Florian Konrad, 7 december 2015
planetka kalek i drzazg, ciało niebieskie
na ostrzu igły. ledwie widać przez lupę
niektórzy twierdzą że to więzienie
wieczorami zamyka się część morza na kłódkę
niebo całe w kratkach, co druga gwiazda zbita
(pozostałe- góra 25 watów)
świeżo spadły księżyc owinięty włóczką
szal niczym lśniący wąż o trzech językach
w każdym bełkot
grzechotka wypadła z rączki najmłodszego brata
zasnął chwilę po połknięciu klucza
siła przyzwyczajenia
niełatwo się wyrwać, silniki rakiet zapchane wełną
bezzębny portier mówi że już zamykają, przyjść jutro
proś o ułaskawienie, może za dobre sprawowanie
dadzą goździk i świadectwo ukończenia podstawówki
prawo jazdy honoris causa. musisz tylko przyjść na galowo-
z zadrutowanym nosem. i uszy-najlepiej by były zszyte
na okrętkę
nieważne że zgniecie się przy tym mózg
może o to chodzi
Florian Konrad, 7 december 2015
zwiedzam nielegalne grzebowisko
dom z klamek i szuflad. rzeka w co drugim pokoju
wolno się odwrócić przed północą
tamta myje. sine, chyba jeszcze nie padło
podobno chłopczyk. nie pozwala dotknąć
w każdej kropli dwieście par oczu
leniwy nurt, resztki kadłuba na brzegu
kieliszek i czaszka, włos, złamane pióro
kupka śmieci milcząca o przeszłości, artefakty z gliny i miedzi
drewniany wieloryb z oderwaną płetwą
można by połatać, zawsze to flaga
domyślić się brakujących liter
dokąd płynęli? najpewniej na wschód
tam coraz zimniej, gorączka śniegu. ludzie
wybierają lodowate kamyki z dna
potem sprzedadzą na bazarze. naiwniaków nie brakuje
dziennik nie ma połowy kartek. i tak-cenne znalezisko
...w radość... lekk... -słowa zdarte gryzącymi falami
tamta zakopała pod skałą
jakiś wykolejeniec grzebie, otwiera pudełko
gapie- zbyt tchórzliwi by go odpędzić
Florian Konrad, 7 december 2015
istota drzemiąca w kołysce. metal na skórze
złotawe cienie przewieszone przez ramiona
to samiczka o ciele z litego popiołu. przesiewam ją
włosy znikają pod naporem palców
imię kruszy się. mogę nadać nowe
i będzie moja, jak ulał
a teraz krok w krok, nie odstępuj. rzucam drobniaki
za zerwany chwast, za przecięcie wstążki
i biegnij do swoich, śpiących w ruinach hali produkcyjnej
krzycz, ile sił. z dumy
że już urosłaś, przegryzł więzy. i już nie parzą
płomyczki przez które cię wygnali
szukamy języka wrodzonego
szesnaście groszy wygrane w totolotka starczy na wycieczkę
Koło podbiegunowe albo Sahara- wybieraj
wszędzie jak w lusterku: ślady zarastają kwiatami
tłum pada na kolana przed tkaniną
miód równie gorzki
koguty bez głów tańczą tarantellę
tylko pod spodem cisza, utajona radość
ostrzą na nas majchry, myją stoły i talerze
niedługo wyżerka
sąsiad uśmiecha się krzywo
znów pozostaną głownie, okopcone szyby
Florian Konrad, 5 december 2015
sprawcza moc słów: klawiatura zmieniona w fiolkę
medykament po zażyciu którego usychają zdania
ujawnienie receptury wywołało zamieszki
zbrylona notatka, niewyraźny zapis
liścik miłosny pełen wulgaryzmów, podanie o pracę
czasem- eutanazję
zależnie od dawki można by się tym otruć albo ogrzać
skatolog i prozelitka w otwartym związku
nawracanie pustych tłumów przynosi ulgę
jednocześnie- odwrotny efekt
ulotki pełne wykrzykników, brak treści
tłumek koproczyńców obrzucających się lepkimi racjami
bezideowe stronnictwo, miłośnicy hieroglifów
prababcie wróżą ze zmarszczek i muszli
próby wywołania ducha ostatniego patrioty
żadna nie pamięta nazwiska
ciemnieją nam podniebienia
knebel i kaganiec, najmodniejsze w tym sezonie
kukła wymyślonego wroga niedługo spłonie na rynku
paru wieśniaków rozpaczliwie szuka antidotum
a wystarczyło pozostać analfabetami
Florian Konrad, 4 december 2015
tak cicho. zanurzam się w ciepły krąg
wzbija się chmara czerwonej meszki
mam wrażenie że siedzę w dziwacznej pozycji
ponoć pochodzimy od małpy i boga. jednocześnie
uważaj-fałszywy krok, chwila nieuwagi i znajdziesz się
na innym brzegu, przekroczysz granicę (wstydu? państwa?)
wydawanie się, przytłaczająca niepewność
ciarki, żelazne mrówki po karku
odchylam głowę. kurz na żyrandolu, zaćmienie księżyca
pierwsze ukłucie
hiper-superbole, parabole, elipsy kreślone cyrklem w powietrzu
jakbym próbował pokroić pokój
tylko patrzeć jak runie pod podłogę. i niżej
diabłom na głowy
spójrz! trefniś pokryty błyskotkami, beczka po smole
w środku-kompletnie niestrawny miąższ
jest, tuż przy brzegu. zanurzam palce. w siebie
rozgnieciona chropowata kulka, przerośnięta wesz
worek żaru pełen dziur
jutro będzie parada
prezydent lub książę, zwierzę w kabriolecie o błyszczących kołach
stanę w pierwszym rzędzie. i pęknie
uliczka zalana cekinami
śmierć chodzi w za dużych okularach- to oczywiste
Florian Konrad, 19 november 2015
niektóre słowa wyrastają późną nocą
z łodyg kwiatów ze spieczonych źródeł
przeciskają się pomiędzy suchymi wersami modlitw
smakują jak wargi dziewczynki która być może
uparła się żyć w domku dla lalek
psiej budzie
pulsują słowa- maligny słowa - herbaria
w których zgromadzono wszystkie rodzaje
gwiazd popiołów i pleśni
mają zbyt mało tlenu
znam ich krzywe nadpalone nazwy
rozumiem drżenie bunt
czasami pojawiają na twojej skórze
dotykam, zlizuję
dławię się nimi
po oderwaniu pierwszej sylaby
plastikowy dach runie
2010/ 2015
Florian Konrad, 19 november 2015
próbuję bawić się z małą Rosalią
jest zamknięta w wosku i drewnie
we włosach żółta kokarda, pierwsze oznaki zwiotczenia
otwieram jej oczy
pod powiekami rosną ciężkie bajki
strach przed oddychaniem i światłem
rozchylam fobie, wyjmuję z nich
porcelanowe obrazy i smutną kołysankę
zapach zaschniętej skóry
ziemi rodzącej jałowe kamienie, brudne daty
w pozornym cieple kryje coś lepkiego
senność, której przestaję się bać
złoty kotek ze szpilką w sercu
zapada w letarg patrząc w szybkę
2010/ 2015
Florian Konrad, 19 november 2015
pusto. zamiast mebli mam jedynie kontury
narysowane mazakiem na ścianach
szafki, półki, kwiaty i bibeloty, udawane krążenie
w szybie widzę półpłynny szkic, szarą postać
smugę po szmince i filtrze, oko z matowego szkła
prymitywny mechanizm sprawia
że spotykam tylko prześwietlone kobiety ze zdjęć Tichego
są sztywne, z tektury i rosy, mają rozmazane twarze
mijam je z szacunkiem. boją się, więdną
jednorazowe, zimne, znikają pod językiem
podpieram drzwi patykiem, kulę się
okna wychodzą na ulicę
coś w nas. na wylot. czarny samolot z brystolu
zanurzony w mleku
chłopczyk rośnie od środka. coraz głębiej w mur
wyrwij garść włosów, kochanie
na szczęście
2010/ 2015
Florian Konrad, 9 september 2015
historia- pękate jabłko. groteska zanurzona w miąższu
twardy, gordyjski węzeł z robali. tekst odradzany przez lekarzy i farmaceutów
obciach, jak słuchanie Anny Jantar, Maryli Rodowicz
potrzebna jest odpowiednia scenografia, rekwizyty.
kilka woskowych świeczek, krzesiwo. litr nafty w butelce po szamponie
zapałki czechowickie z czarnym kotem na etykiecie. cholernie rozpłaszczonym kotem
Szwarceneger przejechał go humvee
późny wieczór, to ważne. by był klimat
parę gratów: kołowrotek, stół z szufladą, kaflowy piec
za oknem, pomiędzy krzakami zachodzi kula. jej promienie to sok z buraków
zaczynamy
najpierw: los. przereklamowany towar
dzianie się, odchodzenie w niepamięć. i z powrotem
historie- widziadła, bzdury zmieszane ze wspomnieniami
później: dom chory na melancholię. w kominie gwiazdy. łuna ugrzęzła w sadzy
(widzisz? potrafisz już tworzyć kicz)
prawdopodobnie nigdy: prawda. to zakazany temat
o jeden krok za daleko i ujawniasz się. widzą, że po drugiej stronie jest mgła
jeleń drący mordę na rykowisku.
spal to w ch**
Florian Konrad, 9 september 2015
,,(..) albowiem nikt nie wie, w jaki sposób przy rozwieraniu dłoni, palce
wypuszczają na wolność pierzaste lotki skrzydeł.
Są tacy, którzy twierdzą, iż jest to jakiś nadgorliwy anioł, zaś inni utrzymują,
że chodzi tu o jakąś śmiertelną chorobę"
Sergio Fernandez ,,Ryby"
szare bloczysko, pustaki złączone gęstym sosem. piasek, woda i popiół
Natalia od zawsze mieszkała pod feralną trzynastką
(moneta w betonowym sejfie, imię na rewersie
sto i pół grosza, fałszywy nominał
nie kupisz za nią nawet paczki papierosów.
wrzuć do fontanny, na szczęście)
tysiąc metrów niżej znajdował się świat Marka
źródła w jego żyłach, nowe kontynenty
strzygi z lawy, ciepłolubne pasożyty krwi
współistnienie: łajdaczka i zimny korytarz
zabawa w prosektorów: dzieciaki krojące żaby i szczury
w chmurach był Czyściec- mieszkanie Natalii
niegrzeczne zwierzątka trafiały do dołu, pod opiekę Marka
graffiti w opuszczonym tunelu metra:
zardzewiałe monety na dnie fontanny
kruszące się fundamenty szarego bloku
szklany skalpel spadający z ostatniego piętra
ubierzcie się ładnie: broszka z trupią główką, garnitur
przynieście po garści badyli. trzeba ułożyć krzyżyk z kamyków
UŚMIECH!
niewywołane zdjęcia z sekcji zaszyte w futrze, Natalia pisząca coś złamaną igłą
nieskończona liczba pierwszych stron