Poetry

Sztelak Marcin


Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 june 2017

Czakramy

Świat wciąż jest płaski,
z niewielkim ustępstwem na rzecz:
a jednak się kręci.


Szczególnie wieczorem, kiedy zmywam z siebie
pieczęcie. Ze szczególnym uwzględnieniem
tej siódmej.
 
I już jestem nagi, rozebrany ze wszystkich warstw
skóry. Tętnię wszystkimi odcieniami czerwieni,
chociaż niebieskie zaburzają równowagę.
 
Uciekam w ciemność, unikając natrętnych spojrzeń
z fotografii. Nieżyjący, bez zazdrości, kiwają
głowami. Pewnie wiedzą więcej.
 
Nie pozostaje nic innego jak wróżyć z wosku
dzień następny. Zapisać barwy i schować dźwięki
na później.
 
A świat już jest okragły,
rozdęty jak balon na jarmarku.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 june 2017

Cząstkowa teoria wojny

 
Ja, proszę pani, nie tańczę.
Zresztą tak naprawdę nie istnieję.


Jako pełniący funkcję ofiary
nie szukam zrozumienia, może jedynie odrobiny
chleba, ukradkiem rzuconego do stóp.
 
Zjem wśród zgliszczy, które pieszczotliwie nazywam
domem. Tak jak tę lalkę bez rąk
— synkiem.
 
O, na tej fotografii są wypalone miejsca,
można w nich umieścić kogokolwiek.
Nawet żyjących.
 
Tak, nadal mam marzenia, na przykład ciszę,
bez natrętnych szeptów.
Ale takie piękne niebo nad głową, że szkoda
mówić. Zresztą milczenie ostatecznie
wypełni przestrzeń.
 
Nie, proszę pani, również wcześniej
mnie nie było.


number of comments: 2 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 june 2017

Emfazy

 
Młode liście zarastają powidoki
zza okien, bezszybnych.
Wiatr wygrywa pieśni żałobne
na prawie pustych butelkach.
 
Więc, mimo widocznej entropii,
spijam resztki. Wypalają znaki
po wewnętrznej stronie cienioświatła.
 
Chociaż zawsze twierdzono, że to mrok,
jednak splątany w świeże pędy
poznaję prawdę. Aktualnie jedyną
dostępną.
 
Męczą mnie wspomnienia ciężkich gron
pękających z trzaskiem. A słodki sok
napełniał ziemię.
 
Teraz nastał czas wzrostu,
ale ten nie napawa już otuchą.
Przekornie więdnę, zapadając coraz głębiej
w gęstniejące powietrze.


number of comments: 6 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 june 2017

Przepis na wodę w proszku

 
Ballada o wojence nucona do poduszki
— miłych snów o leju po wybuchu bomby.
Zresztą po przebudzeniu też zgliszcza,
więc to tylko kwestia pory dnia.
 
Zielono mi —  uparcie mruczysz pod nosem,
usilnie nie zwracają uwagi na wszechobecną
rdzę, chociaż chrzęści pod stopami,
zatyka usta.
 
Plując udajesz uśmiech:
dzień dobry pani, piękny dzień,
bo pod chmurami świeci słońce.
Najprawdopodobniej.
 
W końcu  czas przepłukać gardło,
zalewasz starannie odmierzoną porcję.
Orzeźwienie, dreszcze i dobranoc.
 
Śpij w pokoju. Nic innego nie pozostało.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 june 2017

Daty graniczne

 
Winorośl zarasta okna, gęstnieje.
Później, nabrzmiała czerwienią, spływa po oknach.
Zlizuję sok, wznosząc toast pękniętą szklanką.
 
Coraz głośniej płowieją zdjęcia
z czasów wielkiej wojny. Tej oznaczonej
liczebnikiem, bo musi być porządek.
I rzędy schludnych, ponumerowanych mogił.
 
Tymczasem grona więdną, smętne kikuty
straszą nadchodzącą zimą. Osad 
barwi szklankę we wszystkie kolory tęczy,
lecz po drugiej stronie nie odnajduję skarbu.
 
Pozostaje tylko przyszłoroczna obietnica
zapamiętania wszystkich dat, od pierwszej
do ostatniej. Niespełnialna, mimo to szyby
ponownie spłyną słodyczą.


number of comments: 2 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 june 2017

Ósme żebro Adama

 
Żywe wydmuszki wybałuszają oczy,
nieporadnie narysowane na kruchej skorupce.
Nie, nie chcę ich potłuc,
nawet jeśli to prawda, że jestem na wylocie.
 
Zbyt dużo zabrnięć w słowa
nie oszczędziło konstrukcji domu.
Który stawiałem jak głupi
mężczyzna, wciąż dorzucający polan do ognia.
 
Nawet kiedy świat spłonął
lepiłem figurki z popiołu. Proste niczym dotyk
i wiara, tylko że przepływały przez palce.
Niezauważalnie.
 
Dziś widzę coraz większe pustki,
nie sposób ich zapełnić strzępami kalendarza.
Więc niech rozniesie je wiatr niczym śnieg,
może stopnieją na twojej twarzy.
 
Już milczę, ukradkiem wciskając za pazuchę
wydmuszki. Wiosną wydadzą
owoc. Słodki dla głupców.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 june 2017

Dwuznaczności

 
Świt.
 
Umęczone dziwki wracają do domów.
Co niektóre jeszcze marzą
o księciu z bajki. Większość
o śniadaniu.
 
Tymczasem pomyleńcy wróżą z kształtów
wyrzuconych szmat.
Wierząć w los wciąż plują na wiatr.
 
Czasami wznoszą modły o gorzki chleb
i ostatni w życiu dotyk
czułych rąk.
 
Później jest noc.
Zapach wydzielin przenika
na wskroś.
 
Kamienie stygną,
potępieni prorocy wygrzebują resztki
drobnych.
 
Większość śpiących szczęśliwie
dobrnie do końca.
 
Świt.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 june 2017

Nikt nie boi się poetów

 
Z braku duszy nieśmiertelnej
zadowalam się ogryzkiem jabłka.
Przeżuwam dokładnie, jedyny posiłek
straceńca.
 
Pod szubienicą zasadzę pestki, wyrośnie,
tworząc cienistą aleje.
I stosy gnijących owoców.
 
Chyba że ktoś napędzi wina,
będziemy się nim raczyć,
aż do upodlenia.
 
Wtedy upadnę, bełkocząc wiersze
bez związku.
W końcu nad głową zaszumią 
nogi wisielców, dojrzałych na czas.
 
A później już tylko zgliszcza i przesiewanie
popiołu w poszukiwaniu fragmentów
świętych ksiąg.
 
Lecz wszędzie będą tylko świeże tropy
czterech jeźdźców. Wypalone na skórze
martwych miast.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 11 june 2017

Tomografia

 
Wlane kontrasty palą żywym
srebrem, przekornie milczę,
mimo ciśnień.
 
Śródczaszkowych, pomiędzy oczodołami
a ciemieniem, niegdyś miękkim.
W zapomnianych czasach wyjścia.
 
Na ląd, zbyt rozległy
jak na pierwszy niepewny
krok.
 
Chociaż pomiędzy nim a następnym
przyszłość. Chrzęści wciąż 
mielona na papkę słów.
 
Kontrast spływa, kolejny oddech.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 10 june 2017

Apokaliptyczny zachód słońca

 
Dziecko tkwi we mnie ostrym
wspomnieniem. Składam ofiarę
na ściernisku.
 
Plamki czerwieni znaczą gasnące
tropy żeńców. Przeszli
przez horyzont, milcząc.
 
Tylko sierp
księżyca lśni na ustach,
półotwartych do modlitwy.
 
Nie będzie wysłuchana w czas
rozwiązań. Ostatecznych.
Dziecko rozwiera
dłonie.
 
Płaczemy już razem,
nad plonem tej ziemi. Zamarzniętej
na proch.
 
Łapczywie chłonie
przekleństwo.
Aż po kość.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1