Istar, 2 february 2014
kochałam, modliłam się żarliwie,
nie jadłam, nosiłam długie suknie.
po trochu staje się mglista.
a za tą mgłą jest woda. wypływam.
niosą mnie jacyś panowie, pierwszy
raz nie dotykam nikogo zimną dłonią,
nie obiecuję żyć długo. grają marsza,
a wszyscy stoją. nie płaczą, nie wolno
płakać na mrozie. nie ma kwiatów,
kwiaty więdną na grobie, nikogo nie
ma kto by pomyślał -
jaki piękny bukiet stokrotek.
ludzie odchodzą. nikt na mnie
nie czeka. wtedy się budzę.
poza tym nic się nie zmienia.
Istar, 2 february 2014
całował nieśpiesznie,
omdlałą wziął w ramiona,
między barki jak wiosła,
nie bałam się płynąć
to zawrót głowy
nie choroba, rzeka
we mnie, rozkosz
silniejsza od miłości
gdy zbliżył usta
ciepłe, wilgotne jak
po letnim dreszczu
bliżej, coraz bliżej siebie,
mocniej, coraz mocniej
we mnie
jestem trawą, nie lustrem
chociaż tylko niebo widzę,
to prawda
Istar, 1 february 2014
taka pora,
że nawet na dworcu pusto. przyszłam,
bo mówił żebym przyszła. nic nie znaczy
takie przyjście na lampkę wina.
róże gubią się w tej historii.
lubię być przed czasem. może to już,
a może nigdy. nie warto czekać.
takie czekanie jest niczym bezsenność,
i będzie, dopóki nie wsiądę do pociągu.
Istar, 31 january 2014
żebyś pamiętał, że pisałam
wiersze dla ciebie
przepełnione miłością
co działa się tylko mi i tobie.
o sukienkach, westchnieniach
mężczyzn - bo nie było ciebie.
lato się jakoś nam nie zdarza.
pierwszego ktoś od nas odszedł.
na drugie - stare miasto i grosz
wrzucony do rzeki, żeby wrócić
do ciebie
ale się nie spełniło
i już nigdy więcej. nie będę kochać.
bardziej od wspomnień są drzewa,
dlatego błąkam się po tobie.
Istar, 27 january 2014
pierwszy raz zobaczyłam jak kwitną
ziemniaki, pole przypomina otwarte
dłonie mężczyzny - jest taki, że
ziemia sama lgnie do nich.
skóra staje się ciężka, szara, nosi
ją dumnie jak ptak skrzydła, ptak
który nie potrafi latać.
z tym mężczyzną wchodzę do domu
karmię i zbliżam do ciała
jest cieplej jak za oknem
sierpień w nas płonie
słońce o jakim nie marzy
nikt pragnący tego lata
morze śni się nocami, dryfujemy
wewnątrz fale łagodnie zmywają
brzeg, ślady istnienia po których
wszystko zaczynamy jak nowe -
nowe dręczy nas, usypia w noce
za dnia rozdziela tysiącem pragnień.
wychodzi. dom zatrzaskuję na oślep.
przypomniała się miłość, jeszcze
do mnie wróci.
Istar, 25 january 2014
jesteś piękną kobietą też nią kiedyś byłam
mówili że mogę wszystko, być kochaną
i kochać. zbrzydłam.
otwieram serce.
lekko uchylam, kiedyś ościerz
dziś tylko rysa cienka jak łuska.
powietrze, woda i światło przychodzą
pierwsze. niewiele im trzeba miejsca.
wiatr mnie słucha. drzwi nie zatrzasną.
przygląda się przez okno brązowe
o spojówkach czarnych jak ptactwo.
w śniegu topnieje ślady. powinnam
być pierwsza, a jeszcze krążę jak
krew w żyłach. dopóki - mówią
- jest nadzieja.
Istar, 24 january 2014
pastelową wizją gwiazd
umarłych planet
zmartwił je czas i niebo
ani tu ptak ni drzewo
bo komu słać i śpiewać,
a może ziemi nie ma,
tylko zmyśliła nas poezja
niekiedy bardziej jak słów
brakuje wiersza
Istar, 24 january 2014
w poniedziałek spadł śnieg, przysypał
ogród, mój Boże - myślę, ile ty masz
lat żeby ulec pogodzie
we wtorek umarł dziad, nosił kalosze
już nie pamietam dostał je czy skradł
sprzed domu kiedy schły z deszczem
w środę ktoś znalazł psa, podarował
mu dom, bo tylko żal, na żal się zdobył,
i taki zawód i płacz jak u dziecka
w ogłoszeniu po prostu dał: psiak się
nie odnalazł
w czwartek było mi tak, jakby nikomu
już wolałabym przepaść jak dziad
który wcale nie umarł tylko przemókł
albo ten psiak - szukają dla niego domu
mogłabym być źdźbłem wśród innych traw
a tu piątek. nie przewidziałam piątku.