7 kwietnia 2013
7 kwietnia 2013, niedziela ( polecona )
wczoraj przegrałam robra choć ugrałam niewylicytowanego szlema
ty pisałeś w tym czasie artykuł dziś kolejny do którego robisz żmudne
wyliczenia ile statystycznie ludzi pracuje w niedzielę
wiem że szukasz sensu bo to zajęcie do końca świata
nie lubisz się nudzić
ja znalazłam sensik w ciepłej wodzie w wannie
i w twoim porannym uśmiechu
po tym jak wyszedłeś po angielsku
posprzątałam balkon ze śladów gniazdowników
wiosna
zadbałam również o ciebie żebyś znów tak jak w piątek
nie trafił na ostry dyżur
ugotowałam niedzielny rosół
chcę w sobie odnaleźć człowieczeństwo podobno oczy mówią
wszystko błękit mnie przeraża nie chcę więcej czarów chcę prawdy o sobie
oczka w rosole może choć one mi coś powiedzą
zamiast nich marchewka babcina miłość
pietruszka moja bezsenność
seler gest przytulenia taty w wigilijną noc
por ciepło rąk mamy
pęczek zieleniny poczucie humoru dziadka
jeszcze ziele zastępcze oko mojego ukochanego misia
aha i liść laurowy symbol dziecięcego zwycięstwa nad strachem
w noce pełne koszmarów z pobliskiej strażackiej sadzawki
przygotowałam też deser
karpatka dla moich pociech królową wśród ciast
lubię patrzeć jak z białego płaskowyżu
pod wpływem temperatury powstają nierówności
jak wznoszą się góry
jak zapadają niecki
jak schodzą leje do poziomu płaskiej formy
patrzę oczami zdziwionego dziecka
wsłuchuję się w ruchy górotwórcze
mam wrażenie że jestem świadkiem stwarzania samej siebie
schodzenia nieprzetartymi szlakami w głąb
w sam środek środka
wspinanie się na nieodkryte jeszcze szczyty swoich możliwości
koniec pieczenia
bo wpadnę w lej i wylecę drugim jego końcem
nie wiedzieć gdzie
najprędzej na pogorzelisko samej
gotowe
teraz odpocznę by móc zagrać dżentelmena
choć to nie angielski teatr a ja nie jestem facetem
marzę
smacznego
ps
osobiście odbierz przesyłkę na poczcie
uważaj gorąca