Poetry

Florian Konrad


Florian Konrad

Florian Konrad, 31 october 2012

Archiwalia

dziwaczni ludzie: bliźnięta prawie syjamskie
ta sama ślina, podobny charakter pisma
 
on, ubrany na czarno. pali papierosy
sumiennie upija się w weekendy. w zasadzie nie lubi dzieci
ona w kremowej sukience. kolekcjonuje znicze
rzadko się uśmiecha. chodzi do kościoła
 
mur niedługo legnie w gruzach
perz pod pustymi oknami, przegniłe łóżka
przeterminowane lekarstwa
 
on jeździ rdzewiejącym Polonezem
nigdy nie miał telefonu ani zegarka
ona wierzy w anioły
raz w życiu spróbowała wódki. skrzywiła się z obrzydzeniem
 
kamienie o ostrych brzegach spalają się w atmosferze
na ziemię spada para i lepki piasek
 
młoda kobieta o zrudziałym uśmiechu
i stary mężczyzna, niemowa. od lat przyrośnięty do podłogi
dwa cienie odbijające się na ekranie czarno-białego Neptuna
 
pokruszony obraz, dziesiątki kamyczków
szczerozłote wiśnie w dłoniach starca
wieczna pełnia księżyca, obowiązek picia na umór
 
książki pokrywają się niebieskimi kwiatami
fala uderza o ściany. powstają zacieki
kości kobiety. siwe włosy w nieładzie
on odszedł, gdy było jeszcze ciemno


number of comments: 27 | rating: 22 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 28 october 2012

Nadkażenie

w snach rozbijam witraże. kolorowi święci
giną pod moimi ciosami. na wióry
 
kolekcjonuję gorzkie pigułki
wiersze pisane na czarnym papierze
czasami chwiejnym krokiem, na dach
opisuję swój pokój, szczury, spadanie
pleśń na talerzach, opuszczone kamienice
puenty pełne błota
każdy z przechodniów jest niemy
 
***
ledwie żyje, paskudna rana na szyi
ciężki oddech
i ta ropa z pyska, trzeba zdjąć kaganiec
 
niespodziewany ból, spadanie w kłęby chmur
później tylko dym, ciepłe przerażenie
 
zszyj. jest silny, wyliże się, za jakiś czas
będzie żarł aż się udławi
 
chcieli jeszcze połamać palce, skurwysyny
ktoś spłoszył. moje bezwładne ciało wsiąkało w chodnik
 
garnitur na grzbiet, póki się nie ocknął
posadź go przy biurku. jeszcze pióro do ręki
 
przynieśli mnie broczącego farbą
kilka strzykawek z jakimś świństwem
 
zostawmy go tak. niech zrasta się
cicho, drzwi na klucz
 
zmieniłem się w antyczną rzeźbę z odłamaną głową
w gęstej brei, nie odnajdzie mnie
żaden pieprzony archeolog


number of comments: 19 | rating: 9 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 20 october 2012

Coup de grâce

wyglądamy niewyjściowo
we włosach ognie świętego Elma
kieszenie pełne piachu
  
woda znów podrażniona czarnym, bryzga ciężka piana 
szkielety biurokratów przestały lśnić
zlepione skrzydełka muszek, ptaki w mazi   
niech ktoś rzuci zapałkę. dzień skończy się wcześniej
 
przykrywam się gałęziami. zaraz burza
dwóch piratów wygląda z butelek 
Latający Holender zalany olejem rzepakowym 
 
może kiedyś nasz przyrodni mężczyzna 
zbuduje dom na roponośnej łące, zmizerniałe brzozy
  
lub kobieta do złudzenia przypominająca ciebie 
znajdzie złoty hak w pogorzelisku
 
 w przeciwnym razie- wszyscy- w parę


number of comments: 12 | rating: 20 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 28 september 2012

Digitus impudicus

polarna noc. łażę od domu do domu 
pięściami w drzwi. milczenie. wiem, że są tam 
niedługo zaczną się roić 
  
syn cara o perłowej twarzy spadł z cokołu, skręcił kark 
maki wyrosły z ust (po dwa na każdą kroplę jadu) 
postawili mrowie pomników. jeden brzydszy od drugiego 
  
zgrzyt. usiłują mnie zamknąć na dobre 
zgubiły się spiżowe klucze 
sen, coraz cięższy 
  
źli wystrzelili rakiety. wiwat! -szepczą 
iskry odbijają się od pancernych szyb 
niewzruszone bloki 
  
zanim się przejaśni mężczyzna w połatanym garniturze 
zmiecie radioaktywne okruchy z chodnika 
przepiłuję kraty- i przed siebie! 
łodygi maków złamią się pod ciężarem śniegu 


number of comments: 5 | rating: 12 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 17 september 2012

Sokushinbutsu

odkąd pamiętam była słodka, wręcz mdła
przynęta na usta i język, zimną ślinę, nieznajomy oddech
 
długie lata drzemała pod ziemią, otulona płótnem
wszy i powolne schnięcie, coraz mniej człowieka
 
na powierzchni papierowe samoloty wbijały się w zamkowe wieże
każdego dnia upadało jedno państwo, zakładano tysiąc nowych
 
szaleńcy ginęli broniąc butelek z czarnym płynem
na strzechach kwitł czerwiec, płomienie ogarniały drzewa
rodziły się dzieci, bez rąk i oczu
 
od dawna nie słyszano dźwięku dzwonka
gorzkie łuny nad miastami. jej ciało na wiór
 
kiedyś przepowiedziała przyszłość
niepokój wyryty gwoździem na glinianej tabliczce
mogiły bez krzyży, diamenty pokryte mchem
 
skorupa zaczęła pękać, zza chmur wyjrzały pozłacane listki
nadeszła zima
 
ogniska, by się ogrzać. długo płonęła
nie pozostał nawet popiół
nieliczni do dziś pamiętają dym. gęsty, pachnący malinami


number of comments: 14 | rating: 12 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 1 september 2012

Myiasis

Bierze też czart częstokroć postać, i owszem samo materialne corpus konia, psa, a czemu nie ma brać ludzkich trupów? Dla jednego cieleśnie żyjącego sprowadził diabeł osobę urodziwą; aliści post actum pokazał się ścirw bydlęcy w łóżku, jako pisze Gvillielmus Parisiensis
Benedykt Chmielowski,,Nowe Ateny”
 
 


kiedyś w pijackiej złości podarłem rękopis 
zbiór legend o pękatych cielcach 
i równie spasionych boginiach 
czarne, pochyłe robaczki, pismo starego człowieka 
  
strzępy kartek lśniły jak skórki dojrzałego słońca 
które obrał ktoś cholernie głodny 
po czym zjadł w pośpiechu, bez popijania 
promienie ciekły mu po brodzie 
  
później- wyrzuty sumienia 
zamknąłem się w pokoju, zasłoniłem okna 
sklejałem strona po stronie 
iskry uciekały za okładki 
  
ocknąłem się z potężnym kacem 
na szybach zimne kwiaty i paprocie 
rozlepiając żółte oczy z przerażeniem stwierdziłem 
że rękopis ewoluuje
 treść rośnie, żyje własnym życiem 
  
to jakaś dzika i nienasycona opowieść 
wspak, pismem lustrzanym, na dodatek w obcym języku
  
jutro zakopię ją za domem 
wyrosną seledynowe kwiaty o mdłym zapachu 
zrobię bukiet, pstryknę zapalniczką
w narkotycznym śnie zobaczę 
matuzalema schylonego nad kartkami 
 
porwę na jego oczach
 


number of comments: 12 | rating: 13 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 22 august 2012

Scatoromantic

Portret hieny, albo tańcząca piromanka
 


pod sufitem wiszą chmury, największa w kształcie 
rozdętej twarzy. moje odbicie w krzywym zwierciadle 
(dłoń w miejscu ust, cztery ostre ślepia 
krawat jak zawsze, bladoróżowy) 
na podłodze dopalają się kamienie 
  
schodzimy  objęci 
podziemia pełne mchu i tysiącletniego wina 
(kłamię. berbelucha!)
 
stłukłem butelkę, płyn miesza się okruchami szkła 
z kałuży wyrosną brunatne drzewa. gałęzie będą ranić 
  
za kilka lat dwóch malców zgubi się w lesie 
rodzice nie znajdą kości w paprociach 
pójdą nad urwisko oślepli ze smutku
 
nikt nie skoczy. diabelski młyn musi się kręcić
mleć mąkę pełną wołków
  
znów jesteśmy na powierzchni 
próbujesz pocałować żar
blizny na wargach zostaną na długo 
  
kolejny wzniecony dom
pod nami korzenie, pierwsze listki 
dzieci jeszcze nie przyszły na świat


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 5 august 2012

Intoksikejted

nuda tak wielka, że nasze ulice runęły 
wróciliśmy po minucie. wyschnięta ziemia
kamienne bloczki z nie najświeższym nadzieniem  
dwa odcinki telenoweli zostały skasowane
 
większość tubylców się boi. we mnie- jałowość
otwieram groby pełne kaset magnetofonowych, talerzy
nieczytelnych książek (pismo jak dla ufoludka)
  
stado ptaków, pył 
szkoła z kurzu i krzyku. w kącie drewniana figurka 
praczłowieka przyszpilonego do dwóch polan
odłamane ramię, smoła skleja pęknięcie
  
marazm. jesteśmy prostakami ze zwietrzałej benzyny 
 nie przywykliśmy do ostrego światła 
 
 do ust- książki telefoniczne sprzed półwiecza
na oczy- małe monety z ptaszyskiem w kufajce
i przez ognisko!
 
chciałbym pomalować uschnięte drzewa 
 każdą gałązkę- w kolorowe wzorki 
zalać to miejsce feerią barw
oznaczyć jako zatrute 
  
idę w żar. mrużą się oczy 
za plecami schną pozostałości karnawału, przyśpiewki
ludzie obrzucają się zwrotkami
 
 w autobusie znalazłem zeszyt 
o czystych, kruchych kartkach 
trzeba coś nagryzmolić czerwoną gliną
będzie pstrokacizna
 
serce bije coraz mocniej


number of comments: 16 | rating: 4 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 29 july 2012

Trzy kolorowanki

staruszek pochyla się. kadź pełna najlepszych trucizn 
w worku- anonimy, pożółkłe sprawozdania
łamie kruche kostki. i wszystko do pieca. nie skwierczy 
ciemny płomyk odbija się na twarzy
 zapach ziół w powietrzu 
samochody wjeżdżają w ścianę ognia 
 
młodych nie ma w gnieździe, nauczyły się latać
pozbierałem piórka. jedne złamać
drugie wbić pod skórę
innymi pisać listy na brzegu kałuż
zgnuśnieć, obrócić czyjś dom w gruzy
 
popielaty kocur zakradł się przez okno
coś drży w pajęczynie, włochate i lepkie. boi się
kot strąca ze stołu szklankę ze srebrnym płynem
 przez chwilę, w ciemności szumi morze
zapalam światło, piasek zasypuje pokój
martwy kot wyrzucony na brzeg, porwane nici 
słońce mnie razi. wstało zbyt wcześnie 


number of comments: 1 | rating: 9 | detail

Florian Konrad

Florian Konrad, 24 july 2012

Kwiaty dla głupiego chłopca


wypal mi lewe oko. potem nożem, przez całe czoło
(w nocy pozszywasz, abym jakoś wyglądał)
płatki śniegu roztapiając się, uśmierzą ból
 
 zostanie wielka blizna. ozdobię bursztynem
i niech pełznie w cholerę ten zaschnięty wąż
pełen strupów
 
gdzieś, w wiecznie gorącej krainie
urodzi się dziecko, z ryja podobne do mnie
sekundę później zdechnie. ot tak, bez powodu
zapłaczą po nim staruszki i ikony, gipsowe bożki
 
później, na dachu starej kamienicy
objawienie z rdzy, mesjaszyk
zbiorą się ludzie z aparatami i śpiewem
a ja, oszpecony, minę tłum najciszej, jak się da
 
wrócę na palcach do tamtego gorącego miejsca
przez resztę życia gapić się w lustro


number of comments: 11 | rating: 11 | detail


  10 - 30 - 100  






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1