Rebeka Sowa, 24 lipca 2014
chleb wypiekany w moim brzuchu jest cierpki
na podłodze odpoczywają motyle
tyle skrzydeł ile modlitw
dzieci na podwórku biją się o karuzelę
mama parzy len
ojciec dodaje miód
lato pachnie ucieczką z miasta
mówią że na początku było słowo
być może ale słowo musiało mieć miłość
więc na początku była miłość
później bóg wymyślił planety
Rebeka Sowa, 23 lipca 2014
wyobraź sobie jabłko przy którym zamiast boga i węża
można znaleźć drogę
wyobraź sobie rybę i sieć a później poczuj jak niesiesz na plecach
świeże kamienie
a za drzwiami wojna
za oknem wakacje
gdyby tak ze słów zrobić samolot pasażerski
w pokoju
z szafy na nocny stolik spadłyby sny
Rebeka Sowa, 22 lipca 2014
rozbiegunowiłeś osie
teraz polarność przyciągania niekoniecznie daje nam szansę
na zbudowanie bezpiecznej północy
tymczasem
wszystko wskazuje na to że odprowadzisz mnie na autobus
i zaadresujesz na ulicę Gagarina dalej wzdłuż Łazienek poradzę sobie sama
bo ja wszystko sama sama jak u Tuwima
tylko gdzie mi tam do wszystkich rozumów
Rebeka Sowa, 21 lipca 2014
najbardziej z rozstań nie lubię się żegnać
w imię ojca i tak dalej
wszystko wokół on kogo czego
dlatego nie marnuję czasu na bycie chusteczką do nosa
to nie to kino pyszny faceciku
jeśli mam być praktyczna poproszę taksówkę na główny deptak miasta
kiedy noc przestanie działać roześpię makijaże
Rebeka Sowa, 20 lipca 2014
Otwieram przypadkowe drzwi. Widzę stół i dwa krzesła. Jedno z nich jest zajęte.
Wchodzę.
Tak mogłabym zacząć wyznanie winy albo przesłuchanie
prowadzone na komisariacie policji.
Spróbuję może inaczej.
Podglądam jak się z nią kochasz. Powoli. Smutno nawet. Nic nie czuję.
Zapominam wszystkie spocone wieczory, tak jak by nie zmieściły się w mojej pamięci.
Jedyne co przykuwa moją uwagę to kotka siedząca na parapecie. Ona też nie może
na was patrzeć.
Wracam na przesłuchanie. Przyznaję się do noża. Nie mam w sobie skruchy.
Jestem pusta.
Otwierają mi drzwi. Widzę łóżko i kawałek nieba.
Zostaję.
Rebeka Sowa, 19 lipca 2014
matkom pozwolono wychodzić przed dom
i tamować okoliczne mury łzami
same z nieruchomych przepoczwarzyły się w lwice
by zlizywać wytatuowany ból
śnieg nie był już zimny
słońce przestało rozgrzewać
wiatr mógłby być bezpieczniejszy
uwięzionym łatwiej jest uciec od płaskowyżu mężczyzn
prościej jest stać się dziecięcą zabawką
w palcach ściskać balonik i igiełkę
albo zapleść w warkocz linie papilarne
Rebeka Sowa, 18 lipca 2014
i będziesz szczęściarą - takich słów użył głos we śnie
i jak tu się nie rozczulić kiedy za oknem pełno łusek
naruchałeś mi takie śliskie coś
w brzuchu czuję rybę
za żebrami noszę stryczek z pępowiny
przezimuje we mnie ciężar
później przyjdzie miesiączka jak wyczekiwana córka
wróci za szkoły
opowie pierwsze wrażenia po usłyszeniu dzwonka
Rebeka Sowa, 14 lipca 2014
jeśli mam się pozbyć nadmiaru ciebie w sobie
wchodzę pod prysznic co wieczór
jak pan bóg przykazał nadstawiam
lustro a w nim dziewczynka z komunijnym wianuszkiem we włosach
samotność siada na meblach jak kurz
wycieram te rozlane mało istotne obietnice
które siałeś niczym dobre słowo z niedzielnego kazania
już nie mam czasu na udawanie wariatki
teraz będę kotką wśród rozżarzonych grzeszków
Rebeka Sowa, 13 lipca 2014
od czasu kiedy zakwitłam
minęły zaręczynowe odgnioty kolan
znieczulenie zewnątrzoponowe
przestało mnie obchodzić o której powinieneś wrócić z pracy
teraz jeszcze kilka oddechów wiosny
i przekwitanie malowanych ptaków
z sam na sam nigdy nie znalazłam angielskiego wyjścia
Rebeka Sowa, 12 lipca 2014
po reanimacji łóżeczka
wywierceniu ciasnych dziurek w ścianie by zawiesić Maryjkę
poukładaniu wyprasowanego czasu
wymykam się w niebo
by dać się prowadzić językom
córeczko jak wiele nas dzieli od rzeczownika ojciec
i jak niewiele od bezokolicznika tęsknić
Regulamin | Polityka prywatności
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.