Poetry

agnieszka_n


agnieszka_n

agnieszka_n, 10 august 2011

krzyże przy drogach wyrastają niezależnie od deszczu.

pamiętam, że pachniało majem,
chociaż krople lepiły się wszędzie.

wbijałeś się w pęd powietrza,
próbując ścigać się z wiatrem.

została zdarta skóra drzewa
i mokry ślad po krwi zasypany piaskiem.

zamiast poduszki powietrznej, 
otworzyły się chmury.

krzyże przy drogach wyrastają
niezależnie od deszczu.

oderwani chrystusi w cierniowych koronach
zostają tutaj. 

2011.


number of comments: 6 | rating: 7 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 8 august 2011

* * * [podobno każda starzejąca się kropla upada,]

bez znaczenia na jaką powierzchnię,
byleby tylko przypominała łono chmury.

rozpłaszczam się nibyciałem,
rozwiązłość wplatam  we włosy,
a pragnienia rozpinam
jak linie wysokiego napięcia.

pozornie tylko krok 
od zbadania gładkości błękitu.
w przedrganiu drążę skamieniałą ziemię,
aż żałobę mam pod paznokciami.

2011.


number of comments: 5 | rating: 3 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 4 august 2011

* * * [z listów pożegnalnych] /wersja 2/

smutno. nad popielniczką 
przypalam brzegi listu i zapinam tęsknoty 
na guzik z wyrobioną pętelką.

wyjmij szpilki z motyli w gablotce 
i zasusz w tomiku pęczniejące kłosy,
bo tylko ty potrafisz żegnać się z latem. 

2011.


number of comments: 16 | rating: 6 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 3 august 2011

* * * [z listów pożegnalnych]

smutno. nad popielniczką przypalam brzegi listu. 
zapinam tęsknoty na guzik z wyrobioną pętelką
jak stary, znoszony sweter.

wyjmij szpilki z motyli w gablotce niczym świeże mleko z lodówki
i włóż kwiaty pachnące łąką  między pożółkłe kartki, 
bo tylko ty potrafisz żegnać się z latem. 

2011. 


number of comments: 9 | rating: 4 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 1 august 2011

parasolnicy (ekfraza)

jak pelargonie na parapecie
układam wersy z rozsypanych kropel.
mokrymi palcami ugniatam słowa
przypominające giętkość papieru.

szare niebo ciąży niczym posąg,
ale kolorowe kwiatostany parasoli 
chowają głowy mieszkańców, 
turystów i przechodniów.

między starymi kamienicami zastygły ruch 
i spłukane ślady po gołębiach.
zdaje się, że to wszystko 
pod okiem siwiutkiego staruszka.

gdzieś za rogiem, lampa  jak kochanka
wypręża swoją zdobną szyję
w oczekiwaniu na ciepłe pocałunki,
jeszcze chowając rozżarzony wzrok 
pod kloszem niewinności.

2011.


number of comments: 5 | rating: 7 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 31 july 2011

wiersz napisany od rana

nie można być
każdym, wszędzie i zawsze.

pluć na kamienne tablice z wyrytym dekalogiem
i śpiewać hosanna, kierując wzrok  ku gołębicy 
w oczekiwaniu na dar.

niemal jednocześnie poznaję sens wielkich liter
i swoją marność w obliczu gromów,
badając palcami konsystencję chmur.

uderzasz laską mojżeszową,
dajesz szansę wypłynąć wodzie
i prawo wyboru.

zbyt trudno, więc chodź,  
zatrzymajmy ruch planet w objęciach.
na chwilę. 

2011.


number of comments: 13 | rating: 11 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 29 july 2011

* * * [każda nieobecność...]

zawsze ma jakiś sens.

natknęłam się przypadkiem
na stare próchniejące ikony.

im chętniej kosztowane przez korniki,
tym bardziej cenne.

na kształtach  i znaczeniach
zwisają srebrne pajęczyny

a obraz na którym poseł
rozdziera koszulę w imię ojczyzny

płowieje jak karty 
o świetności bizancjum.

nie przeraża jesień
z tobą.

2011.


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 26 july 2011

* * *[choć mam głęboko wrośnięte korzenie]

palce pogięte czasem nadłamane 

zmieniam się codziennie niczym inicjały
wyryte na starych pniach

widzę jak nabrzmiałe 
pączki pękają stając się kwiatami 
najbardziej boję się
próchnicy i huby

oraz całkowitego zdrewnienia

2011.


number of comments: 8 | rating: 9 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 9 july 2011

dopiski w księdze rodzaju

zawsze kończy się coś, lecz  poznaję to miejsce.
za kominem czai się mrok,
jak detektyw w szeleszczącym prochowcu .

gołym okiem można zbadać
anatomię powszedniego dnia
rozmienioną na krew, strach
i próchniejące kości  pod krzyżem.

ten jak zwykle zabiera psa  na spacer
bielutkiego pudelka, idą po błękitnej trawie
i taki spokój, że  nawet wielkie mury pachną miętą

przeźroczyste worki w uniesieniu 
opadają podpisane imionami,
nikt już nie myśli o wygnaniu z raju. 

VI-VII`2011 


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

agnieszka_n

agnieszka_n, 8 july 2011

przy kuchennym stole

coraz więcej kocich grzbietów pod piecem.
to znak, że  do starej kuchni przyniesiesz 
pod butami rudą krew z obumarłych liści.
kiedyś kobiety wypiekały tu  chleb,
każdy bochen naznaczając krzyżem.

wielki stół, cerata w barwną kratę.
wcale nie pomaga czwarta kawa.
ciśnienie niskie, a szyby spłukane są 
jak kieszenie pod koniec miesiąca.
znowu pachnie drożdżami.
w elektrycznym piekarniku rośnie ciasto 
z ostatnich świeżych jabłek.

osiem cyfr podpisanych znakiem
mniejszości i arabską trójką
przenosi mnie do kwietnia.
wybieram zieloną słuchawkę.

08.07.2011


number of comments: 8 | rating: 7 | detail


  10 - 30 - 100  






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1