Edmund Muscar Czynszak, 25 february 2012
Samotnie brodzę szorstką ścieżką życia
niewiele mając do zaoferowania,
nic nie mając do ukrycia.
Niczym mrówka we wszechświecie
embrion zagubiony w przestrzeni czasu,
niewolnik własnych słabości
nierozłączna cząstka teraźniejsza.
Usiłując poznać plany stwórcy
odkryć to co niepoznane,
gubię się w domysłach bijąc głową w ścianę.
Po omacku błądząc szukam prostej drogi
los mój jest kręty, bagaż doświadczeń ubogi.
Cienie jesieni idą w moją stronę
piętrzą się problemy i dni
coraz mniej spełnione.
Do zachodu słońca droga niedaleka
kto mnie na drugim brzegu powita?
Co mnie jeszcze czeka?
W kilku prostych wierszach
życie swoje streszczam
w wyznaczonym czasie,
nekrolog koniec obwieści.
Edmund Muscar Czynszak, 19 february 2012
Kiedy zasypiasz pod powiekami nieba
płoną wszystkie gwiazdy świata.
Twój spokojny oddech jest najdroższą
diament jaki otrzymuję na dobranoc.
Gasną światła na firmamencie ciszy.
Jestem natrętem krępującym twoje myśli.
Uwikłana w niechciane uczucie
dryfujesz w stronę samotności.
Natarczywe dźwięki telefonu burzą ułomny świat.
Czasem śni ci się, że umarły wszystkie wspomnienia
czujesz się wyzwolona z zapisanych zdarzeń.
Sam na sam ze swym losem
jak w czasie, kiedy wszystko było inaczej.
Z papierowym głosem jak martwa natura.
Wybacz mi moje ubóstwo
że wciąż nie stać mnie
na proste słowo żegnaj.
Choć wiem, że już dawno
umarłem w twoim sercu.
Edmund Muscar Czynszak, 18 february 2012
Z ustami rozdętymi do rozmiarów zapomnienia
przechwytuje wszystkie wirusy ziemi.
Ogród botaniczny emituje
wyselekcjonowane dźwięki wielkiej szczęśliwości.
Każda podawana reklama trafia
na podatny grunt ułomności
współczesnego świata złudzeń.
Pod płaszczem kolorowych witryn
mamiony plastrami kłamstw podawanych,
w kolorowych świecących sreberkach,
ulegam pragmatycznemu nurtowi życia.
Wszystko jest na sprzedaż.
Wszystko na wyciagnięcie dłoni.
Wszystko w promocji.
Sumienie objęte dewaluacją
osiada na dnie duszy.
Obarczonym bagażem starych prawd
nie poddaje się trudnym problemom,
trzymam się środka
głównego nurtu przetrwania
zawsze trendy zawsze na powierzchni.
Zgrzeble wykonując wszystkie czynności
niemy Don Kichot absurdu czasu.
Edmund Muscar Czynszak, 17 february 2012
Jest uczucie co komunią ciał się mierzy
bukietem słów niedopowiedzianych
zagubionych w przelotnych spojrzeniach.
Jest miłość co rani ciało i duszę
pragnieniem krępuje każdą chwilę
i myśli nasze do niewoli zmusza.
Jest dzień co kiełkuje długo
lecz kiedy zajrzy nam w oczy
dźwigamy go w sercach latami.
I nic go nie zaskoczy.
Edmund Muscar Czynszak, 12 february 2012
Nad pustą stroną się biadolę
myśli w przestworzach wiedza w szkole.
Trywialne słowa pospiesznie przełykam
na coś specjalnego rodzi się ślinka,
pulsują zmysły grzeją się styki
w zaciszu niespełnionych myśli.
Lecz w pustej głowie nic nie zabłyśnie,
wena moja drzemie w kniejach
naprężam mięśnie plądruje w wspomnieniach.
Od zwykłego ja
do ja poety droga daleka.
Z interpunkcji trudno zdania sklecić.
Przewietrzam pokój
posępną maskę zakładam,
do obrazu przodka czasem zagadam.
Jak szadź opada płonna nadzieja
czy jeszcze mam coś do powiedzenia?
Na pustym placu pojawia się liter słupek
próbuję z tego smaczny kąsek upiec.
Czy oczekiwaniom tym sprostam?
łatwo po lekturze tego tekstu poznasz.
Poezja jest piękną baśnią
proza życia szorstką, szarą
niezapisaną kartą.
Edmund Muscar Czynszak, 11 february 2012
Nie kocham Cię za cokolwiek
choć powodów miałbym wiele.
Za oczy zielone jak łąka
soczysta w kwietniowe niedziele.
Za słowa jak plastry miodu
Za uśmiech pogodny wieczorem.
Gdy dzień już drogą bardzo zmęczony.
Nie kocham Cię z przypadku.
Nie kocham Cię za twe oddanie.
Bo miłość nie znosi barier, warunków i granic.
Kocham Cie zwyczajnie za nic.
Edmund Muscar Czynszak, 10 february 2012
Poświęcony ofiarom pożaru w Zbytowie koło Strzelna,
w którym spłonęli moi przodkowie.
Zawsze na uboczu, omotani ciszą
oddaleni od rzeczywistości.
Odgrodzeni ścianą
sosnowego lasu
ze starą gruszą przy studni.
Osaczeni pustką pól bezkresnych
bezpieczną, choć niebezpieczną,
z falami zbóż rozlanymi wokół.
Żyjący w czystości własnych myśli
Wyjałowieni z prostych marzeń
może tylko jedno
by się godnie i spokojnie zestarzeć.
Złączeni wspólnym płomieniem
przekraczali parą,
mglistą bramę wiekuistego cienia.
Pozostał pusty plac przy drodze
poorane bruzdą czasu
wytarte wspomnienia
jak popioły na pogorzelisku.
Edmund Muscar Czynszak, 4 february 2012
Złe myśli jak wygłodniałe wilki
atakują mnie zawsze po zmierzchu,
wbijając swoje kły w zaułki nocy.
Ostre światło energooszczednej żarówki
rani wszystkie zagubione cienie.
Nieruchomy na ścianie obraz martwej natury
spętany pajęczą siecią mroku milczy.
Dźwiękochłonne futryny okien
izolują moją samotność,
przed wdzierającymi się głosami ulicy.
Czekam na nieoczekiwane.
Wzrokiem dotykam
srebrnych girland gwiazd.
Kiedy ty robisz to samo
nasze spojrzenia spotykają się
po jasnej stronie księżyca.
Pozostając na odległość słowa
złączeni transferem przekazu
pomiędzy niebem a ziemią
mobilnym węzłem dusz.
Edmund Muscar Czynszak, 4 february 2012
Złowrogi półmrok kaleczy
twoje estetyczne doznania dnia,
siedzisz pośród zgiełku codzienności.
Obarczona grzechem
naiwnej wiary w drugiego człowieka,
wyrosłego z tego samego pnia.
Ondraszkowy tytoń jak srebrne talary
panoszy się w chaosie myśli,
zawiła sprawa ciężarem niepewności
jak młyński kamień przygniata serce.
Oskrzela grają nierównym oddechem,
słowanw telefonie nafaszerowane
ignorancją twego dobrego imienia
jak gorący metal palą wnętrze.
Jesteś zdradzonym rozbitkiem
rzuconym w otchłań
niesprawiedliwej- sprawiedliwości.
Edmund Muscar Czynszak, 29 january 2012
On i ona zwieszeni
w próżni swoich światów
u niej już zapada wieczór
on ciągle w sobie ma lato
czas odmieniany na różne przypadki
bywa dzień jak potok rwący
sny wyjałowione z fantazji
szafy pełne starych wspomnień
nieraz wypowiadane słowo
brzmi trochę jak ostanie
północ ze spokojnym oddechem
co dosięga go kojącym echem
zakończone krótkim zdaniem
dobranoc kochany
dobranoc kochanie
noc bywa iluzją
czas oczekiwaniem