Poetry

Sztelak Marcin


Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 19 december 2017

Z mitologii bezdomnych

 
Trzęsie,
co dziwne, przecież w przedsionku piekła
powinno być cieplej.
A tu noc rozświetla tylko odległa
latarnia, za mgłą.
 
Obecną nawet po zamknięciu oczu,
ale podobno są takie ławki,
na których można wyśnić życie.
Do końca.
 
I najważniejsze — bez początku.


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 18 december 2017

Czcze milczenia

Obciążony skazą miłosierdzia rozsupłuję
życiorysy. Na rogatkach miast,
gdzie drogowskazy wyznaczają marszruty.
Przeciwne do ruchu.
 
Więc frasobliwie wybieram skróty i prowadzę
skazańców na manowce. Lub bal.
Tam pieczemy ziemniaki w popiele,
karmiąc nimi strachy na wróble.
 
Wcześniej wycinamy im usta, okrutne,
wąskie kreski broczą słomą.Bez słowa skargi.
 
Przed nami droga zapada się w przedpiekle,
a dookoła anioły suszą skrzydła.
Zamokłe po upadku.
 
Cisza natrętnie zwiastuje. Kolejny
dzień na przykład.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 17 december 2017

Ostatni dzień potopu

 
Nie miewam już snów o lataniu
od kiedy spadłem z krzesła.
Prosto pod nogi archanioła
z zardzewiałą aureolą.
 
Pilśmy spirytus pędzony z siedmiu łez,
dopóki ostatecznie pęknięta żarówka
nie zaczęła świecić na szaro.
 
Wtedy zrozumiałem 
– od dziś także z tobą będę rozmawiać 
wyłącznie na migi, przez sen.
A ten nadejdzie gdy arka rozbije
Ararat. W proch.
 
Od kiedy spadłem z krzesła
nie miewam już słów.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 16 december 2017

Wiersz niekompletny

 
To był przepiękny kicz
rozchuśtanych poranków. W domniemanym
rytmie tańca miał się spełniać
w każdym kolejnym
 
umieraniu. Jednak wchodzenie
w strefę milczeń bolało, więc brałem
środki przeciwegzystencjalne.
 
Tylko że noce umykały własnymi
drogami, aż po świt.
Złożony z natrętnego braku
światła.


number of comments: 4 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 15 december 2017

Wiersz pisany w publicznej toalecie

 
Tu gdzie stosunki odwiecznie
nieprzerywane słowo pada codziennie.
Na podatny grunt.
 
Chociaż smród to jednak cud
poczęcia ma miejsce.
Jednak o narodzinach nie wspominamy,
szczególnie szeptem.
 
Bije północ, coraz cięższe krople
z wolna spływają po ściankach
butelki. I tak aż do ostatniej
linijki.
 
Chociaż nienasyceni czytelnicy
wygrażają pięściami, sinymi od nadmiaru
poezji, to zamykamy.
 
Złowieszczy trzask klap odbija się echem
w judaszach. Ostatni posiłek
skończony. Na amen.
 
Spokojnie wisimy.
Pomiędzy nogami mędrców.


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 14 december 2017

Trójca

 
Wciąż szukam miejsca odosobnienia,
w którym będę jedynie istnieniem.
Nieobarczonym myślą, słowem, uczynkiem.
 
W pustej przestrzeni zebrałbym
swoje fragmenty.
Rozrzucone niepewną ręką,
nie tylko przypadkowo.
 
Jednak tworząc nad wyraz udane konstrukty
nabieram pewności — bezsenność
uszczelni okna.
 
Znów nie ucieknę, rozdygotany
ponownie rozsypię się pomiędzy
pokój, kuchnię, łazienkę.
 
Rano zbudzony szelestem zbiorę
wszystkie litery do szklanki.
I wypiję.
 
Z bezdźwięcznym toastem.


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 13 december 2017

Spełnialności

 
Dziadek opowiadał różne historie,
niekoniecznie o wojnie, jednak wszystkie
przesycone zapachem kartofla
z ogniska.
 
Później, w snach widywał ręce
wyciągnięte po jeszcze,
łapczywe, chętne.
 
A świat za oknem powoli
wykruszał się w dłuższe godziny.
Bezrozumne cienie kładły głowy
w nogach łóżka.
 
Może nawet mruczały jak koty,
gotowe do pieszczot.
I nagłego skoku,
gdzieś za coraz to bardziej rozmyte
granice horyzontu.
 
Przyszły milczenia, z każdą chwilą natrętniejsze
zabierały fragmenty oddechu.
Aż do końca, gdy pozostał tylko dym
z ogniska.
 
Bez zapachu kartofla.


number of comments: 3 | rating: 4 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 12 december 2017

Na ziemi niczyjej

 
Śnię wiersze, zapętlone.
W nich rozpisuję nieskończoność 
na znaki umowne.
 
Rano otwieram oczy. Wolny, przynajmniej
zanim nie zapomnę.
Świt bije po oczach reklamą
rzeczywistości.
 
Zagubiony pomiędzy muszę a jestem
namiętnie czytam znaki przystankowe.
Na dobrą wróżbę.
 
Nigdy się nie spełnia,
ale nadzieja.
Najgłupsza matka.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 4 december 2017

Zdarza się

 
Niuanse semantyki wbijane
pod paznokcie, cowieczorna tortura
przechodząca w dojście.
Niestety do stanu skruchy.
 
Fałszywej, ale to też policzone
w poczet rozgrzeszeń.
Z naciskiem na nieodbyte
pokuty oraz pielgrzymki.
 
Do miejsc nieoznaczonych
na mapie. Błąd kartografa
wołający o pomstę.
 
Tylko niebo nieczynne, w godzinach
pracy. Taki figielek, zupełnie niczym
lista rzeczy do niezrobienia.
W każdym roku.
 
Za to kalendarze pełne słodkich
kociaków, aż nachodzi ochota
na miseczkę mleka.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 3 december 2017

Zgrzeszenia

 
Leżenie odłogiem ma swoje uzasadnienia.
Nad wyraz smutne
albo nadpisane gdzieś w górze.
 
Chociaż, prawdopodobnie aniołowie
mają wypalone znamiona
i skrzydła.
 
To podobno ja roznieciłem ogień
– w tym miejscu sarskaz:
megaloman.


Więc płonę, powiedzmy ze wstydu.
Rozbierając 
znaczenia nie zapominam
o piekle.
 
Poranka, który spadnie na głowy.
Jak niedojrzałe jabłka.


number of comments: 1 | rating: 2 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1