22 listopada 2024
Potrzeba zaniku
Spełnione i niespełnione pragnienia czasem ranią, ale ranić nie muszą.
Spełnione, bezpośrednio, bo przekroczyliśmy granicę zaspokojenia, pośrednio, przez osąd sumienia (ale to już ono gryzie, nie pragnienia) i przez apatię, czyli osłabienie woli, a to nieprzyjemne uczucie niemocy.
Niespełnione na ogół ranią, chyba że spełniło się coś innego ich kosztem, pragnienie wyższego dobra.
Albo, jeśli było to nieduże pragnienie i można o nim zapomnieć. Albo cieszyć się jego przelotnym cieniem, aurą, właściwie spełniło się w samym oglądzie, uświadomieniu, w wygaśnięciu.
Może jest pragnienie wygaśnięcia jakiejś emocji, może jest emocja wygaszania, uczucie wygaszania, smakowania zanikania. Zanik i pojawianie się cieszą, zajmują. Można stanąć z boku małych głodów, niewielkich.
Pragniesz śledzić grę cieni na firance, wiatru we włosach. Jak to nasycić? – łatwo się tym nasycić. Może nie trzeba się nawet nasycić, może to ten brak nasyca,
nasycanie się niespełnieniem.
Potrzeba puszczania latawców.
Ale gdy dziewczyna o blond włosach cię mija , a ty nie możesz iść za nią, bo spieszysz się do pracy,
to jest taki moment, kiedy to zaboli.
Chcesz się rozdwoić, jesteś ten, co nie miał odwagi i ten, któremu to obojętne i ten, któremu spojrzenie i wyobrażenie, że idziesz za nią, wystarczy.
Ale jak nie, to niespełnienie zaboli Buddę, Jezusa i tchórza. I Junga.
Co jest z moim życiem nie tak? Aż tak.