ratienka, 13 june 2012
W tamtym czasie
wieczory podobne do siebie i poranki
tym samym ruchem rozrzucały puste chwile .
Rzeczywistość
rozmieniana na drobne
nie bezinteresownie wtrącała się w nieswoje
sprawy zmuszając zmęczony umysł do pośpiechu.
Wszystko mieszało się z sobą
jak w surrealistycznym obrazie tworząc
nieład w obumarłym ogrodzie bez kolorów i wyobraźni.
ratienka, 13 june 2012
jeszcze noc nie zdążyła uścisnąć księżyca
policzyć gwiazdy
wiatru ukołysać do snu piskląt
wtulonych w ciepło dziupli
odchodzi w otchłań
wiecznego chłodu i mroku samotnie
jakby nie tętniło wokół życie
okna nie zalśniły żalem
firanki nie okazały niepokoju
nawet cienie
nie dały znaku że tam są
ratienka, 12 june 2012
Niecierpliwie dzień po dniu
wydeptuję ścieżkę milczących godzin
pod stopami niespełnione chwile
prędzej czy później znikną w biegnącym czasie.
Zza chmur wyjrzą aniołowie otwierając bramę
siódmego nieba gdzie w lustrzanej
komnacie będziemy odnajdywać swoje twarze
dziwiąc się że jest ich tak wiele choć nas tylko dwoje.
ratienka, 12 june 2012
nieforemne okruchy
podawane mi
na talerzach dłoni
zachłannie chowam
do węzełka pamięci
by w najpotrzebniejszej
chwili nasycić nimi oczy
nawet przykładam do ran
pomaga mniej bolą
ratienka, 12 june 2012
by objąć cię spojrzeniem
w cieniu uśmiechu
niepokoje swoje schować
by dać ci codzienność
a nocą sny powierzyć
jesteś za daleko
ale i za blisko
by wcale cię nie było
ratienka, 12 june 2012
Chciałam złapać lato
ale schowało się
w zielonym szumie
rozpachniało słońcem
Chciałam dać ci lato
kolorowe jak nasturcje
ale ono woli przestrzeń
Pląsać po polnych dywanach
hasać z wiatrem po lesie
rozwijać lipowe kwiaty
Płakać i śmiać się z deszczem
pieścić złote kłosy
układać do snu maki
i słuchać żabiej muzyki
Więc daję ci swoje wiersze
(nie tak piękne jak lato)
niech grzeją nastrojowym ciepłem
gdy chłód zapuka w okna
ratienka, 11 june 2012
wśród absurdów podświadomości
zwyczajne w środku źrenic
czeka na znak -
cień
pobudzone zmęczeniem
powieki
wypluły zez szachownicy chodnika
polna mysz gra partię szachów z księżycem
zagapiona ćma zahacza
o poręcz krzesła tracąc skrzydło
nocne marki nie mogąc odczytać
znaków drogowych
gubią się w szmerach i chichotach
ratienka, 11 june 2012
zerwij mi kaczeńce rankiem
zawieszonym
na słonecznej nitce
pachnące rosą
w zieloności ukryte jeszcze
nie skoszone spojrzeniem
zazdrosnych oczu i ptaki
schwytaj
melodię kosa
w dłonie nim uleci
i zatrzymaj dla mnie wiosnę
na zawsze
ratienka, 11 june 2012
Twoje oczy zaplątały się
w krajobrazach
w świtach
gdzie nie ma moich oczu
zagubiły w okruchach dni
które zjada czas
Muszę pozbierać rozrzucone
kwiaty nocy
odnaleźć drogę którą wędruje
księżyc
zrozumieć szepty drzew
i taniec nocnych motyli
w zaklętym kręgu światła
Nie ma pustki bezdennej
gdy twój cień –
jest obok
ratienka, 11 june 2012
Dzień stuka w okna
zrywasz zasłony snu
wyciągasz dłonie
by pomóc Atlasowi
dźwigać ciężar
globu
Kiedy noc chce ukołysać
zmęczenie
na komputerze wygrywasz
samby i bluesy
nawet Chronos nie ma
o to pretensji
taki jesteś