17 maja 2013
LOST
W szpilkach nie do pary
i z gazetą sprzed roku w dłoni,
bez celu przemierzała miejskie ulice
budząc współczucie albo drwiny.
Ludzkie łokcie i natarczywe klaksony aut
nadawały jej kierunek.
Przypominała bilardową kulę,
którą wytrawny gracz odbija po wielokroć.
Jej nieprzytomne spojrzenie nikło na chwilę
gdy zbierała z chodnika pełzające ślimaki.
Potem prześladowała ją myśl,
że jak zawsze zawrócą.
Jakimś cudem nogi zawsze niosły pod dom.
Stał taki sam, a jednak inny,
bo to z czym z niego wybiegła
wyblakło, rozproszyło się myślami,
tylko tak trudno zgubić siebie.