16 września 2013
nad los angeles nie widziałam wniebowzbitych
w czasach gdy nazywałaś mnie angie i całowałeś niezabudki
bym nie patrzyła zza wielkich okularów na przymusową nagość
wierzyłam w anioły
układałeś do snu tak byś mógł pod warkoczem bereniki
zwoływać demony a potem niczym ćmy palić w świetle vegi
szczątki trzeszczały pod stopami jak zeszłoroczne cykady
teraz już wiem tamto plastikowe miasto to wielkie
kamienne łoże na którym wysłannicy odgniatają pięty
w alei gwiazd owinięte marzeniami depczą niebieskość