Carrie, 28 august 2011
dodatkowym nakryciem czy parą kaloszy
kęsem który nie staje w gardle przy próbie połknięcia
modlitwą o nowy początek
budynki tak jak ludzie mają wiele twarzy
przy niektórych kwiaty więdną a zwierzęta same gubią
drogę powrotną
na rozwidlonych ścieżkach szukamy progu
otwartego na oścież
Carrie, 27 august 2011
mięsień poprzecznie prążkowany
wielkości pięści
uciska w szkle
niemniej niż przerośnięty
pod żebrem
jego miejsce już z nazwy
jest w śródpiersiu bądź na talerzu z dodatkiem
dwóch gałek węglowodanów i łyżki witamin
a nie na wystawie sklepowej z przybraniem w ramki
Carrie, 25 august 2011
kościelna dzwonnica wybiła południe
To już czas
garścią złotych monet nasycić głód
Nie mamy kolejnej kozy
może to i lepiej - następnej śmierci by już nie zniosła
w dłoniach puchną uszy
nieprzyzwyczajone do pustki na małżowinach
Teraz nie musisz żebrać i wdzięczyć się jak ladacznica
Jest garbaty i kuleje - w ustach wyczuwa zgniliznę
mimowolnie przywdziewa welon
Karty nie są antidotum na przeznaczenie
na placu koło kościoła wzrasta rusztowanie
gdy w powietrzu krzepnie krew a sługa boży wiąże ludziom ręce
Carrie, 18 march 2011
wieczory zagęszczają się ciszą.
nie rozsuwa już zasłon.on odszedł.
ten dzień.ten sen.i ta miłość przeżyta
na papierze.legła w koszu.
od nowa przelicza obgryzione paznokcie.
księżyc przeżuwa gwiazdy.noce wypluwa ciemnością.
niebo zastyga w bezruchu.patrzy.
zielone migdały wypływają gęstym wersem.
Carrie, 6 march 2011
woda rozpływa po żyłach
w procentach nawadnia organizm
słowa chwieją się nocą po uszach
jak łódka ilekroć bym ci powtarzała
nie pamiętasz że cierpię na chorobę morską
nie wsiadłabym do kajaka mam krótkie ręce
i jeszcze krótsze samopostanowienie wzięcia
siebie w garść
zdaję sobie sprawę że marna ze mnie aktorka
nie umiem położyć się na tafli i zagrać topielca
wolę już zamknąć oczy i usta docisnąć do ściany
obok krzyków zasnąć udając niemowlę
i śnić łatwowiernie dziecięcym snem
jak w poszczególnych fazach rem nawet mnie
unosisz do warg zamiast szklanki
…
na skraju dnia docieram do krawędzi
wnętrze dłoni cuchnie wódką
Carrie, 24 february 2011
podział dwudziesto cztero godzinny
nadany odgórnie
już nie mam pretensji
nad mlekiem kubki i garnki
nauczyły się dotrzymywać mi towarzystwa
oni patrzą
ale rzadko który pozoruje prawdę
reszta w spojrzeniach programuje
kłamstwa
na metkach i logach podają sobie dłonie
a czas zajęty na następne
trzy lata
i jakby kolejne nadgryzione jabłko*
miało załatwić sprawę
* chodzi o firmę Apple
Carrie, 24 february 2011
ona ma nogi do nieba - możliwe
że przydają się jej kiedy sezonowo
obrywa owoce z drzewa
jako manekina na szczudłach
jej nie zatrudnili - twierdzisz
zdziwiłabym się gdyby było inaczej
nie była pojętną uczennicą na lekcjach
radzenia sobie życiu
zgryźliwość przebija mi twarz przybraną
w doliny zmarszczek przeciągam we włosach
pierwsze prześwity a opadłe gruszki pod
kręgosłupem koryguje osiągnięciami bieliźniarstwa
z twoich słów wyławiam znudzenie
nie noszę już kutych bransoletek
i przestałam fundować wspólne urlopy
ostatnio lato u nas było równie
upalne jak na Majorce - mogłam pod
brzoskwinią rozłożyć leżak i w myślach
kreślić finalny rozdział
w pudełkach pochowałam parę
koszul, pantofle i wodę kolońską
ode mnie
a teraz możesz zapłacić
po orgazmie za każde
niedopowiedzenie prawdy
wszak kochankiem byłeś niezłym
Carrie, 17 february 2011
spuszczonymi oczami
popatrzeć na stopy one tak wiele mówią
o człowieku brudne i wrośnięte paznokcie na polach
ugniatają ziemię w szarej koszuli łuskają ziarna
przy domykającym się słońcu
niebo okrywa przeszłość
kilka grzechów rozpatrzy jutro
Carrie, 16 february 2011
krwią ludzkich rąk bez podziałów
polski alfabet zna więcej słów niż
tylko a łamane przez b i zero
odwiedzin przy opustoszałych nagrobkach
transfuzje wiary w kilku bogów
i niezliczone zakończenia świata
następne galaktyki człowieczych przemian
wody w wina
Carrie, 15 february 2011
słowem podnieść z ulicy
suchy kawałek chleba potem namoczyć
w drugim człowieku i włożyć do ust kolejny
bagaż doświadczeń
przegryźć czerstwe przepraszam
na ścianie krwią wymazać prosbę
o następne zbawienie
bez mesjasza