drachma, 13 listopada 2016
Na kogo padnie? Na kogo bęc?
Deus artifex
to takie archaiczne pojęcie
jak chodzenie ciemną doliną
a właściwie pełznięcie na brzuchu
plemię żmijowe ród
społeczny margines z winy zbiorowej
co zła się nie ulęknie
bo dotknie laski Eskulapa
Które zwierzę w tym roku pójdzie do uboju
będzie tańczyć rażone prądem
w wesołym miasteczku
A które przeznaczone zostanie do życia
wybawione z kłopotów materialnych
dostanie kontrakt
na „gościnne występy”
od zbowidowskiej - kurwy nędzy?
Niech powie malowany stoliczek
„Dziękuję - ja nie truję!”
odśpiewam najlepiej Bogurodzicę
lub przypomnę niegdysiejszą tęczę
sutenerów literatury
od pięknego oł eł ach och!
przepuszczonego przez kolorową bibułkę
w narodowym freak show
pośród ikon i znaków hipsterów jak feniks
wyglancowanych gogusiów
o orientacji homoseksualnej na pokaz
Entliczek pentliczek więc padło na mnie
jeżeli nie masz czym strzelić sobie w głowę
i nie możesz ustać w pionie
udław się znajdź linę lub sznur
do suszenia bielizny
to też do tego celu będzie dobre
drachma, 3 listopada 2016
Szare tło
- jeździec na białym kościotrupie konia
Tak to mój corpus delicti
skamieniałość z plejstocenu
ze śmiercią miecz obosieczny
Nie dożyję do września
przeglądam się w życiu nie zaś w sztuce
w prążek nienagannej elegancji
garnituru uszytego na miarę
przez nieszczęśników
którym nie było słodko
grzać się w twoim blasku Księcia
co żył sobie wygodnie a wszystkie lustra
wraz z echem wtórowały
że wielki jest pośród śmiertelników
bo został namaszczony
przez nie byle kogo
nie to co ten pół dupy zza krzaka
któremu kartonowe pudełko
chwilowo domem
drachma, 28 października 2016
Powróciło czort wie co tfu!
i spędza sen z powiek
płynie bezsennie czas i chmury płyną
odpływają wraz z nadzieją
na odmianę losu
Nie chcę umierać
W orzecha łupinie maciupki
pokurczony niknę z bólem przewlekłym
jak stąd do Himalajów
Każdy kolejny dzień w ciągu
tramadolowym po którym bierze mnie
na wymioty nazywać życiem?
Nijaka to walka gdyż z góry skazana
jest na przegraną
posłużyć za drogowskaz alpinistom
jako kolorowy kombinezon
rzucający się w oczy
Zwycięzców macie swoich
twórców egoizmu wartych języczka
u wagi
drachma, 17 października 2016
"Snickers, Kit Kat, Bounty, Twix, Kinder Surprise,
Cadburys—yes, yes we have it all"
Abu Rumaysah (autor przewodnika turystycznego)
Co jest wewnątrz w tym słodkim podarku
świat Smerfów metafora socjalistycznego ustroju
czy dziecko w dziecku - matrioszka
topos popkultury risercz: „Magicy”
„Epoka lodowcowa II” „Shrek Trzeci” „Star Wars”
niespełniona przepowiednia "Apokalipsy w Dabiq"
Ciemna strona Mocy nie powiedziała ostatniego słowa
zabawka utknęła chłopcu z Aleppo w tchawicy
a może był to granat wyprodukowany
w cywilizowanym świecie zgodnie z wytyczną
stosowanych norm na linii montażowej
gdzie obok stoi menedżer gratuluje handlarzowi
podwojenia zysków za sprzedaż zabójczego produktu
obydwu zwaśnionym stronom piaskownicy
ulokowanej pośród ruin państwa którego upadkiem
miło jest się sycić pracownikom przy taśmie
indywidualnym akcjonariuszom
Towarzystwu Funduszy Inwestycyjnych
wypracowujących zyski na Pokojową Nagrodę
Nobla
drachma, 10 października 2016
Tomkowi Beksińskiemu
Mam w głowie kota Schrödingera który jest
jednocześnie żywy i martwy sprawdź to
zostań moją Larą Croft niech Twoje
ogromne cycki spina obcisły lateksowy strój
eksploruj grobowiec więzienny loch sypialnie
w której sczeznę usycham z tęsknoty
jak czarny pies mojej własnej niedoli
w klatce z korkiem analnym nadaj życiu
głębszy sens zwiąż tak jak to robią
performerzy w Japonii podczas Kinbaku
niech rzecz będzie równie naturalna
co oddychanie w estetyce vaporwave'owej
automatów z używaną pachnącą bielizną
powodującą fiksacje wydzielanie endorfin
weź pejcz i stłucz na kwaśne jabłko
bym poczuł że żyję rozmaż krew
menstruacyjną na twarzy
drachma, 5 października 2016
I.R.
zagnieździł się potwór i zaczął namnażać
byłam przedtem pełną siły i wigoru niczym
kopciuszek zwyczajny (ptak) co przed świtem
usadowia się na telewizyjnej antenie i próbuje dostrzec
coś więcej niż dolinę udręki gorszej
od dotkliwego bólu
który towarzyszy mi codziennie gdy
puszczają leki przeciwbólowe i opadam
zapadam się w noc pod światłami latarń
wyczekuję kogoś
kto wysłucha mojej historii
ukoi wewnętrzne cierpienie
drachma, 2 października 2016
Magenta
Purpura zbliżona do barwy śliwki
„przepych ubóstwa”
puste echo odzewu wymowne nic
zapach papieru Rosaspina
i farb drukarskich offsetowych
po których za paznokciami brud
denat utracił kontrolę
nad pęcherzem i zwieraczem
oddał pośmiertny kał zwinął żagle
opadły wraz z liśćmi rolety
jego oczu zadomowiły się
na powiekach monety
błękitno-seledynowa trupia patyna
mucha plujka
drachma, 29 września 2016
To ja Dina Gottliebova-Babbitt
rysowałam kultowe postacie
„Kaczora Daffy'ego” i kanarka Tweetego
pamiętacie bajki z dzieciństwa
„Wilusia E. Kojota i Strusia Pędziwiatra”
„Speedy Gonzalesa” mysz
uciekającą przed wściekłym kotem
Kompozycja szkatułkowa z ćmą
to było znacznie wcześniej kiedy byłam młoda
pojęcie Porajmos oznacza pochłonięcie
taboru cygańskiego Romów i Sinti
potomków Ariów wygnanych z Indii
za wymieszanie się z „podrzędnymi” ludami
cały ten element „aspołeczny”
degeneratów uprawiających włóczęgostwo
niezasługujący na rezerwat w odległym zakątku
Anioł śmierci z dobrotliwym uśmiechem
lekarz naczelny z pracowni antropologicznej
badający bliźnięta
kiedy malowałam w baraku dziecięcym
na ścianie sceny z Królewny Śnieżki
zlecił mi uwiecznić „okazy medyczne”
tych co pójdą do dalszego oczyszczenia
ich głowy małżowiny uszne nos usta ręce nogi
z baraków stajennych w których
poszczególne boksy mają funkcje
pomieszczeń mieszkalnych
o glinianym klepisku Więc malowałam
by okazać się użyteczna
i przetrwać
drachma, 16 września 2016
Styks dinks teleks feniks idée fixe
cicha inwazja wojna światów
„osaczyły mnie byki Baszanu”
internetowo-telewizyjny
marketing wirusowy
reality show Survival „Azja Express”
safari białych „bogaczy”
próbujący przeżyć za dolara dziennie
obejrzeć reklamę koniecznie
z kierowniczką sklepu
od wyprzedaży bliźniaczych wież
których "Nigdy nie zapomnimy"
tak jak hologramu zamachu
z jedenastego września 2001 roku
Jako dziecko śniłem
słoneczną łódź pogrzebową
hieroglif znad Nilu
kobiece łono w bólach połogowych
nieuchronnych jak burza
przez którą w te dni płynąłem barką
krzew gorejący
mojego serca sztuka jest
mieczem obosiecznym
szatą co podzielą między siebie
po dezynfekcji trupa
„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię
i jakże bardzo pragnę,
żeby on już zapłonął”
nazwą mnie Antychrystem
uczniem Szymona Maga
który odnalazł i wykupił Helenę
piękną i mądrą kobietę z Sydonu
Przypiszą mi swoje grzechy
w tym Symonie - świętokupstwo
bo chciałem poczuć się jak król życia
myślałem tak jak oni
że przez to dostąpię ukojenia
w opcji all inclusive
popijając na wygodnej kanapie
drogie markowe alkohole
z obsługą kelnerską room service
w luksusowym hotelu
Ostatnią noc chciałem spędzić
czując chociaż raz w życiu
ekskluzywność taką jaką mają
na co dzień ci strzegący kodu władzy
wąż pożarł własny ogon
od lat nie piję kupiłem odświętne ubranie
jutro pójdę w nim na plac
z zakupionym kanistrem benzyny
drachma, 1 września 2016
„Przyjedziemy do ciebie w niedzielę!
- Mnie już w niedzielę nie będzie...”
Karol Wójciak
Ożywione białko
wystygnie będzie pokarmem dla czerwi
nietrwałe drewno
to nie szlachetny marmur
który w raju zaklęty w przezroczysty
kamienny całun
nie mi na panteon
bez gnátków dźwięku skrzypiec
w gumofilcach i wytartej marynarce
płaszczu wyliniałym
rogatywce
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.