Petroniusz, 27 november 2010
Powrócił wróżbita ze stepów Baru
Trzymając w dłoni róg wyzwolenia
Z piór czapka zakryta miłością kraju
Ostatnie już słychać hańby tchnienia
Jankiel bić zaczął taktem tryumfalnym
Buchnął dźwięk na zdumionych słuchaczy
Mistrz coraz takty nagli i natęża
Aż tu Jasiek krzyczy: - To rebelia!
Nowych trzeba Judymów i Kordianów
i Prometeuszów i Syzyfów
Co własne serca na ofiarę złożą
Swoje życie na szafot wystawią
Bo przed ucztą potrzeba dom oczyścić
Powtarzam: ze śmieci dom oczyścić
Kto ma uszy niechaj słucha
Kto ma rozum niechaj myśli
Petroniusz, 13 august 2010
Spotykam Cię gdzieś wśród przechodniów
Na wąskim chodniku mijamy się bezkolizyjnie
Jak gdyby nic między nami powstaje nić
Łącząca jak gdyby nic nasze dusze
Nić która pęknąć nie może
Której przeciąć się nie da
W pamięci pozostaje obraz Twojej twarzy
I oczekiwanie na następne spotkanie
*
Spotykam Cię gdzieś wśród przechodniów
Na wąskim chodniku mijamy się bezkolizyjnie
Jak gdyby nic nasza nić robi się grubsza
Łącząca jak gdyby nic nasze serca
Nić która która staje się widoczna
Która zaczyna świecić blaskiem słońca
W pamięci pozostaje obraz Twojego ciała
I oczekiwanie na następne spotkanie
**
Spotykam Cię gdzieś wśród przechodniów
Na wąskim chodniku mijamy się bezkolizyjnie
Jak gdyby nic jesteśmy w sobie zakochani
Jak gdyby nic miłość pięknieje w wyobraźni
W pamięci pozostajesz Ty
I oczekiwanie na następne spotkanie
***
Już Cię nie spotkałem wśród przechodniów
Na wąskim chodniku nie minęliśmy się bezkolizyjnie
Zniknęłaś w gąszczu tajemnic świata
ludzkiego zakłopotania
Pozostała tylko jasna nić której zerwać się nie da
Utkwiła w duszy sercu głowie
I pęknąć nie może
Petroniusz, 12 august 2010
Raz jeszcze zdobyć szczyt samotności
W pustych zimy przedsionkach odnaleźć siebie
Odpocząć od ludzkiej zawiści, chciwości
Pływać po bezkresach ludzkiej myśli
Odnaleźć namiętność w serca biciu
Posmakować artysty marzeń niezwykłych
Przenieść się do pełnych nadziei wiosny korytarzy
Zapachem róż i przyrody muzyką karmić zmysły
Delektować się każdą chwilą życia
Myśleć tylko o rozkoszach i pragnieniach
Przy wtórze pieśni Homera
Wbiec w złote sierpnia pokoje
Przeżyć do skrajności sił miłość życia
Pośród gęstych lasów uczuć znaleźć najważniejsze
Pośród korowodu barw odszukać najbliższą nam
Do utraty tchu kochać i być kochanym
Spełnionym wejść w jesień życia
W spokoju oczekiwać na ostateczność
Wspominając lata urodzajne być gotowym do dalszej drogi
W swojej Itace patrzeć na radość potomków
Aż w końcu pofrunąć w siódme niebo Boga Ojca
Petroniusz, 12 august 2010
Jestem ubogim pielgrzymem tego świata
Wędrowcem żółtych łąk i zielonych traw
Obserwatorem potężnej Matki Natury
Listkiem na wietrze nic nieznaczącym
Jestem skromnym mędrcem świata
Myślicielem nad księgami Mistrzów
Uczniem potężnej Matki Natury
Pyłkiem na wietrze nic nieznaczącym
Jestem człowiekiem mieszkańcem ziemi
Ciałem poznającym świat zmysłami
Duszą badającą to co zmysłowe
Nieśmiertelnym Synem Stwórcy
Petroniusz, 10 august 2010
Nie pytaj mnie o jutro gdy słońce jeszcze na firmamencie
A nawet gdy zmierzch nastanie - nie pytaj mnie o jutro
Nie ma potrzeby byś dbał o mój bagaż kłopotów a nawet torebkę cukierków
Naprawdę nie chcę żebyś zdjął ze mnie ciężki papierek niepewności czy zieloną koszulę strachu
Jedynie ja - sam ze sobą mogę stanąć naprzeciwko szarej ściany przeciwności
I nawet twoje gorzkie łzy zawodu czy głęboki oddech oczekiwania nie zmienią mej decyzji
Dlatego nie pytaj mnie o jutro póki jeszcze ono nie nadeszło
Ale nawet najważniejsze jutro za dwa dni będzie tylko błahym wczoraj
Petroniusz, 10 august 2010
Nie zgadzam się
Na podróż po niebie samotności
Wśród błękitu ogromnej pustyni
Patrząc na klepsydrę przemijającego czasu
Nie zgadzam się
Na utratę upragnionej ziemi obiecanej
Homerowej Itaki ludzkiej imaginacji
Odpływ sensu człowieczej egzystencji
Nie zgadzam się
Na smutek szarego świata
Żal krętych dróg i rozdroży
Oczekując na lekceważącą nicość
Choćbym szedł przez cierniową drogę
W prometejskim bólu własnego wyboru
Niech gra wesoła melodia szczęśliwej duszy
Do której pędzi moje zawiedzione serce!
Petroniusz, 8 august 2010
Dumnie rozwijasz ogromny żagiel pewności siebie
By świecić jak gwiazda betlejemska pośród innych
Na maszcie wywieszasz kolorową banderę przekonań
By jak kameleon dostosować się do barw towarzystwa
Na wszelki wypadek wiosła sprytu trzymasz w gotowości
Żeby tylko użyć ich gdy pomyślny wiatr ustanie
Skrzętnie chowasz armaty które strzelają salwami jadu
Jednak największą broń ukryłeś głęboko w kajucie duszy
Czujność która pozwoli ci wykorzystać szansę zysku
Pomimo wszystko zapomniałeś o najważniejszym - kotwicy
Opuszczonej pokorze - a bez niej nie zacumujesz na przystani sukcesu
Petroniusz, 8 august 2010
Ostrożnymi krokami niepewności stąpamy po zielonej łące okrytej gęstą mgłą zagadki
Wokół nas roznosi się zapach kwiatów pokusy
A w uszach rozbrzmiewa symfonia natury
Nad nami zachmurzone niebo gniewu żądne sprawiedliwości za nasze odejścia
Mimo to labirynt zatracenia tętni życiem
Szyderczy uśmiech królów uwiódł ludzkie twarze
Czarne kule śmierci stały się symbolem nikłej władzy
Strach na zawsze rozstroił spokojne bicie niewinnych serc
A my ostrożnymi krokami niepewności stąpamy po zielonej łące okrytej gęstą mgłą zagadki