Alutka P, 16 października 2011
przekładam w palcach światło
zmyślnie na drugą stronę
mereżki przewleczone
chwile marne i natarczywe
cierpliwie przeczekasz
wołanie o prostą śmierć
zmieniam długość obrotów
w dusznych pokojach
na pięść żywota
w proszku
nastroje układam
z głowy
kapelusz przysłoni oczy
wachlarze z biletów
do Warszawy do nikąd
czas rozwikłany
w normie tętno i cukier
postawimy na stole
smalec chleb i cytryna
ślinisz się
na początek
końca nie będzie
Alutka P, 15 października 2011
przycięta nie zagląda już do okna
dobijają się tylko zbieracze
jeden egzemplarz od drugiego ciekawszy
bardziej niż garniturowi
z góry wiem co powiedzą
nieprzebieralni posiadają odrębność
inwencję w wykonaniu lepszą
gorszą od tego z rowerem
zachodzą od podwórka
bez lęku podaję wiadro i drobne
nie są rozmowni
w tym tkwi urok
wymienialne dziękuję
wysypany popiół
przypominam sobie inteligentne szczury
bez wyboru
często przez przypadek
Alutka P, 15 października 2011
porozwieszanej bieli
dni ciężkich wilgocią
i dyskusji po świt
ryk - boli kolano
sznurki szum sznurki
na śniadanie obiad
lekarstwa na
brak snu
zabrakło światła w zaułkach
sypiam w autobusie więcej
świnia nie zeżre
sikorka ile waży
słowo
dwa dni sam na sam
ze sobą
po spokojność
wybiegłam trzaskając drzwiami
na oścież
wracam
Alutka P, 12 października 2011
jak żywy – dziwna postać wyświetla się
obraz z czasów kiedy gnuśniałam w łóżku
opasłe tomiska prowadziły rozmowy
ostrożnie badałam słowa
krążyły jak drapieżne ptaki
czasami ptaszniki prześwietlały głowę
witam panie Whitman – dlaczego rozgrzebuje pan ziemię
pod kamieniem poszukując życia
czy nadal boisz się robaków
pamiętam twojego woźnicę i rzucony bat
na trumnę spadło kilka grudek zakrzepłej ziemi
To był dobry kompan, szczery, zapalczywy, niebrzydki
Gotów skoczyć za przyjacielem w ogień,
uwielbiał kobiety i hazard, lubił zjeść i wypić *
proszę zachodzić
właśnie przestało wrzeć – podam zupę
piękny kapelusz tutaj – możemy przeczekać twój lęk
dopóki nie zobaczę jasnego spojrzenia
będziemy tkwić w zawieszeniu
pomiędzy konarami dominują silni
ale poruszać mogą tylko subtelnie uważni
śnią się dni z odmiennych płaszczyzn
przychodzą do mnie ludzie pełni obaw przed nieznanym
należy pochylić się żeby zobaczyć szczególny rys
delikatne światło którego promienie rozgrzewają kamień
potrafi być szorstki pozornie nieprzyjemny
łagodnieje z upływem czasu i wartkiego strumienia
pod palcami wyczuwam wyraźnie rozwarstwione słoje
przez lata narastały tworząc kolejne pancerze
panu mogę opowiadać o miłości
przecież nie możesz mnie zranić
proszę jeść bo wystygnie
robactwo będzie miało dalej do serca
dobierają mi się słowa
Miłość nie jest pojedynczym wydarzeniem, ale klimatem,
w którym żyjemy, przygodą życia, podczas której uczymy się,
odkrywamy, dorastamy. Nie da się jej zniszczyć jedną pomyłką
ani dobyć jednym ciepłym słowem *
*W Whitman
Alutka P, 11 października 2011
poniosło mnie
wyższe cele
poganiasz
krople dopełnił zgryźliwy ton
wychodzę
światła i cienie tumanią
coraz prędzej
słońce leci w horyzont
jeszcze są kwiaty
cieszą szczególnie astry
po nich już
tylko chryzantemy
śmiertelnym zapachem budzą
sprzeciw
Alutka P, 10 października 2011
odłożyłam tobołek podróżny
na haku świeżo złowione ryby
w pyszczkach przyniosły niepokój
zaryglowany właz na schody
wychodzą patrole zielonych świerszczy
pod powieką coś skrzypi
zapałka rozwarstwiona na czworo
żeby babka nie mogła wróżyć
kupiłam rozpuszczalną kawę
i wino bożozażaleniowe
cierpki ten cienkusz - pamiętasz?
zwierszałam ci się na ramieniu
zawisł tobołek znowu gotowy do drogi
Alutka P, 8 października 2011
nie mam już w sobie krzty pasji, więc pamiętajcie
lepiej spłonąć niż wyblaknąć
(K Cobain)
ile lat można pomieszkiwać w lazarecie
powietrze i światło słabe jak życie
niecierpliwych wypraszam na zewnątrz
tętni zmiennością jasnych obrazów
nie potrafię wpuścić za drzwi
dopraszam się miłosiernej siostry
zmienniczki na wachcie snów
różowieje policzek pieszczony świtem
rozwijana z kłębka snuję cierpki dym
rytualne czynności drażnią podniebienie
czarne obowiązkowo wychodzą wracam
bardziej trędowata
Alutka P, 7 października 2011
znowu rozpoczynają swój taniec
obręcze zaciśnięte na skroniach
dłonie - myśli się pisze się myśli
nie przestają drgać w locie
wystartował czas
czy zdążę wszystko zapisać
kiedy wysypały się słowa
toczą swoje drogi w pyle
pozostawiony znak do rozpoznania
nigdy nie trwało to tak długo
dobieram odpowiednie wytrychy
obchodzę zabezpieczenia i kody
nie rozumiem co do mnie mówisz
przestań nie jestem chile relleno
na tacy ostrym dodatkiem
zapadłeś we mnie głęboko
zastanów się zanim wyciągniesz rękę
potrafię podać i odgryźć
potrafię
Alutka P, 7 października 2011
trudno było i nie do wiary
przez trzy noce
nastroszona na grzędzie
do koguta mówiłam hola
ja tu siedzę za politykę
nie za kurewstwo
w ptakach drzemie dziwna siła
kłapią dziobami o świcie
chochlą się zajadłe w stadłach
podnoszę powiekę nogi i ręce
niepokój w trelach
pokłada się sen
ruchliwych macek ciemny pląs
w dąsach i krzakach
ukryła pociąg z zawiązanymi oczami
jedzie tyłem na przód
marsz
w kieszeniach noszę skwapliwie
drżenie rąk
nogi rozchodzą się jeszcze
grzeszny wymyk
pod kontrolą trójki
raz dwa trzy
bielszy odcień nocy
kładzie się cieniem
na słynną już piątą pięć
budzik - pięść
a gdzie prawo
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.