Poezja

Veronica chamaedrys L


Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 5 grudnia 2013

pierwsza cygańska…

„Albo będzie z niej wielka duma, albo wielki wstyd”*


końskie kopyta rozniosły jesienne błoto zabryzgane
zady przyprószył pierwszy śnieg nastał czas tęsknoty
głodne wrony w grudach ziemi szukały hiobowych wieści
skrzypki umilkły harfy zawisły na topolach tabor zasnął
patrzyłaś w ognisko skry strzelały prosto w niebo
 
cygańska poetko zaśpiewaj a capella pieśń o leśnej miłości
załóż spódnicę z kwiatów przystrój uszy kolczykami ze złotych
dębowych liści włóż serdecznik na pięć palców jak rękawiczki
ozdób przeguby kastanietami wygrzebanymi z tobołka
niech dzwonią by nikt nie mówił że z kozich cycków
 
tańcz boso rozgrzej zmarznięte stopy zmęcz piersi niech
falują z czerwienią korali na wietrze jak złote łany zbóż
rozrzuć czarne warkocze dłonie unieś wysoko nad głową
modląc się całą sobą do księżyca i gwiazd wywróż sobie
szczęście albo napisz patykiem wiersz na gorącym popiele
 
poskładam każdą literę opłaconą skradzioną kurą
ostatni postój a ty tak pięknie nucisz o lesie o wodzie
o wolności chcę posłuchać zapłacę jak gadź** choć mama
mówiła do mnie cygańskie dziecko gdybym była wasza
śpiewałabyś za darmo wierna swoim zapomniałaś
 
że wygnali, że nazwali dziuklory***

 

*Bronisława Wajs Papusza
 
** Nie - Cygan po cygańsku
*** suka po cygańsku


liczba komentarzy: 45 | punkty: 33 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 23 listopada 2013

przegwizdana miłość

Nic nie jest stracone, jeżeli ma się dosyć odwagi, aby twierdzić, że wszystko jest stracone*
 
skradłeś mi sen choć noc nie była świętojańska czekałam
miasto zakwitło żółtym światłem przepaliła się pętelka czasu
przypięte do sukienki lata rumianki pachniały niespełnieniem
pod mostem artystów sien mruczała kołysankę dla rocamadura
saksofon łkał berenika rozplatała warkocze nad kołyską newtona
poczułam wibracje amourville przyszedłeś pogwizdując
 
 
na zarezerwowanym stoliku serwety zatrzymują rozlany czas
i czerwone wino myślę sobie pamiątką po dalim mokra sukienka
przylega do ud dotykasz przepraszasz onieśmielony uśmiechem
to nie twoja wina fala chybocze statkiem patrzę na różę  a ty
zdziwiony tym moim patrzeniem żeby się spotkać trzeba się sobie
przypatrzeć napatrzeć się trzeba żeby się spotkać tłumaczę
 
 
porywaczu udajesz odważnego ale trzęsiesz się jak osika
głos więzisz w gardle uginasz nogi mówisz łatwiej być
odważny w walce ze śmiertelnym wrogiem  tchórzysz bo
tu obowiązują wersale  nie wiesz co zrobić z rękami oczami
zaciskasz nerwowo palce na ustniku usiłujesz zagrać warg mało
wprawiasz w ruch kulę w zabawce jest reakcja odchodzisz pogwizdując
 
 
jutro wymienię prezent w palais garnier wystawiają czarodziejski flet
albo nauczę się gwizdać
 

*Gra w klasy - Julio Cortazar


liczba komentarzy: 83 | punkty: 36 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 2 listopada 2013

wypominkowe wspominki

byłam na cmentarzu nie czułam jak kiedyś zapachu jedliny
tylko zimno zapaliłam znicze poprawiłam rude kokardy 
przywołam w pamięci wytarte obrazy zza kaflowego pieca
list napisałam palcem na płycie rozpłakanej deszczem
pod rozłożonym parasolem wspomniałam alka zośkę rudego

a ty mi wysyłasz  pozdrowienia z bagnistej luizjany bawełną
wspominasz teksas a w nim strach przed sandy opowiadasz
o nowym orleanie o zachwycie ze spotkania z missisispi
piszesz że za tydzień turkusy key west  zgarniesz rzęsami
że oswoisz aligatory i zabierzesz opaleniznę z plaż miami

tęsknię tak chciałabym móc teraz przytulić przygarnąć
powiedzieć znów jak bardzo palce zgrabiały język kołkiem
podwinęłam rękawy zbyt krótkie ręce wciąż za daleko do mnie


liczba komentarzy: 46 | punkty: 31 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 25 października 2013

podobno poeci zmyślają zapachy kolory i...

lubię wędrowanie z tobą milczku kiedy wybiegasz
zza ściśniętych ust uśmiechem skaczesz wprost
w górskie potoki mrucząc bezgłośne piosenki jak
pstrągi gdy potem suszysz ten wyjątkowy na pogodę
 
wśród ochry i czerwieni liści na nitkach babiego lata
to nie są wcale komplementy ale ty rozczulasz się
widać wzruszenie wdzięczność i łagodność oczu
spod przymrużonych powiek nie pażdzierniczę
 
najbardziej tęsknię kiedy jesteśmy  u szczytu
a mgła ściele doliny stawów  w bawełniankach
na dłoniach zasuwasz kurtkę zakładasz kaptur
bo halny odpoczywam w cichej przystani ramion
 
już blisko na kasprowy rozgrzejesz się korzenną herbatą
z zapałkami w oczach powitasz giewont nic nie mów
najlepiej rozmawia nam się z większej odległości
kiedy na przykład płyniesz barką po sien  a ja rozpalam
 
domowe ognisko gdzieś nad jeziorem na mazurach


liczba komentarzy: 70 | punkty: 33 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 16 września 2013

nad los angeles nie widziałam wniebowzbitych

w czasach gdy nazywałaś mnie angie i całowałeś niezabudki
bym nie patrzyła  zza wielkich okularów na przymusową  nagość
wierzyłam w anioły
 
układałeś do snu tak byś mógł pod  warkoczem bereniki
zwoływać demony a potem niczym ćmy palić w świetle vegi
szczątki trzeszczały pod stopami jak zeszłoroczne cykady
 
teraz już wiem  tamto plastikowe miasto to wielkie
kamienne łoże  na którym wysłannicy odgniatają pięty
w alei gwiazd owinięte marzeniami depczą niebieskość


liczba komentarzy: 76 | punkty: 35 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 31 sierpnia 2013

mężczyzna jest

zwykle mówisz zabieram cię na spacer do sekretnego ogrodu
daj rękę a ja wolałabym żebyś bez słów poszukał dłoni
co powiesz na spotkanie przed północą pod montmartre
 
i nie myśl że chodzi o władzę  czy wspinanie po schodach
podam ją nie chcę narażać się na rozgoryczenie i żal
spotkania palców to nie corrida lecz potrzeba dotyku
 
dzięki tobie znowu znalazłam się w paryżu na pont des arts
spojrzałam z góry wydaje mi się że krążę jak chomik
w przezroczystej kuli szukam środka ale nie mogę oderwać
 
obrotowa figura inercja gdyby tak mieć skrzydła choćby
biedronki zbyt ciężka jestem patrzę na barki na most
to nic że palce skute że nadają się jedynie do amputacji
 
przecedzam świt dłońmi pytam słońce o jutro przecież
ono powinno wiedzieć jak zbudować kroplokształtny dom
na sekwanie jak pomalować barkę czerwienią zachodów
 
siedzę cichutko  żeby ciebie nie zbudzić piję łykami
sycę się twoim oddechem czekam na świetlisty
deszcz i księżycowe kałuże rozjarzające bruk   
 
w miejscu gdzie obiecany taniec



......................................

zwykle mówisz *
zabieram cię na spacer do sekretnego ogrodu daj rękę 
wolałabym żebyś bez słów poszukał dłoni
nie chcę narażać się na rozgoryczenie i żal 
spotkania palców to nie corrida 
  
dzięki tobie znowu znalazłam się w paryżu na pont des arts 
obrotowa figura inercja gdyby tak mieć skrzydła 
zbyt ciężka patrzę na rzekę barki i most 
to nic że skute palce nadają się jedynie do amputacji 
  
przecedzam świt widząc jak słońce buduje
kroplokształtny dom na sekwanie 
maluje barkę czerwienią zachodu
  
cicho patrzę gdy śpisz
nasycona twoim oddechem czekam na deszcz 
księżycowe kałuże rozjarzają bruk    
  
w miejscu gdzie obiecany taniec 



*druga wersja


liczba komentarzy: 95 | punkty: 43 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 12 sierpnia 2013

dla nóg w kolorze wenge

dotykasz mojej dłoni jakbyś klamkę naciskał
delikatnie a jednak zdecydowanie zamykasz
oczy stoisz tak chwilę bez ruchu milcząco
robiąc ciche wyrzuty roztargnionej kochance
przepraszam zapomniałam zamknąć drzwi
wszyscy już czują zapachową miksturę
woń poziomek przemieszała się z innymi
 
i jagód i malin i mięty i rosy i nieba i miłości
cicho mówisz jest pięknie nie dotykaj dźwigni
bo motyle co są przed nami i za nami i obok nas
wpłyną wypełnią wzrok jak się czujesz odpoczęłaś
nie musnę nawet a ty zaludnij opustoszały dom
spoglądasz we mnie niczym przez okno chcę poczuć
jak wnętrze znów wypełnia się  aromatami lata
 
jak pod sam dach zstępuje sierpniowe bieszczadzkie
niebo pełne gwiazd chce usłyszeć w twoim głosie
stukanie dzięcioła które wyleczy moje drewniane nogi
jestem zbudowana z drzazg schowana pośród dzikiego
wina w czarodziejskim ogrodzie więc niech się spełni
cieszysz oczy rozpalasz w kominku uśmiechem słyszę
nawet trzask płonącego chrustu z domowego ogniska
 
przygotowałeś uzdrawiającą kąpiel dziękuję może
wreszcie po bieszczadzkich wędrówkach poczują ulgę


liczba komentarzy: 36 | punkty: 26 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 31 lipca 2013

litania do zielonych aniołów

krzysztofie od sporządzania map 
prowadź i doprowadź na właściwe miejsce 

jakubie od freonu 
zamrażaj nieprzyjemne uczucia 

bogdanie od dłuta 
wyrzeźb na nowo dusze i serca złamane 

damianie od uśmiechów 
zarażaj kolorową radością smuteczki 

mariuszu od utrzymywania ogniska 
rozpal płomień miłości i dmuchaj na niego 

kacprze od dredów 
uczesz wszystkie myśli potargane 

danielu od łez 
ułóż stosy chusteczek pod ścianą płaczu
 
miłoszu od armaniego
wiąż życie by nie zwisało i nie zaciskało pętli

mateuszu od wierszy 
napisz wiersz o zwycięstwie zielonych aniołów 


wszyscy żywi i zmarli święci upadli aniołowie
unieście mnie nad caryńską gdy nadejdzie mój czas

amen 



*dziś wreszcie pozwolono odfrunąć temu od armaniego


liczba komentarzy: 18 | punkty: 27 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 31 lipca 2013

zielone anioły

pociąg opustoszał w ustrzykach dolnych ucichł posmutniał choć 
przecież pozbył się nadbagażu czterdziestu młodych chłopców 
w wojskowych pałatkach przechodzonych butach z nadzieją na 
trzeźwe życie szeroko niby skrzydła rozpostarło ramiona na start 

szli tanecznym krokiem na połoniny wśród traw i jagodzian siebie 
odnaleźć stracony gdzieś czas spokojnie przygrywał na wietrze 
bies czad dusiołki na rzemykach szczęściu sprzyjać miały którego 
brakło im na nizinach w czasie lotu w makowy już kompotem świat 


czarny anioł czuwał nad upadłymi trudno im było iść bo czapek nie 
mieli a słońce plotło promienne warkocze na ich ogolonych głowach 
rozpalali ogniska gotowali herbatę dzieląc się jak bólem i strachem 
prosiłam światło o pogodę ducha odwagę i rozum litanią do nich


liczba komentarzy: 14 | punkty: 17 | szczegóły

Veronica chamaedrys L

Veronica chamaedrys L, 23 czerwca 2013

i nie poradzisz nic magu mój gdy

kolejny sabat rozpoczęto o zmroku
przy świetle płonących pochodni
niemy świadek wielki z podglądania
oszołomiony wonnością kadzideł
drga w orgiastycznych pląsach
w samym środku sceny bulgoce
 
na łysej górze plejada gwiazd sekunduje
pojedynkowi najznakomitszych czarownic
chcesz bym była nie lubisz czarnej magii
zakładasz wianek z białego kwiatu paproci
gorąco dlatego ubierasz w zwiewne pareo
głupia kolejny raz uwierzyłam że to fair play
 
zabawa toczy się w twoich rękach straciłam
znów głowę już dawno dla ciebie straconą
warzę eliksir nie ważąc bo kręcisz wyciągając 
rękę zapraszasz do takiego tanga z różami
europy w zębach nie mogę się skupić pomyliłam
proporcje zamiast wprost dodałam odwrotnie
 
i co teraz magu jak rozpoznasz skoro w napoju
zbyt dużo lubczyku jaśminu czeremchy bergamotki
no to co że noc świętojańska i że świetliki no to co
jaskry one antidotum i noc kupały przed wschodem
wypowiedziałam życzenie stało się już jest za późno
miotłą nie zamieciesz pod dywan ona służy do latania
 
zielone światło dla czarownic o niebieskich tęczówkach
na tronie zasiada rodzima co oczy ma jak niezabudki


liczba komentarzy: 44 | punkty: 28 | szczegóły


  10 - 30 - 100  






Zgłoś nadużycie

 


Regulamin | Polityka prywatności

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1