22 marca 2015
Topiąc samotność w dwuznaczości/piosenka/
Kiedy przybywasz do mnie czasem to smutek z nudów już nie ziewa.
Ból też nie stuka w krzyż obcasem, liśćmi znów płoną martwe drzewa.
Sól wypływając spod powłoki w Erosa sprytnym ukochaniu,
oczyszcza wzrok, skórę kości, topiąc samotność w dwuznaczności.
Zawsze gdy sen obdziela tobą, to potem szadź otula sobą.
Po co nazywać po imieniu, co między nami się zdarzyło,
gdy w niżowyżach tkwiąc barycznych czułam, że huśta nowa miłość
Ja nieposłuszna żona Lota – ciemny labirynt słonych zdarzeń
cielę mordując za pokorę, trzymałam nos w pakiecie marzeń.
Kiedy ostatni raz wypatrzę, te oczy, co na mrozie śniłam,
staną zegary, tarcza czasu dalej nie będzie nas broniła,
w dół rzeki popłyniemy jaśni, na przestrzał sztucznym świata cieniom
aż Morze Martwe nas przygarnie, na wieczny rozbrat z dziką ziemią.
II wersja piosenki
Kiedy przybywasz do mnie czasem, to smutek z nudów już nie ziewa.
Ból też nie stuka w krzyż obcasem, liśćmi znów płoną martwe drzewa,
sól wypływając spod powłoki - w Erosa sprytnym ukochaniu,
oczyszcza wzrok, skórę i kości, topiąc ohydę samotności.
Zawsze, gdy sen obdziela tobą, to potem szadź otula sobą.
Po co nazywać po imieniu, co między nami się zdarzyło,
gdy w niżowyżach tkwiąc barycznych czułam, że huśta "głupia miłość".
Ja nieposłuszna żona Lota – ciemny labirynt słonych zdarzeń,
cielę mordując za pokorę, trzymałam nos w pakiecie marzeń.
Kiedy ostatni raz wypatrzę, te oczy, co na mrozie śniłam,
wyfruną garnki spod kuchenki, mgłą zajdzie cmentarz i mogiła.
W dół rzeki popłyniemy jaśni, na przestrzał sztucznym świata cieniom
aż Morze Martwe nas przygarnie na wieczny rozbrat z dziką ziemią .