ciekawe, jakie jest jej życzenie. Mógłbym nawet obierać jabłka dniem i nocą, byle być przy niej. Może nawet mógłbym jedno ukraść.
- Jak będziesz się tak guzdrał, nigdy mnie nie dogonisz!
- Daję Ci fory, uważaj lepiej, żeby się nie potknąć!
Nie wiem nawet, czy mnie słyszy. Pagórek, im bliżej niego jestem, tym bardziej majestatycznie jawi mi się i chyba obraziłbym ten kopiec, nazywając go pagórkiem raz jeszcze.
- Toż to góra! Prawdziwa góra! Słyszysz? Najprawdziwsza!
Rzeczywiście, chociaż patrzę najwyżej jak umiem, nawet nie widzę szczytu. Chyba przebiegliśmy kawał drogi, aż zaschło mi w ustach. Z wrażenia.
Albo przez całe to bieganie.
- Mam jeszcze kawałek, chcesz? Trzymałem go przez całą drogę, żebyś mogła trochę się orzeźwić.
Żebyś mogła do mnie mówić.
- Tam jest całe, wielkie drzewo. Sto jabłek, tysiąc!
Moja dłoń, jej dłoń. Rozgrzana i trochę wilgotna od biegu. To drzewo jest ogromne.
- Wygrałam! Byłam pierwsza i chcę swoje życzenie!
Przecież nawet nie wspięliśmy się na tę górę. Ale stanęłaś przed nią pierwsza. Pięknie wyglądałaś wtedy z rozchylonymi ustami.
- No mów już, pewnie znów wymyśliłaś coś głupiego. Nie bawię się już w żadne gierki, muszę chwilę odpocząć.
- Moje życzenie jest takie, żebyś Ty wypowiedział swoje życzenie.
Mieć Cię na zawsze i przychodzić tu co noc.
Po co ja pokazuję jej to jabłko? Chyba kręci mi się w głowie.
Wyjąłem scyzoryk i przekroiłem je na pół.
- Weź tę połówkę, wygląda pysznie.
Jej dłoń dotyka mojej. Trzymamy po kawałku, gapimy się na siebie i pewnie
wyglądamy trochę głupio.
- Wyglądamy trochę głupio. Wiesz co? Ta Twoja połówka jest taka ładna. Ty też jesteś ładny. Mógłbyś nawet być mój.
Chabry, rumianki, czerwony mak, łubin i oset.
Ładna ta łąka, taka
pachnąca wypowiada
życzenie
sto jabłek, tysiąc!
oddech
- A więc jestem.
a ja byłam twoja od dawna, głuptasie
Gdy szybciej bije serce
gdy głos mi nagle drży
gdy bierzesz mnie za ręce
mogę powiedzieć ci:
marzyłam o kimś takim
przez całe noce i dni
jak piach połączony z makiem
dzieliłam radość i łzy.
Gdy idziesz razem ze mną
tam, gdzie świat kończy się
chcę ci powiedzieć jedno
chcę ci powiedzieć, że:
nie pragnę królewicza
bo życie to nie sny
lecz dla mnie nie od dzisiaj
istniejesz tylko ty.
dn.01.08.1984r. Dębsk
Mama.
tekst umieszczony jest za wiedzą i zgodą syna, który jest autorem