Poetry

Pi.


Pi.

Pi., 18 december 2013

terrarium

chciejstwem wysprejowana jest najgłębsza dzielnia kusego.
lawirujemy w konwenansach jak wahadło Foucaulta,
a i tak z ust sypią się zdecydowanie niewłaściwe pytania.

Kusy rży, klepie się po udach, niza węzeł na chwoście.
nigdy nie bywa znudzony rozsypanym robactwem
nawet gdy już judzić zbyteczne - oto ręce oczyszczone

dla zgrywy riplej z Patrijarszych Prudów choćby w Aleppo.
mamienie, koloryzowanie, wirtualny szach błyszczykiem
w symulakrach gdzie lukier smakuje barszczem Sosnowskiego.

Czarny ziewa, uzupełnia dzienniki deliryczne, gasi wszechświat.
w lodowce. dusze mogą się mrozić wewnętrznie - zadba automat
zapobiegawczo dozując niejasność jeśliby miało wyjść na jaw.

taka szóstka w totka to żaden przypadek i żadna ingerencja
nadzwyczajnego zbiegu cudowności - nie pierwiastek Boskiego,
lecz kaprys nęcący czymkolwiek byle byś zszedł z drzewa.

press the button, zadzwoń zerosiedemset, nakarm Behemota,
nie rżnij aby głupa - na zsiadłe mleko tylko cichodajki się zlecą.
instrukcja obsługi człowieka sepleni, że stać cię na więcej.


number of comments: 5 | rating: 6 | detail

Pi.

Pi., 10 december 2013

zero zaufania

nie ufam ludziom nadużywającym przed i po alkoholu
nie ufam ludziom nadużywającym nie swojej kokainy
nie ufam ludziom nadużywającym przemocy wobec
nie ufam ludziom nadużywającym choćby poezji
nie ufam ludziom nadużywającym treści bądź formy
nie ufam ludziom nadużywającym życia albo śmierci
nie ufam ludziom nadużywającym pstrych emotikonów
nie ufam ludziom nadużywającym jakichkolwiek powtórzeń


number of comments: 13 | rating: 9 | detail

Pi.

Pi., 3 december 2013

spułkowanie (szkic bez szans na wiersz)

kogoś poczęstował papierosem, kogoś osępił.
z jednych dowcipów się śmiał, choć sam mówił
że są godne debila. przy innych - śmiertelnie lepszych
kamienna twarz prowokacyjnie gasiła byle rechot.

gdzieś spał; coś jadł; do kogoś pił;
z kimś się ściskał; bratał; ziomił;
strzelał misia, wielbłąda bądź trolla;
czasem świdrował, czasem świrował.
nagle opierdolił by naraz bluzgu zaniechać,
zwłaszcza gdy zamigotało nadzieją
na touchdown lub przynajmniej pomacanko.

a potem brał pierwszy lepszy brzeg papieru
i robił te swoje niewyuczone abrakadabry,
tak że nam wciąż brakuje odwagi na oddech.

jednych znał - inni go znać nie chcieli.
znikąd wybucha fenomen, o którym Wyborcza
złotymi głoskami, a sieć dostaje czkawki:
papież! szymborska! smoleńsk!
i wczoraj on (sam sobie nie wierzę)!

więc od dziś wszyscy pracowicie spułkujemy
i tylko smród pomyślanych nie w porę słów,
rozchodził się będzie w wirtualnej przestrzeni
szybciej, niż tomaszowa niewiara w poezję.


number of comments: 4 | rating: 12 | detail

Pi.

Pi., 21 november 2013

blik

dopiero co uprzątnięto stąd blef, żetony i napiwki ścisłego
wyrachowania. pod suknem wabi dżoker flegmatyk, który
nie zdążył do rękawa. tyle się teraz grzmi, by mieć podzielną

na czworo uwagę, gdy z rąk do rąk pod zielonym, że wręcz
deżawi? proście a opowiem wam bajkę, jak lewa spotyka się
z prawą w potrzebie wspólnego ciepła. impuls i wszystkie

palce na pokład! nie bębnić! nie krzyżować się antyzabobonnie!
ekshibicjonizm wskazany receptą. tonący we własnych fobiach
czego się chwyta? stół. waruj. szukaj skazy, lepkiej niedoróby,

nonszalancji paniusinej odpowiedzialnej za niedopieszczenie
mebla na płask. nie ma! każda licha fałdka już po wielokroć
uprostowana światłem, pod włos i z pietyzmem - oj grzecznie

proszę pana, grzecznie! to trema. kiedy nie dam się wtłuc
w mamrotane na żywo sylaby, chrząknę, że już czas być
zabarykadowanym w imiesłów. wyprowadzić zaimki zwrotne

na spacer - far far away, aż pod orchestron. tutaj wstrzelić
gwóźdź wieczoru. albo ślepy obcas. postawić okładki vabank
dla wszystkich w kolejce po kopię łożyska - ze mną gratis.


number of comments: 1 | rating: 6 | detail

Pi.

Pi., 13 november 2013

XIII. Janina K. paliła tęczę ale się nie zaciągała

nagle zdziesiątkowało kolory
i kombinować można  tylko w skrajnych pasmach
a i to o ekstremalnej całej tej jaskrawości

Janina K. nie przepada za zbiorowym amokiem
jak iść w dym to tylko na solo
są takie plamki w bezbarwnym życiorysie
gdy przyjdzie pogalopować na całość
wywinąć ritterbergera bez podpórki
wyprzedzić Nowakową u samych bram fryzjera
oddać sczytaną Bovary a szarpnąć się na Greya
i zaliczyć zgon

ale jeszcze nie teraz
jeszcze żarzy się mentalne sumienie
gdy enty raz wystawia małżeńską walizkę
na schodzoną wycieraczkę
Janina K. wciąż czuje echo spalenizny
detektor kłamstw rozwył się
na wszystkich zakresach dostępnych fal

orkiestra przestała grać
na tapczanowym titaniku tylko buczy
w wiliję bursztynowych godów


number of comments: 7 | rating: 11 | detail

Pi.

Pi., 22 october 2013

gra w zbijanego

krążenie mdli więc uruchamiam świat. wcale nie brzmi
jak uderzenie pałki o taraban. to żadne big big bum.
raczej niepozorne wzmocnienie białego skądinąd szumu

- atoniczność. pstryknięcie z dziecięcych wyścigów
kapslami po wykredowanym asfalcie. oszukujesz,
więc wracaj na start i goń wężykiem po serpentynach

za tymi, którzy uczciwiej imitują fair play. plan był prosty.
usunąć na pobocze, zdegradować. eksperyment się udał,
pacjent nie będzie faworytem do pozłacanej blaszki

za wybitność. mniej do koryta to więcej energii
na innego zalanego w wosk zawodowca. a skuś baba
na dziada! chóry unisono łopoczą o balkony,

balkony trzymają kciuki za każde swoje. wychuchane,
zagłaskane, rozpieszczane. synusiu! uważaj dziecko,
bo pęknie ci żyłka zwycięzcy! ślepo bij bez kolejki,

niech inni uczą się połykać łzy garściami. szukaj
dziur w szeregu by dokonać abordażu i spłodzić
własny balkonik, własne kapsle, uruchomić świat

po sobie. śmiej się z metą. mamuńcia ogłosi aplauz.
tatulek rach ciach ufunduje festyn na wiwat władcy
kapsla. debest to twoja gra, a pech uzurpatorom.


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

Pi.

Pi., 10 october 2013

¿

prawdziwy Bóg urodził się gdzieś
między Almerią a Santiago de Compostela.
wczoraj.

niedowiarkowie i zapateryści
powołują komisję do spraw natrętnego cudu.
własnymi nieufnymi paluchami.
Thomas Thomas pokaż Boga!

bo jak to jest Tomaszu,
że na hiszpańskojęzycznej klawiaturze,
znak niewypowiadalnego pozwala
rzeczom zgoła wykluczonym,
pchać się w zgrzebne nasze tutaj?
niby do siebie?

taki czas, że pospolity znak zapytania
udało się odwrócić
w glif bezwzględnie wszelkiej odpowiedzi.
już można wiedzieć absolutnie.

ten Bóg szepcze mi, że mam obsesję.
ja mu na to: i tak wszystko jest lepsze
niż twój kompleks odważniejszego syna.
rozumiemy się?
jasne, że się rozumiemy,
tylko skąd ja znam szelest Torquemady
tak na niepokalany pstryk?


number of comments: 2 | rating: 10 | detail

Pi.

Pi., 25 september 2013

listonosz puka zawsze kiedy może

z przypadkowej ankiety mogłem doznać
uświadomienia, że wśród uprawiających czynną miłość
w godzinach służbowych najwięcej jest pracowników poczty.
stąd pewnie nieprzerwany napływ rwących się
do pracy młodych kadr

od dziś z większą wyrozumiałością potraktuję
pośpiesznie nakreśloną karteczkę, że pani z okienka
zaraz wróci. wróci z zaplecza gdy dojdzie,
więc z całą mocą modlitwy dla cierpliwych,
życzę jej szczęśliwej podróży z finałowym rozbłyskiem

i oto nadchodzi. jeszcze z poleconym pulsem.
jeszcze z ekspresową linią papilarną
intensywnej gry wstępnej na gorejącym udzie.
jeszcze w pamięci ma majtki poniżej kolan,
gdy język już obficie kocha się ze znaczkiem.

widzę utkwione pod Curie-Skłodowską za złoty sześćdziesiąt
miliony cudzych plemników gotowych do podróży na gapę.
prawie wszystkie wyginą, zanim ten list z ostrożnymi
przeprosinami, pan Józef poda ci prosto do rąk.
po sprośnych aluzjach o pieczątkach na jędrnym pośladku,
będzie czekał na byle słuszny napiwek.

poczciwy ten nasz małomiasteczkowy listonosz.
czasem dostarczy błyszczące wieści z miasta grzechu,
czasem rozniesie jakąś weneryczną chorobę.
na pewno nie zaśnie, gdy zaraz po obowiązkach służbowych
znacząco zapuka dwukrotnie w futrynę
a ty się zarumienisz w drodze do postscriptum.


number of comments: 1 | rating: 13 | detail

Pi.

Pi., 7 september 2013

ojciec marnotrawny

wiersze mi żyją osobno
już nie pytają o formę czcionkę
stan zapisywalny
już nie mogę im zabronić
pokazywania się w miejscach publicznych
z obnażoną treścią
więc obnoszą się bezwstydnie tu
i tam też

mógłbym przysiąc
że wyrzuciłem niejeden do kosza
niefrasobliwie lecz świadomie
a one lotem koszącym
i jak z gniazda

wracają te bumerangi
biją na alarm
raz w twarz
raz bezczelnie do zaskoczonej pamięci
obce toto i zapalczywe
jak wcale nie moje

krew z krwi tylko krwią
nawet jeśli grozi wierszem


number of comments: 3 | rating: 16 | detail

Pi.

Pi., 2 september 2013

abstynencja

czy to już na pewno piekło?
siedem miesięcy bez poezji
idzie ósmy
a tu trzeźwość wylewa się
uszami

mógłbyś zapisać się do klubu
anonimowych realistów
ale (perfidne "ale)
jeśli się raz przyznałeś
to zerwanie banderoli
grozi ślepą nieufnością

nawet jeśli jeszcze się nagle skusisz
i pójdziesz w open tango
z byle pierwszą dopełniaczówką
to żaden syndrom przerwanej bessy
nie jest wart by złożyć słowa do słów
w imiesłów

chyba że najzwyczajniej w świecie
robisz to co lubisz
bimber z nas w wysokoprocentową
trąbę


number of comments: 7 | rating: 23 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1