teniabrass, 20 september 2012
wiecznie spięta
na szpilkach
perforowałam kolejne lata
zapętlona w hormonów hiperboli
śmiałam się i płakałam
tłukłam lusterka
czasu nie zatrzymywały dranie
w końcu pękłam
a ty
przytuliłeś i z uśmiechem wyszeptałeś
- mnie czas też gryzie w pięty
popatrz
jak pięknie się starzejemy kochanie
teniabrass, 29 february 2012
Przed ekranami siedzą grubasy,
siedzą i jedzą same frykasy.
Mięśnie napięte, wzrok wytężony,
sprawnie wertują kolejne strony.
Na giełdzie bessa a może hossa?
Trudno z ekranu odkleić nosa.
Czasu nie tracić każdej z chwil szkoda,
kawa w termosie, w bidonie woda.
Internetowe kwitną przyjaźnie,
bo na odległość tak jakoś raźniej.
Tu się coś przytnie a tam przyklei,
kreacja - nie grzech w cyberprzestrzeni.
Niepostrzeżenie mijają lata.
Prosili sami - przyszła zapłata.
W fotele wrośli, wstać już nie mogą,
tli się strach w oczach, obok...nikogo.
teniabrass, 26 january 2012
naobiecywałeś
naobiecywałeś
– złotousty
nasze drogi miały być proste
dni bogate pełne rozpusty
a ja w centrum zainteresowania
na piedestale
i uwierzyłam
z centrum została centrala
gdzie co dzień wydzwaniam
a tam jakaś idiotka w kółko powtarza
– proszę czekać będzie rozmowa
– proszę czekać będzie rozmowa
teniabrass, 15 january 2012
Sny, ich intensywność zadziwia i przeraża zarazem.
Błękit nieba, cumulusy, błyskawice, tęcza,
drzewa kwitną, owocują, upuszczają liście...
Wszystko jednocześnie,
Słoneczniki Van Gogha wtapiają się w Guernicę,
na płótnie nieczytelne litery i twarze.
Obraz zaczyna wirować.
Zniekształcenia przybierają monstrualne kształty.
Kolory eksplodują - ciemność.
Budzę się...
Za oknem, ptaki hałaśliwie głoszą świt,
szum samochodów - ludzie śpieszą do pracy.
Dotykam - jesteś obok.
Uczę się ufać dłoniom,
odróżniać życzliwość od bezpłodnej litości.
Jeszcze nie wiem - czy przeklinać los
a może błogosławić?
Widziałam tak wiele...
teniabrass, 21 december 2011
nie zapisałam jeszcze tej strony
popatrz jak urzeka jej biel
słowa rzucone jak ziarna
mogą przynieść życie lub śmierć
ilu z nas mówiąc myśli
że słowem można zgasić słońce
a karły przebaczenia
już nigdy nie zaświecą tak jasno
wigilijny stół i tęsknota by być dzieckiem
świat był wtedy taki prosty
moc słów nieznana
wybaczę innym a potem sobie
kartka niech pozostanie biała
jak obrus pod opłatkiem
teniabrass, 24 july 2011
Od zmysłów odchodzę, świat utonie w mroku?
Za rękę mnie bierzesz, wraca błogi spokój.
Ciepło twoich dłoni budzi zaufanie.
Czuję się bezpiecznie, poprowadź w nieznane.
Drewno ukojeniem – opuszkami wnikam
w finezyjne kiście, kłosy pełne ziaren.
Rzeźba w mej pamięci zbudziła pragnienie,
ujrzeć niewidoczne – kolor, światłocienie.
Czuję pod palcami mięśnie poskręcane,
w powrozy przedśmiertnie bólem posplatane.
Obok, postać krucha w szat miękkich zagięciach
pochylona czeka, całun ma na rękach.
Postrzegam dotykiem przed wzrokiem ukryte.
Mistrza dłutem cięcia odkrywam z zachwytem.
Już nie drżę ze strachu o drogę nie pytam.
Prowadź mnie bezpiecznie – ufam całym sercem.
2010-07-17
teniabrass, 27 may 2011
kupię
– ludzką przychylność, szacunek,
powodzenie, zdrowie.
sprzedam
– resztki dawnej świetności,
monopol na dostatek.
zamienię
– kwaśną minę na uśmiech,
zezowate szczęście na dobry los.
wydzierżawię
– działkę na niebiańskiej polanie,
stado słoni, marzenia bez pokrycia.
zaspokoję
– zapotrzebowanie na perwersję,
modę na sukces, odmienne gusty.
oddam za darmo
– zeszłoroczny śnieg, zasłony z porannej mgły,
sweter z cukrowej waty.
a wszystko
w dobrym gatunku,
za darmo, za czek bez pokrycia,
za gotówkę lub na dogodne raty.
Uśmiech dodaję gratis;)
teniabrass, 11 may 2011
Tak trudno ci wytłumaczyć,
że dzisiaj nie ma kolejek.
Cukier sprzedają bez kartek.
Granice, dawno otwarte.
Renty nie nosi listonosz,
istnieją konta internetowe.
Karmisz gołębie. Brudzą parapety.
Nie protestuję.
Jak wierni kompani
przez okna zaglądają,
pociesznie przekrzywiając główki.
Przyjaciele odeszli.
Ty – ostatni w kolejce.
Wspominasz dzieciństwo.
Bliżej nie sięgasz pamięcią.
Jakby nic, nie zdarzyło się więcej.
Pogodna starość,
za drzwiami obcy świat…
Sto lat, sto lat…
Dzieci, którym rodziców brak.
teniabrass, 11 april 2011
była
niespełnioną nadzieją matki
ojca porażką
tą trzecią
obumierała
jak wiąz od środka
powoli
traciła tożsamość
była...
a ludzie się dziwią
dlaczego
2011-02-18
teniabrass, 6 april 2011
ciiiicho, cichutko, ciii…
popatrz, jak drży…
właśnie się narodziła,
tak delikatna
jak skrzydła motyla,
jak groszku płatki…
kropelką rosy wciąż lśni,
dopiero się zaczyna
jej ziemski byt…
ciiiszej…ciii,
bo inni usłyszą,
przyjdą podziwiać
i zniszczą wszystko
teoretycznie,
krzykliwie,
empirycznie…
ciiicho, cichutko, ciii…
niechaj w pamięci drży,
ta chwila,
co bezpowrotnie mija…
2009-06-19